Czasami ścieżka życia człowieka jest godna fabuły filmu. Ale dzieje się też na odwrót – zainspirowany filmową historią człowiek chce ją przełożyć na prawdziwe życie. Oczywiście nie mogę powiedzieć ze stuprocentową gwarancją, że film z Morganem Freemanem i Jackiem Nicholsonem „Choć goni nas czas” wpłynął na decyzję Rogera Gilberta, jest to bardzo podobne do prawdy.

foto: storyfox.ru

W tej cudownej tragikomedii w klinice spotykają się dwie beznadziejnie chore osoby. Jeden z nich jest miliarderem, a drugi prostym mechanikiem samochodowym. Pewnego dnia miliarder przypadkowo trafia na wyrzuconą przez mechanika samochodowego listę rzeczy do zrobienia, co chciałby robić i co chciałby odwiedzić w pozostałych dniach swojego życia.

Miliarder, sam o krok od śmierci, postanawia zrealizować marzenia swojego nowego znajomego, a jednocześnie wraz z nim wyrusza w ekscytującą podróż dookoła świata.

foto: storyfox.ru

Nasza historia z kolei zaczęła się, gdy Roger Gilbert postanowił zabrać swojego 95-letniego dziadka z Illinois do Arizony po tym, jak owdowiał. Weteran II wojny światowej mieszkał z żoną przez 67 lat, mieli siedmioro dzieci i wielu wnuków, ale Roger był ulubionym. A on kochał też swoich dziadka i babcię.

foto: storyfox.ru

A kiedy babcia trafiła do szpitala, Roger przerwał nawet swój odpoczynek i natychmiast wyleciał do dziadków. Znalazł ją na skraju śmierci i ostatnie trzy dni spędził przy jej łóżku, a obok niej siedział pogrążony w żałobie dziadek. Wnuk ubolewał wówczas, dlaczego lekarze nie opiekują się jego babcią i dlaczego miejscowa opieka społeczna nie przydzieliła ich do pensjonatu dla osób starszych.

foto: storyfox.ru

Na co umierająca kobieta odpowiedziała: „My przysięgaliśmy sobie, że póki jedno z nas żyje, nie przekroczymy progu tej instytucji”. Dziadek Johnny, skinął głową w porozumieniu z żoną i otarł łzy. Po pogrzebie Mary to pytanie ponownie nabrało znaczenia. Ponadto Johnny spadł ze schodów i złamał udo. Teraz potrzebował stałej opieki.

foto: storyfox.ru

Roger zadzwonił do żony w Arizonie i powiedział, że zostanie w Chicago. To opóźnienie trwało prawie sześć miesięcy, a w tym czasie wnuk nie opuścił dziadka ani na minutę. Chodzili do sklepu i na spacer do parku, chociaż musieli kupić staruszkowi wygodny wózek inwalidzki. W tym czasie Johnny opowiedział wnukowi wiele ciekawych rzeczy ze swojego życia, a także nauczył go pysznego gotowania. Rzeczywiście, kiedyś Johnny pracował jako szef kuchni w hotelu Drake w Chicago.

foto: storyfox.ru

Ale to nie mogło trwać długo i Roger musiał wrócić do domu w Arizonie. To wtedy postanowił zabrać dziadka z mroźnej zimy Chicago do ciepłej Sedony. Ponadto w ciągu tych sześciu miesięcy zdobył doświadczenie w leczeniu i opiece nad osobą starszą. I choć lot dla osoby niepełnosprawnej wiązał się z drobnymi utrudnieniami, dziadkowi bardzo spodobała się ta podróż.

foto: storyfox.ru

Wracając do domu, Roger przedstawił swój plan żonie. Okazuje się, że rozmawiając cały czas z dziadkiem, dowiedział się o jego niespełnionych pragnieniach. Jako człowiek rodzinny nie mógł sobie pozwolić na podróże, bo siedmioro dzieci to ogromny ciężar trosk i obowiązków.

foto: storyfox.ru

Teraz wnuk zaproponował żonie kupić przyczepę samochodową i pojechać z dziadkiem w podróż po kraju. Żonie też spodobał się ten pomysł.

foto: storyfox.ru

Nie opowiadając staruszkowi o swoich planach, Roger kupił wygodną przyczepę i zarejestrował dla niej tablicę rejestracyjną „Ukochana Mary” na cześć swojej babci. Następnie zawiózł ją do warsztatu samochodowego, gdzie na jego zamówienie została wykonana platforma do podnoszenia wózka inwalidzkiego.

foto: storyfox.ru

Kiedy ten pojazd podjechał pod dom Rogera, Johnny siedział na zewnątrz i cieszył się wieczornymi promieniami zachodzącego słońca. Johnny wybuchnął płaczem, gdy zobaczył błyszczącą, wypolerowaną przyczepę z tak niezwykłymi, ale boleśnie pożądanymi słowami.

foto: storyfox.ru

Uspokoiwszy się trochę, próbował sam wjechać do salonu i zrobił to bez trudu. Tego wieczoru radość w domu Rogera nie miała granic. Podczas uroczystej kolacji omówili trasy, które Johnny chciałby przejechać.

