To miało być zwykłe sprzątanie. W sobotę zeszłam do piwnicy, żeby uporządkować kartony, w których trzymaliśmy stare książki, świąteczne ozdoby i pamiątki po rodzicach.
Lubię takie porządki - to zawsze podróż w przeszłość, wspomnienia z młodości, czasem śmiech przy odkrywaniu zapomnianych zdjęć. Ale tego, co znalazłam tamtego dnia, wolałabym nigdy nie odkryć.
Pamiętnik leżał na dnie zakurzonego pudła, razem ze starymi zeszytami z czasów liceum mojego męża. Twarda, czarna okładka, pożółkłe kartki, zapisane równym, eleganckim pismem, które od razu rozpoznałam.
Z ciekawości otworzyłam jedną ze stron. Na początku myślałam, że to notatki z czasów studiów, może jakieś wiersze. Ale im dalej czytałam, tym bardziej czułam, jak serce zaczyna mi bić szybciej.
Na kartkach widniały opisy spotkań, emocji, uczuć - ale nie do mnie. To były zapiski z lat, kiedy już byliśmy razem. Poznałam daty, miejsca, drobiazgi. Wszystko wskazywało na to, że w tamtym czasie mój mąż żył podwójnym życiem.
"Kiedy dziś zasnęła obok mnie, myślałem tylko o niej. O jej zapachu, o tym, że uśmiecha się inaczej niż moja żona. Czy to zdrada, jeśli myśli należą do innej?" - przeczytałam i świat zawirował mi przed oczami. Nie mogłam uwierzyć, że te słowa napisał człowiek, z którym od lat dzieliłam życie.
Usiadłam na zimnej posadzce piwnicy i czytałam dalej. Strona po stronie odkrywałam jego drugą twarz. Opisywał, jak spotykał się z koleżanką z pracy, jak wymykali się na kawę, jak trzymała go za rękę, kiedy ja siedziałam w domu i gotowałam obiad. Nie znalazłam żadnego dowodu na fizyczną zdradę, ale emocjonalnie był całkowicie po drugiej stronie barykady. Czy to bolało mniej? Nie.
Przypomniałam sobie tamte lata. Byłam wtedy zabiegana, mieliśmy małe dzieci, kredyt na mieszkanie, pracowałam na zmiany. Nie miałam czasu na romantyczne gesty, na długie rozmowy. Ale zawsze wierzyłam, że jesteśmy drużyną. A teraz zrozumiałam, że wtedy, gdy ja walczyłam o każdy dzień, on tęsknił za kimś innym.
Kiedy skończyłam czytać, byłam jak sparaliżowana. Nie wiedziałam, co zrobić. Schować pamiętnik i udawać, że nic się nie stało? A może pójść do niego i krzyknąć: "Jak mogłeś?!". Wróciłam do mieszkania i patrzyłam na niego, jak robił herbatę. Uśmiechnął się do mnie tak, jakby nic się nie wydarzyło. Jakbyśmy byli tą samą parą co zawsze. A ja miałam w głowie tysiące pytań.
Wieczorem zapytałam wprost:
– Pamiętasz, że pisałeś kiedyś pamiętnik?
Spojrzał na mnie nieco zmieszany.
– Coś tam pisałem, dawno temu. A dlaczego pytasz?
– Znalazłam go w piwnicy. Przeczytałam.
Zamarł. Nie zaprzeczył. Nie próbował kłamać. Tylko usiadł i spuścił głowę.
– To było… wiele lat temu. Nie chciałem cię zranić. Wtedy byłem zagubiony, nie radziłem sobie z tym, co się działo.
Słuchałam, ale nie potrafiłam się uspokoić. Bo czy lata mijają coś zmieniają? Czy fakt, że nie zdradził mnie fizycznie, ale przez miesiące żył emocjami dla kogoś innego, jest mniej bolesny? Czy można zapomnieć o takich słowach, zapisanych czarno na białym?
Przez kilka dni nie potrafiłam normalnie funkcjonować. W pracy myślałam tylko o tym, co przeczytałam. Wieczorem unikałam jego spojrzenia. Dzieci pytały, czy coś się stało, a ja odpowiadałam wymijająco. Chciałam się wygadać przyjaciółce, ale wstydziłam się. Bo jak to brzmi? Że grzebałam w rzeczach męża i znalazłam coś, czego nie powinnam?
Po tygodniu porozmawialiśmy. Powiedział mi, że to była tylko fascynacja, że nic się między nimi nie wydarzyło, że był zmęczony rutyną i czuł się niedoceniany. Że teraz żałuje i że mnie kocha. Chciałam mu wierzyć. Ale kiedy zamykam oczy, widzę te słowa, zapisane jego ręką.
Nie wiem, co dalej. Może to ja muszę przepracować ten ból, może muszę zrozumieć, że wszyscy mamy swoje słabości. Ale wiem jedno: ta piwnica, te stare kartony - zmieniły moje życie.
Czasem myślę, że prawda jest jak pudełko zapałek - możesz je otworzyć, ale nigdy nie wiesz, czy nie wybuchnie pożar.