Na stacjach benzynowych zbyt często spotyka się bezpańskie psy. Pracuję jako wolontariusz, więc gdy usłyszałam o sygnale, bez zastanowienia pojechałam na miejsce razem z ekipą.
Okazało się, że był tam pies z dwoma szczeniakami. Młode już otworzyły oczy, ale nadal jadły mleko matki, więc nie rozlączyliśmy je. Oczywiście pierwszą rzeczą, jaką zrobiliśmy, było nakarmienie matki maluchów, po czym zdecydowaliśmy się wysłać wszystkich do weterynarza.
Szczenięta, podobnie jak suka, okazały się bardzo czułe i urocze. Myślę, że nie będzie problemów ze znalezieniem dla nich nowych właścicieli, jak tylko się usamodzielnią. Weterynarz powiedział, że wszystko jest w porządku, z wyjątkiem niedoboru witamin u dorosłego psa. Lekarz zrobił szczeniakom niezbędne szczepienia przeciw wściekliźnie, glizdom itp., a matce przepisał niezbędne witaminy.
Dopóki maluchy nie staną się silniejsze, postanowiliśmy trzymać je razem z matką w zagrodzie. Tam było całkiem wygodnie i miały wystarczająco dużo miejsca. Każdy miał dobry apetyt, więc szczenięta rosły i rozwijały się pomyślnie. Po kilku tygodniach maluchy zaczęły samodzielnie jeść. Wyglądali świetnie. Niezbyt długie, a więc lekko okrągłe, z szerokimi pyskami i puszystą trójkolorową sierścią.
Ich grzbiety były całkowicie czarne, a na nogach i pysku widniały rudo-białe plamy. Ich oczy były niebieskie, jak ich matki. Po kolejnych kilku tygodniach jedno ze szczeniąt zostało już zabrane i obiecano pomoc w znalezieniu właściciela dla drugiego.
Zgodnie z oczekiwaniami ich matka została w schronisku. Dość szybko nawiązała kontakt z innymi psami, chociaż nie spodziewałam się tego. Drugie dziecko również wkrótce trafiło do dużej i przyjaznej rodziny. Myślę, że na pewno będzie mu tam dobrze. Być może znajdzie się dom i dla innych psów. W każdym razie mam taką nadzieję.
Główne zdjęcie: google.com