Można byłoby zapytać każdego z naszych znajomych, co myśli o mojej teściowej, a odpowiedź będzie oczywista. Jestem pewna, że wszyscy opisaliby ją jako najszlachetniejszą osobę, gotową przyjść z pomocą w trudnych chwilach. Ale nie w naszym przypadku, bo jej "pomoc" przynosi szkody całej rodzinie.
Po kilku latach małżeństwa z Wiktorem, zaczęło mnie bardzo irytować, że naszym wolnym czasem nie zarządzamy sami, tylko matka Wiktora.
Co gorsze, ta kobieta bardzo mocno wpłynęła na mojego męża; on zupełnie nie zauważa, że można jej czegoś odmówić. To nie tak, że to prośby, raczej rozkazy.
- Już powiedziałam mojej przyjaciółce Stasi, że przeniesiesz starą kanapę z jej balkonu, więc wstań i jedź, pomóż.
Właśnie takimi słowami przywitała ostatnio Wiktora w weekend.
Oczywiście, ona obiecuje, a my musimy coś robić. Mama Wiktora nigdy nie przestaje mówić o tym, jak ważne jest pomaganie ludziom. Można by pomyśleć, że sama spełnia swoje obietnice.
Właśnie o to chodzi: teściowa angażowała wszystkich, ale nie siebie. Była zadowolona z tego, że wszyscy chwalili ją za naszą pomoc.
Oczywiście na początku też dawałam się w to wrobić. W dodatku mam taki zawód, że łatwo mnie prosić o pomoc, bo jestem pielęgniarką.
Też spełniałam "prośby" teściowej, a to, żebym pomogła zrobić zastrzyk, podała kroplówkę, zmierzyła ciśnienie i tak dalej. Jednak dość szybko dotarło do mnie, że jestem po prostu wykorzystywana.
Zdałam sobie sprawę, że kolejka chorych nie ma końca, więc powiedziałam, że nie zamierzam nikomu pomagać za darmo.
Albo płacicie, albo leczycie się za pieniądze u kogoś innego. W moim zawodzie mam do czynienia z wieloma takimi problemami na co dzień.
Ale teściowa strasznie się obraziła - Tak nie można, nasza rodzina jest znana z udzielania pomocy, a ty to tak traktujesz. Miałam o tobie lepsze zdanie.
Dziwna sprawa, na przykład ostatnio moi rodzice potrzebowali pomocy, a teściowa nie pisnęła nawet słówkiem o wsparciu.
Zawsze wkręcała Wiktoria w pomaganie swoim koleżankom, a nawet zwykłym znajomym. Cóż, rodzina żony własnego syna nie jest tak ważna jak te przyjaciółki. Przecież Basi i Kasi pomoc przy lodówce/pralce jest o wiele ważniejsza.
Telefony od mamy Wiktora stały się dla nas pretekstem do kłótni. Która żona chciałaby, żeby jej męża wiecznie nie było, bo biega i pomaga znajomym mamy. Nawet moja ciąża nie była przeszkodą w tym całym cyrku.
Na początku ciąży nie czułam się zbyt dobrze. Mdłości, ból pleców, ból brzucha. Liczyłam na wsparcie od męża, a nie tego, że będzie gdzieś latał, pomagając innym obcym ludziom. Tak też mu powiedziałam.
- Jak mogę odmówić mamie, ona tak bardzo prosi - wzdycha mój mąż.
- Nie zauważyłeś, że jesteś jej chłopcem na posyłki? Nagadała coś swoim znajomym, a ty musisz świecić oczami. Teraz jeszcze zaczął się sezon ogrodniczy, więc będzie jeszcze gorzej.
Nerwy mi puściły i poszłam porozmawiać bezpośrednio z teściową, żeby przestała dzwonić do mojego męża, ja też go potrzebuję w domu.
- Po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że ty, moja droga, myślisz tylko o sobie! Nie zdajesz sobie sprawy, jak ważne jest pomaganie innym.
Widzisz, ja robię, co mogę, by pomóc. Mam nadzieję, że twoje dziecko nie pójdzie w twoje ślady.
Czy ona kiedykolwiek sama komuś pomogła? Wszystko, co robi, to wykorzystuje swojego syna, który zawsze jest zajęty wykonywaniem pracy innych ludzi.
Chociaż kocham mojego mężczyznę, ten układ wcale mi nie odpowiada.
A mojej teściowej nie podoba się, że łamię ich "rodzinną tradycję". Pewnie byłaby szczęśliwa, gdybym złożyła pozew o rozwód.
Los jej wnuka w ogólnie ją nie obchodzi. Najważniejsze, że pomogła wszystkim ciotkom, które zna i wszyscy będą ją za to chwalić.
Główne zdjęcie: youtube