foto: storyfox.ru

A dzień później trzyosobowa kompania i dwa psy ruszyli w kierunku granicy z Meksykiem. A jadąc nią do El Paso, spotkali wielu ludzi, którzy widząc weterana, podziwiali bohatera wojennego jak gwiazdę rocka. W końcu w Stanach Zjednoczonych pozostało bardzo niewielu weteranów tej wojny.

foto: storyfox.ru

Starzec był również pod wrażeniem spotkania z imiennikiem jego wnuka, wielbłądem Rogerem, na farmie mlecznej w Lycon Dari. Stary człowiek z radością nakarmił zwierzę chlebem, a sam Roger potraktował zwierzę popcornem.

foto: storyfox.ru

Następnie ich podróż kontynuowała do Luizjany. Podczas podróży zwiedzili kilka muzeów II wojny światowej. A w Muzeum Lotnictwa w Teksasie podróżnicy mieli nawet szczęście spotkać towarzysza wojennego Johnnego. Na tym spotkaniu weterani podzielili się swoimi wspomnieniami.

foto: storyfox.ru

Johnny powiedział, że jako siedemnastoletni chłopiec oszukał oficera poborowego w swoim wieku, po czym trafił do służby w amerykańskim korpusie piechoty morskiej. Jego służba odbyła się na Guam, gdzie został ciężko ranny. Po szpitalu został wypisany i udał się na poszukiwanie pracy do Chicago. To prawda, że ​​zaraz po przyjeździe został skierowany do ambulatorium dla weteranów.

foto: storyfox.ru

Ogólnie rzecz biorąc, jak powiedział stary człowiek, to leczenie przypominało bardziej salę tortur. Żołnierze powracający z wojny byli leczeni elektrowstrząsami. I wkrótce stamtąd uciekł, po tym, jak jego współlokatorkę wyniesiono na noszach i już nie wstawał.

foto: storyfox.ru

Johnny powiedział: „To była straszna wojna i przyniosła straszne konsekwencje. Dzięki Bogu, że teraz nasze wnuki mają nad głowami spokojne niebo”.

foto: storyfox.ru

Po tym spotkaniu dyrektor muzeum wręczył weteranom koszulki z logo muzeum, a także kubki upominkowe z napisem „Do diabła z Hitlerem”. Kubek ten stał się później ulubionym, dziadek pił z niego kawę, mleko i soki.

foto: storyfox.ru

Cała ta podróż trwała niecały rok. Przyczepa „Ukochana Mary” podróżowała po całym południu kraju. Jednym z najlepszych miejsc do odwiedzenia na ich trasie było teksańskie miasto Waco, gdzie Johnny urodził się i wychował przed przeprowadzką do Chicago. Przejechali kilka ulic i dziadek z radością rozpoznał niektóre domy.

foto: storyfox.ru

Jak już wspomniano, dziadek był wyśmienitym specjalistą kulinarnym, ale uwielbiał też jeść. Dlatego nalegał, aby wnuki spróbowały dań z aligatora i raków. Takich egzotycznych potraw w Arizonie nie było, ale Luizjana, gdzie kończyła się ich trasa, słynęła z nich.

foto: storyfox.ru

W drodze powrotnej, przed powrotem do Sedony, dziadek poprosił wnuka, aby najpierw zatrzymał się w Memphis. Istnieje posiadłość Graceland, która kiedyś należała do słynnego piosenkarza i aktora Elvisa Presleya. Okazuje się, że Johnny był nie tylko jego zagorzałym fanem. Kiedyś byli nawet rywalami.

foto: storyfox.ru

W młodości Johnny dobrze tańczył i kiedyś uczył rock and rolla swoich rówieśników, a także miał wspaniały głos. To wtedy on i Elvis przechodzili casting w nocnym klubie.

Johnny powiedział: „Elvis był geniuszem, więc nie wstydziłem się mu przegrać”.

Ta okoliczność nie zmieniła jego stosunku do króla rock and rolla, a teraz chciał odwiedzić miejsce, w którym zginął jego idol.

foto: storyfox.ru

W drodze do Memphis Johnny bardzo się niepokoił i w pewnym momencie zachorował. Po dotarciu do najbliższej kliniki wnuki przekazały go lekarzom, a oni sami czekali na wyniki w przyczepie.

foto: storyfox.ru

Był 16 sierpnia, kiedy lekarze stwierdzili zgon Johnny'ego Dimasa. W tym czasie w autoradio zabrzmiał singiel Elvisa Presleya „Hotel of Broken Hearts” - kompozycja, która przyniosła piosenkarzowi narodową sławę. DJ ogłosił, że 43 lata temu w tym dniu zmarł król rock and rolla Elvis Presley. „Prawdopodobnie rywale spotkali się w niebie” – powiedział Roger, ocierając łzę.

foto: storyfox.ru

Po otrzymaniu wielu wrażeń w kręgu krewnych, a nie w domu opieki, Johnny Dimas zmarł w wieku 96 lat. Jak powiedział, to był najlepszy rok w jego życiu.

foto: storyfox.ru

A Roger dostał całą kolekcję zdjęć zrobionych podczas tegorocznej wyprawy i postanowił opublikować je na osobnym blogu.

foto: storyfox.ru

Historia rodziny Dimas-Gilbert pokazała, że ​​nie należy zapominać o starych ludziach – wciąż potrafią zaskoczyć nie tylko swoich bliskich, ale także otoczenie.

foto: storyfox.ru

Główne zdjęcie: storyfox.ru