Matka zawsze mi powtarzała: mieszkanie razem z krewnymi męża nie należy do najlepszych pomysłów, więc dobrze się zastanów. Ale ja jej nie posłuchałam.
Myślałam, że wszystko mi się uda, a moje umiejętności komunikacyjne mi w tym pomogą. Udało mi się nawet znaleźć wspólny język z teściową! Ale kiedy ona odeszła, wszystko nagle się zmieniło. Od roku mieszkamy pod jednym dachem ze szwagierką.
Tak się złożyło, że odziedziczyliśmy dom, do którego ona wprowadziła się dużo wcześniej. Wprowadziliśmy się do naszej połowy domu, niczego nie podejrzewając.
Wtedy dostrzegliśmy jaki charakter ma Hania - ona wszystko kontroluje. Mój mąż nie odzywa się ani słowem.
Często muszę używać różnych fraz, aby pokazać, gdzie jest jej miejsce. Ale co zrobić, jeśli ona mimo wszystko nie rozumie?
Zdaję sobie sprawę, że czasem charakter się zmienia z powodu różnych powodów. Hania miała trudne dzieciństwo - jest dziewięć lat starsza od mojego męża, a jej mama była bardzo chorowitą osobą. Dlatego wychowanie Andrzeja spadło całkowicie na barki jego starszej siostry.
Odprowadzała go do szkoły i odrabiała z nim lekcje. Andrzej przyzwyczaił się do tego, że powinien być posłuszny, więc nawet teraz nie potrafi się jej sprzeciwić. Podejrzewam, że nadal się boi – przyzwyczaił się do tego będąc dzieckiem.
Mój teść ciężko pracował, aby zbudować ten dom. Muszę przyznać, że wygląda perfekcyjnie! Dom jest duży, ma dwa wejścia i dwie identyczne działki. Rodzice Andrzeja zaprojektowali go w ten sposób, aby dzieci otrzymały w spadku dwie równe części.
Póki żyli jeszcze teściowie, wynajmowaliśmy dwupokojowe mieszkanie i mieszkaliśmy w nim we troje - ja, mąż i córka. Kiedy zmarła moja teściowa, siostra męża wprowadziła się do jednej z dwóch części domu. Od tego momentu wszystko się zmieniło.
Pierwszy sygnał
Do tej pory dobrze się dogadywałyśmy, choć widywałyśmy się tylko podczas spotkań rodzinnych. Zarówno ona, jak i ja mamy dorastające córki, tylko jej jest kilka lat starsza od mojej, chodzi już do szkoły.
Tak więc rozmawiasz z daną osobą i wydaje się, że wszystko między wami jest w porządku, a nawet istnieje pewne zrozumienie. Jednak mieszkanie w jednym domu zmieniło absolutnie wszystko.
Przypominam, że teraz mamy wspólne gospodarstwo domowe, choć uważam, że nie powinno tak być.
Kiedy teść odszedł, przeprowadziliśmy się do domu, zgodnie z jego ostatnią wolą. A raczej do jego połowy. Tymczasem Hania miała już gotowy plan małej przebudowy. Pomysł polegał na tym, aby nieco odnowić ogród.
Zaprosiła architekta krajobrazu, ogrodnika i zaplanowała budżet. Od nas wymagała tylko połowy wkładu, podczas gdy organizacją i planowaniem całkowicie zajęła się szwagierka. Wydawałoby się, że nie ma na co narzekać.
Pomysł polegał na tym, że działki powinny wyglądać identycznie. Tak więc nasza część działki została już zaprojektowana zgodnie z gustem Hani.
Nie miałam nic przeciwko, podobnie jak mój mąż, w końcu zainwestowaliśmy dużo pieniędzy, a koncepcja nam się podobała. Kilka drzew ozdobnych, żywopłot, ścieżki z kamienia, ogólnie wszystko zgodnie z zasadami feng shui.
Któregoś razu powiedziałam, że białe drzwi nie są praktyczne, ale nikt nie chciał mnie słuchać. Nawet mój mąż, z którym zawsze wspólnie podejmowaliśmy decyzje, teraz był po stronie swojej siostry. Potem nadszedł czas na aranżację ogrodu.
Własny ogródek warzywny
Dorastałam w domu za miastem i dlatego nie lubię zgiełku miasta. Od dziecka pomagałam babci w domu i wiem, jak uprawiać ziemię.
Po latach mieszkania w bloku bardzo chciałam mieć własny warzywnik. Wcześniej miałam tylko pomidorki koktajlowe na parapecie, ale teraz mam całą działkę. Mogę uprawiać wszystko, co chcę!
Nic specjalnego: ogórki, pomidory, kilka cukinii. Korzystając z cudownego niedzielnego popołudnia, przygotowałam ziemię pod oknami pod uprawę warzyw.
