Czy wiesz, jak to jest mieszkać z rodziną w mieszkaniu, które wynajmujesz od lat? Nigdy nie masz pewności oraz stabilności, wszystko może się wydarzyć. Właściciele nagle będą potrzebować mieszkania, więc przyjdą i poproszą wyprowadzić się. Ich syn zostanie skreślony z listy studentów i nie będzie chciał mieszkać z rodzicami. Albo sąsiedzi zaczną zachowywać się dość dziwnie, że nie będzie się chciało przebywać w cudzym mieszkaniu.
Nie wspominając już o ciągłym podnoszeniu czynszu. Pary, które mają własne, nawet małe mieszkanie, nawet nie zdają sobie sprawy, jak bardzo im się poszczęściło. Oczywiście obowiązki domowe pozostają. Ale kiedy przez 7 lat nie możesz zdecydować się na dziecko, żeby nie wychowywać go w trudnych warunkach - to już jest poważny problem.
Mieszkalibyśmy nawet z rodzicami, albo moimi, albo męża. Tyle że nie mają jak nam pomóc, gdyż ich mieszkania nie są zbyt duże. Razem z Michałem już dawno temu skończyliśmy studia, choć pobraliśmy się, gdy jeszcze studiowaliśmy. Myśleliśmy, że dogadamy się z naszymi przyszłymi dziećmi. Młodzi rodzice, nadawalibyśmy na tej samej fali.
No jasne. Obecnie nie rozumiem już młodzieży i jej wartości. Co będzie, kiedy nasze dzieci, o ile w ogóle będą, dorosną i zaczną dziwnie się zachowywać jak na swój wiek? To istny koszmar! Scenariusze życia ludzi są czasami bardzo smutne.
Mimo tego, że oboje pracujemy i wspieramy się nawzajem, nadal nie możemy uzbierać pieniędzy na mieszkanie. Oszczędzamy, nie chodzimy do restauracji i nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam na wakacjach. Tyle że nadal nie mamy wystarczająco dużo pieniędzy.
Do tego ojciec Michała zaczął mieć poważne problemy z sercem. Wprawdzie to trochę za wcześnie jak na jego wiek. Tyle że musimy pomagać. Wprawdzie mój mąż robi to wyłącznie z własnej kieszeni, ale oczywiście nie wpływa to najlepiej na naszą sytuację.
Wydawać by się mogło, że w końcu nam się poszczęściło, gdyż mama przekazała następującą wiadomość: nagle otrzymała sporą kwotę pieniędzy, więc jeśli dołożyć nasze oszczędności, wystarczy nam na wkład własny na kawalerkę na rynku wtórnym. Tyle że pojawił się pewny problem.
Na początku byłam bardzo podekscytowana, nawet zastanawialiśmy się z mężem nad znalezieniem pośrednika. Ale potem, gdy obiektywnie spojrzeliśmy prawdzie w oczy, zaczęliśmy szukać sami.
Na początku oczywiście były dobre oferty. Ale właściciele w ogóle nie chcieli się zgodzić na naszą propozycję cenową: żadna negocjacja nie wchodziła w grę. Potem oglądaliśmy pozostałe oferty. Nic specjalnego, a nawet zdarzało nam się oglądać okropne mieszkania.
Mimo to poświęcaliśmy czas i energię na znalezienie wymarzonego mieszkania. Zdarzało się, że brakowało nam czasu na sen. Ironia losu: spędzać mało czasu w wynajętym mieszkaniu, żeby znaleźć coś innego. Ale dążyliśmy do wyznaczonego celu. Nie było innej opcji.
Gdy któregoś dnia Michał pojechał do rodziców, wrócił zamyślony. Przez kilka godzin o czymś myślał, przeglądał Internet, a następnie powiedział, że chce ze mną porozmawiać na poważny temat.
Okazało się, że stan jego ojca się pogorszył. Podejrzewał to już wcześniej, ale starał się o tym nie myśleć. Tamtego dnia, rozmawiając z mamą, mój mąż nagle zdał sobie sprawę, że pieniądze, które mama chciała nam przekazać, mogą zostać wydane na operację dla jego ojca. Nie było żądnej pewności, jednak operacja mogła mu pomóc.
Ileż przytoczył argumentów! Mówił, że jesteśmy młodzi i mamy całe życie przed sobą. Sytuacja z jego ojcem była bardzo poważna, więc należało szybko działać. W końcu to tylko pieniądze. Życie człowieka zawsze będzie ważniejsze niż jakieś papierki. I wiele innych rzeczy.
W pewnym momencie zaczęłam się nawet zastanawiać, być może ma racje. Karma wraca. To co dajesz, to też do ciebie przyjdzie. Tyle że nie myślałam o tym zbyt długo. Po pierwsze, to pieniądze mojej mamy. Jeszcze nam ich nie dała, więc nie możemy podejmować tak frywolnych decyzji.
Czy nie marnujemy teraz życia, nie korzystając z tego, co mamy? Zdaję sobie sprawę, że sytuacja, w której się znalazł mój teść, jest okropna. Ale jak mogę mu pomóc, wydając na to wszystko pieniądze mojej mamy?
Po tym wszystkim Michał ostatecznie uznał, że się mylę, a co więcej, że jestem egoistką. Skoro jesteśmy małżeństwem, to jego rodzice również należą do naszej rodziny. Uważa, że jeśli chodziłoby o mojego ojca, to oddałabym mu wszystkie oszczędności.
Oczywiście rozmawiamy ze sobą. Tyle że niezbyt chętnie. Czuje się dziwne. Jeśli nic się nie zmieni to nie wiem, po co nam własne mieszkanie. Chcę mieszkać z ukochaną osobą, a nie ze współlokatorem, który mnie nienawidzi.
Kiedy moja mama usłyszała o tym wszystkim, odmówiła przekazania nam pieniędzy bezpośrednio. Dopiero w dniu podpisania umowy, gdy wszystko będzie przygotowane, mama będzie miała pewność, że pieniądze zostaną przeznaczone na zakup nieruchomości.
Tak naprawdę doskonale ją rozumiem. To była jej decyzja, żeby nam pomóc. Nam, a nie rodzicom męża, bez względu na to, w jakiej sytuacji się znalazł teść. Jak myślisz, po czyjej stronie jest sprawiedliwość?
Ludzie mówią różne rzeczy. Ci, którzy są najbliżej mojego męża, stają po jego stronie. Kto jest bliżej mnie - po mojej stronie. Nie potrafię zrozumieć co jest nie tak, skoro chcę być szczęśliwa? Życie jest nieprzewidywalne, pisze różne scenariusze...
Główne zdjęcie: youtube
var adsinserter = adsinserter || {}; adsinserter.tags = ['fullads'];