Zapraszam, aby wirtualnie odwiedzić ze mną na cudowną wulkaniczną wyspę o powierzchni nieco ponad 103 tysięcy kilometrów kwadratowych trochę na południe od koła podbiegunowego.
Dziś opowiem o niebezpieczeństwie, jakie może spotkać przeciętnego turystę na plaży Reynisfjara. A to są fale, moi przyjaciele.
Ale nie mówimy o zwykłych falach oceanicznych, które tak naprawdę przyciągajązwiedzających, ale o tak zwanych sneaker waves. W niektórych krajach nazywane są również sleeper waves, rogue waves lub king waves. To znaczy „śpiące”, „fale rabusiów”, „królewskie” i tak dalej.
Chociaż, ściśle rzecz biorąc, te okreslenia są bardziej odpowiednie dla ogromnych fal, które nagle pojawiają się w oceanie i zatapiają całe statki.
Krótko mówiąc, ogólne działanie sneaker waves jest następujące. Nawet przy stosunkowo spokojnych falach i dobrej pogodzie, gdy człowiek nie widzi niebezpieczeństwa w oceanie i zbliża się do niego bardzo blisko, istnieje możliwość nagłego pojawienia się jednej dużej fali. Znacznie potężniejszej niż reszta, która może nakryć i wciągnąć biedaka w otchłań oceanu.
Poważnie, nie żartuję. Absolutnie. Wygoogluj sam, a przekonasz się, że plaża Reynisfjara jest jedną z najbardziej niesławnych w tym sensie. W 2007 roku doszło do wypadku z Amerykanką, w 2016 roku fala porwała Chińczyka na oczach jego żony, rok później skończyło się życie turysty z Niemiec i tak dalej.
Większość ludzi nie czyta tablic informacyjnych, a jeśli czytają, to nie są przestrzegają zaleceń. Ponadto metodyczny cykl fal oceanicznych wydaje się hipnotyzować. Spacerujesz po plaży, robisz zdjęcia, jakbyś panował nad sytuacją. Wtedy nagle pojawia się silniejsza fala i musisz uciekać.
Ale nie każdemu udaje się pozostać suchym. Komuś udaje się uciec, a ktoś bierze kąpiel lodową.
Z jednej strony w tym przypadku możemy powiedzieć, że wszyscy ci ludzie wyszli z wody lekko przestraszeni i z mokrymi stopami, ubraniami. Jeśli jednak przyjrzysz się uważnie, zobaczysz, że upadła dziewczyna trzyma w rękach drogi aparat, który sekundę temu był w słonej wodzie. Potem najprawdopodobniej aparat zostanie poddany kosztownym naprawom, a resztę wakacji będzie już robić zdjęcia telefonem.
Ale nadal jest to lepsze niż bycie porwanym przez uśpioną falą zabójczą do lodowatego Oceanu Atlantyckiego, prawda?
Główne zdjęcie: google.com