Właśnie zaczęłam stawiać szklarnię, gdyż pojawiła się szwagierka. Wrzeszczała na całą ulicę! Jak to się stało, że bez uzgodnienia z nią „zepsułam cały projekt” i „chcę postawić szklarnię, przecież pojawią się chwasty”. Byłam zaskoczona.
Nie dość, że podjęła wszystkie decyzje dotyczące mojej działki, to jeszcze nie mogę nic uprawiać. Ponieważ wszystko musi wyglądać tak samo, by sąsiedzi mogli nam zazdrościć.
Mąż długo namawiał mnie, żebym odpuściła. W końcu postanowiłam wstrzymać się do następnego sezonu licząc na to, że uda nam się dogadać.
Wydawało mi się, że ten gest dobrej woli powinien wyjść na dobre, ale od tamtej pory było tylko gorzej.
Kiepskie relacje ze szwagierką
Jak już wspomniałam wcześniej, na obu działkach jest dużo roślinności ozdobnej i ktoś musi o nią dbać. Więc każde spotkanie z moją szwagierką polega na tym, że otrzymuję instrukcje dotyczące tego, kiedy należy przycinać, przekopywać, nawozić itd.
Do tego szwagierka poucza naszą córkę. Któregoś razu zauważyłam, że Marysia przestała chodzić do córki szwagierki, by się z nią bawić. Zapytałam, co się stało, a ona powiedziała: „Ciocia Hania mi zabroniła do nich przychodzić”.
Okazało się, że szwagierka nie chce, aby Marysia deptała kwiatki i ogólnie bawiła się na tej działce, gdyż martwi się o dom i porządek na działce. W tym samym czasie jej córka na naszej działce robi wszystko co jej żywnie się podoba!
Jak pokazać człowiekowi, gdzie jest jego miejsce
Postanowiłam, że dłużej tak nie wytrzymam, więc zaczęłam stosować mechanizm obronny. Okazało się, że można jednak z nią się dogadać!
Wystarczyło tylko dobrać odpowiednie słowa podczas rozmowy. Oto lista moich ulubionych fraz, których używam, gdy szwagierka znów zaczyna przesadzać.
„Czy twoje życie jest na tyle nudne, że ciągle wtrącasz się w moje?”.
„Gdy będzie potrzebna twoja rada, na pewno ci o tym powiem”.
„Mam prawo decydować, więc robię tak, jak uważam”.
Gdy tylko jasno określiłam swoje granice, zauważyłam, że Hania od razu inaczej zaczęła się zachowywać.
Jeśli wywrzeć na nią niewielką presję, natychmiast milknie. Chyba nie jest przyzwyczajona do tego, że ktoś jej odmawia.
Wcześniej nasze pomysły z mężem nie były mile widziane. Wszystko robiliśmy nie tak jak trzeba. Obecnie, gdy mówi coś takiego, odpowiadam:
„Tak, wiem, że to wygląda brzydko i nie pasuje. Tyle, że mi się to podoba! Jest to częścią mojej osobowości”.
Kiedy otwarcie odmawiam zrobienia czegokolwiek na swojej działce, Hania wpada w histerię, biadoląc, że tak nie powinno być, że traktujemy ją okropnie, że to narusza jej prawa.
Wtedy sugeruję, żeby zadzwoniła na policję. Są też inne skuteczne argumenty, które pomagają mi prowadzić z nią rozmowę:
„Szkoda twojego cennego czasu, który mi poświęcasz”.
„Jeśli tak ważne jest dla ciebie, aby działki wyglądały identycznie, to zrób tak, jak u nas”.
„Ta decyzja należy do nas z mężem, a nie do ciebie”.
„Masz za dużo wolnego czasu, sądząc po tym, że tracisz go na mnie”.
„Ciężko jest wszystko kontrolować, więc musisz być bardzo zmęczona”.
Mój mąż na początku nie był zachwycony tym, że ciężko jest nam się dogadać z jego siostrą. Tyle że nigdy nie byłyśmy przyjaciółkami. Wydaje mi się, że zaczęło jej się to nudzić i coraz rzadziej przychodzi do nas. Jej córka również.
Naprawdę nie wiem, co teraz powinnam zrobić. Moi znajomi twierdzą, że najrozsądniej będzie albo się wyprowadzić, albo sprzedać część domu.
Wynajmowanie mieszkania mając część domu też nie wchodzi w grę, a mój mąż nie chce go sprzedawać - w końcu teść budował wszystko własnymi rękami, dla dzieci.
Żyć w ciągłym stresie też nie wchodzi w grę. Poza tym bardzo chcę mieć psa. Jednak boję się, że Hania może otruć biedne zwierzę, jeśli pies będzie kopać w ogrodzie.
Czekam więc na wiosnę. Myślisz, że powinnam postawić szklarnię?
Główne zdjęcie: planet