Moja matka uważa, że mój mąż jest nieudacznikiem, ponieważ nie potrafi utrzymać własnej rodziny. Kiedy do mnie dzwoni, pyta z uśmiechem: „To co, zjedliście już ostatni bochenek chleba czy jeszcze wam zostało?”. Czy ona nie zdaje sobie sprawy, że ledwo sobie radzimy?

Obecnie w naszej rodzinie pracuje tylko mój mąż. Nasz synek Mikołajek ma zespół Downa. Spędzam z nim dużo czasu, starając się stworzyć najlepsze warunki do jego rozwoju. Wymaga to jednak dużych nakładów finansowych. Zabieram syna na specjalne zajęcia i na basen. Dodatkowo spłacamy kredyt za mieszkanie. Ogólnie rzecz biorąc, mamy dużo różnych wydatków.

Jednocześnie mój mąż ma ciągłe problemy z pracą. Musi radzić sobie sam i szukać jakiejkolwiek dodatkowej pracy, w której nie zostanie oszukany, a pensja będzie wypłacana na czas. Wiem, jak ciężko jest Andrzejowi, ale nie mogę nic zrobić, żeby mu pomóc. Oliwy do ognia dolewa też od czasu do czasu moja matka. Nie rozumiem, dlaczego jest taka okrutna dla mnie i mojej rodziny.

Uważa mojego męża za nieudacznika. Jak mężczyzna może nie być w stanie utrzymać swojej rodziny? To bardzo proste! Żyjemy w burzliwych czasach. Znalezienie odpowiedniego lekarza, który pomógłby nam nawiązać kontakt z synem, zajęło nam prawie rok. Wszystko kosztuje dużo pieniędzy i nie jest to tajemnicą. Ale moja matka nie chce tego zrozumieć.

Matka żyje w komfortowych warunkach. Ma własne jednopokojowe mieszkanie, a drugie, które odziedziczyła, wynajmuje lokatorom. Ma stabilny dochód. O czymś takim możemy tylko pomarzyć.

Nigdy nie prosiłam jej o pomoc, zawsze starałam się radzić sobie sama. Kiedy dowiedziała się o tym, że nasze dziecko ma zespół Downa, westchnęła i powiedziała: „Cóż, gdy ma się takiego męża, nie ma się czemu dziwić!”.

Czy to normalne?! Bardzo mnie to zabolało, ale nie jestem przyzwyczajona do kłótni z nią. Zresztą po co... Czasami myślę, że powinnam nauczyć się stawiać granice i chronić moją rodzinę przed nią. Tyle że nie potrafię.

Od dawna nie kupuję nic dla siebie, w sumie nie mam do tego głowy. Oszczędzamy z mężem na wszystkim, byle tylko syn był szczęśliwy. Wiem, że postępuję słusznie, ponieważ dzieci są najważniejsze w życiu. Szkoda, że moja mama nigdy tego nie zrozumiała.

Mam wrażenie, że dzwoni do mnie nie po to, by dowiedzieć się, jak sobie radzimy, ale po to, by po raz kolejny mnie wyśmiać. Moja bliska przyjaciółka wie o wszystkim, ale jest przekonana, że mama się opamięta. Sugeruje nawet, żebym poprosiła ją o pomoc finansową. Ale to po prostu nie ma sensu.

Jestem zmęczona i nie chcę się upokarzać przed mamą. Kiedyś dobrze się dogadywałyśmy. Ale odkąd Andrzej pojawił się w moim życiu, od razu go znienawidziła. Wiem, że zła passa w życiu na pewno się skończy. Na pewno uda nam się z mężem znaleźć rozwiązanie naszych problemów finansowych. Szkoda tylko, że raczej nie uda mi się dogadać z mamą.

Główne zdjęcie: planet