Pomyślałam, że żartuje. Że to jakiś niewybredny dowcip, może kiepski sposób na rozpoczęcie trudnej rozmowy. Ale on patrzył na mnie poważnie, spokojnie. W jego oczach nie było wahania.

- Muszę ci coś powiedzieć - zaczął. - Nie powinienem czekać z tym tyle lat. Ale już nie mogę dłużej udawać.

To był zwykły wieczór. Kolacja, herbata, telewizor cicho szumiący w tle. Nie kłóciliśmy się, nie było żadnych sygnałów. A jednak wszystko zmieniło się w kilka sekund.

Usiadł naprzeciwko mnie i wyjął z szuflady małe, zniszczone zdjęcie. Przedstawiało kobietę - młodą, uśmiechniętą, w czerwonej sukience. Nie znałam jej. A może znałam? Coś w jej oczach było znajome, ale nie mogłam tego uchwycić.

- To była moja pierwsza miłość - powiedział cicho. - Miałem osiemnaście lat. Była ode mnie starsza, zaręczona z kimś innym. To nie miało szans, ale… nigdy o niej nie zapomniałem.

Patrzyłam na niego jak na obcego człowieka. Nie tyle przez to, co mówił - każdy ma przeszłość. Ale przez to, co powiedział potem:

- Kiedy cię poznałem, pomyślałem, że może czas ruszyć dalej. Ale ona zawsze była gdzieś w mojej głowie. I z każdym rokiem coraz bardziej czułem, że żyję nie swoim życiem. Przepraszam. Nie chcę cię już okłamywać.

Nie wiem, jak długo siedzieliśmy w ciszy. Czułam, jak pod moją skórą narasta coś, czego nie potrafiłam nazwać. To nie był tylko ból. To było jak rozpad rzeczywistości. Jakby całe nasze wspólne życie - dom, dzieci, wakacje, święta - było zbudowane na czyimś cieniu.

Chciałam krzyczeć. Zadać tysiąc pytań. Jak można żyć z kimś przez trzy dekady i nigdy nie powiedzieć prawdy? Czy kiedykolwiek mnie kochał? Czy wszystko było tylko próbą zapomnienia o tej jednej?

Ale nic nie powiedziałam. Wstałam, wzięłam filiżanki ze stołu i poszłam do kuchni. Myłam je długo, jakby gorąca woda mogła wypłukać ten nowy obraz mojego małżeństwa.

W nocy nie spałam. Leżał obok, oddychał spokojnie. A ja czułam się jak statystka w czyimś filmie. Przypomniałam sobie nasz ślub, narodziny dzieci, wieczory z winem na balkonie. I zadawałam sobie tylko jedno pytanie: czy on też wtedy myślał o niej?

Następnego dnia wyprowadził się. Spakował walizkę bez dramatów, bez kłótni. Powiedział, że musi "odnaleźć siebie". Nie płakałam. Byłam zbyt oszołomiona, zbyt pusta.

Minęły trzy miesiące. Moi bliscy mówią, że jestem silna. Że dobrze, że powiedział prawdę, że mam teraz szansę zacząć od nowa. Ale nikt nie mówi, jak boli świadomość, że całe twoje życie mogło być tylko planem B.

Zaczynam się podnosić. Małymi krokami. Wracam do starych pasji, częściej spotykam się z koleżankami. Próbuję żyć swoim życiem. Prawdziwym.

A tamto zdjęcie? Zostawił je na stole. Leżało kilka dni, aż w końcu wrzuciłam je do kominka. Patrzyłam, jak płonie, i poczułam, że może to ja muszę napisać nowy rozdział. Już nie w cieniu kogoś innego. var adsinserter = adsinserter || {}; adsinserter.tags = ['fulladsnew'];