Richard Garriott to jeden z najbardziej znanych podróżników, który odwiedził nie tylko najbardziej odległe zakątki naszej planety, ale nawet poleciał w kosmos. Niedawno stał się jednym z pierwszych ludzi, którzy zeszli do najniższego punktu na Ziemi, czyli do Głębi Challengera. To miejsce znajduje się na dnie Rowu Mariańskiego, na głębokości 10 994 metrów, więc nie ma tam światła słonecznego. Podróżnik był w środku pojazdu podwodnego Limiting Factor, który z każdym metrem coraz bardziej kurczył się pod wpływem wysokiego ciśnienia. Droga w dół zajęła około 4 godzin i prawie tyle samo czasu zajęło mężczyźnie aby wypłynąć. Podczas nurkowania zrobił kilka ciekawych zdjęć i zostawił niespodziankę dla przyszłych śmiałków. A po wynurzeniu opowiedział kilka interesujących faktów o niezwykłym miejscu, które udało mu się odwiedzić.
Ciekawostka: w 2020 roku 69-letnia astronautka NASA Kathryn Sullivan zeszła do Głębi Challengera. Użyła tego samego pojazdu podwodnego Limiting Factor i stała się pierwszą kobietą, która zeszła na tak dużą głębokość.
Podwodne podróże
Podróżnik Richard Garriott znany jest z tego, że wcześniej przekroczył biegun północny i południowy, a nawet odwiedził Międzynarodową Stację Kosmiczną. W lipcu 2021 roku skończy 60 lat i na cześć tego wydarzenia postanowił zejść w najniższy punkt naszej planety. Do nurkowania użył pojazdu podwodnego Limiting Factor, który został opracowany przez podwodnego odkrywcę Victora Vescovo. Urządzenia tego rodzaju nazywane są batyskafami i są przeznaczone do eksploracji głębin oceanu. Najprawdopodobniej jest to jedyne w swoim rodzaju urządzenie, które jest w stanie wytrzymać ciśnienie podwodne.
Według Richarda Garriotta urządzenie składa się z tytanowej obudowy o grubości 9 centymetrów. To najmniejszy pojazd podwodny, w jakim kiedykolwiek był. Początkowo średnica kabiny wynosiła 1,46 metra, ale ze względu na wysokie ciśnienie skurczyła się do 1,4 metra. Jednak pojazd podwodny mimo wszystko okazał się bardziej przestronny niż pojazd kosmiczny Sojuz, którym podróżnik poleciał na Międzynarodową Stację Kosmiczną w 2008 roku. Oprócz wysokiego ciśnienia urządzenie narażone jest na działanie niskich temperatur na głębokości.
Zejście na dno Głębi Challengera zajęło 4 godziny. Przez cały ten czas badacz robił zdjęcia. W pewnym momencie za szybą pojawiła się całkowita czerń. Aby zająć siebie podczas wynurzania się, zabrał ze sobą film „Das Boot”, którego reżyserska wersja trwa ponad 4,5 godziny. Mógł jednak obejrzeć tylko część filmu.
Dno Rowu Mariańskiego
Kiedy podróżnik zszedł na samo dno, włączył latarnie. Według niego, Głębia Challengera to pustynia pokryta mułem. Jednak pod względem właściwości przypomina puch wypchany pluszowymi zabawkami. Na dnie można również znaleźć gnijące ciała martwych ryb i innych stworzeń - powoli opadają one z góry. Jednocześnie badacz zauważył na dnie żywe stworzenia. Były to głównie półprzezroczyste skorupiaki.
Nie trzeba dodawać, że Richard Garriott badał dno wyłącznie ze środka pojazdu podwodnego Limiting Factor. W końcu gdyby wyszedł na zewnątrz, po prostu umarłby z powodu wysokiego ciśnienia.
Badacz miał też nadzieję, że uda mu się pobrać próbki dna morskiego, tyle że nie był w stanie się do nich dostać. Jego podróż była niebezpieczna nie tylko dlatego, że pojazd podwodny był narażony na bardzo wysokie ciśnienie. Na dnie znalazł chaotycznie poruszający się kabel, który wyraźnie pozostał po jednym z poprzednich nurkowań. W końcu Rów Mariański jest interesujący dla naukowców z różnych krajów i od czasu do czasu badają go za pomocą robotów.
Główne zdjęcie: google.com