Moja dobroduszna mama odrzuciła spadek w postaci mieszkania na rzecz swojej starszej siostry. Jest taka biedna - mieszka w swoim dwupokojowym mieszkaniu z synem, synową i dwójką wnucząt. A to, że ja mieszkam z teściową i oszczędzam na kredyt, że mam jeszcze młodszego brata, mamę najwyraźniej nie obchodzi.
Siostra mamy, Wiesława, jest starsza od mamy o cztery lata. O ile sięgam pamięcią, jej życie nigdy nie układało się tak, jak trzeba. Cały czas jej matka i babcia współczuły jej i były na każde jej zawołanie. Jej mąż pije i nie pracuje, muszą jej pomóc. Nie chodziły tam, żeby przekonać ją do rozwodu z pijanym mężem, tylko kupowały jej jedzenie, rzeczy i pożyczały jej pieniądze.
W pewnym momencie ojca znudziło to, że mama ciągle zanosi tam pieniądze i doszło do głośnej kłótni. Omal nie doszło do rozwodu.
- Mamy dwójkę własnych dzieci do wychowania, a ty użalasz się nad siostrą. Ja nie jestem w stanie utrzymywać dwóch rodzin! Twoja Wiesia ani razu nam nie pomogła. Pamiętasz, jak trzeba było ci robić zastrzyki? Powiedziała, że nie ma czasu! Musieliśmy cię wozić do szpitala, chociaż Wieśka jest pielęgniarką!
Tata nawet spakował swoje rzeczy i pojechał do babci, nie mieszkał z nami przez miesiąc, ale potem wrócił. Rodzice się pogodzili, a mama złagodziła swój zapał w pomaganiu biednej Wiesi. Babcia wtedy bardzo obraziła się na tatę i od tamtej pory prawie nie mają kontaktu. Zabronił utrzymywać biedną starszą siostrę.
A mama wcale nie zrezygnowała z pomagania siostrze. Czasem upiecze ciasto i zaniesie jej, a czasem odda jej coś z naszych rzeczy. Tata to wszystko widział, ale nigdy nie miał nic przeciwko takiej pomocy.
Ja wyszłam za mąż trzy lata temu. Nie mogliśmy mieszkać u rodziców - to było dwupokojowe mieszkanie, a ja miałam jeszcze młodszego brata w szkole. Musieliśmy przeprowadzić się do rodziców mojego męża, inaczej nigdy nie bylibyśmy w stanie zaoszczędzić na kredyt hipoteczny, a nie chcieliśmy wiecznie mieszkać w wynajmowanych kątach, potrzebowaliśmy jakiejś stabilizacji.
Nie mogę powiedzieć, że moja teściowa jest jakimś potworem, ale czasami ciężko się z nią dogadać. Swoimi docinkami potrafi doprowadzić mnie do szału. Ale jestem tam gościem, więc trzymam gębę na kłódkę i znoszę to.
Nie było mowy, żeby myśleć o dzieciach w domu mojej teściowej. Najpierw własne mieszkanie, a potem dzieci. Ale starszy syn cioci Wiesi i jego żona myślą zupełnie inaczej.
Ma syna, trochę starszego ode mnie i młodszą córkę, dwa lata młodszą ode mnie. Córka jest już mężatką, jej mąż pochodzi gdzieś z północy, gdzie żona z nim zamieszkała. A najstarszy syn ożenił się jakieś pięć lat temu, przyprowadził swoją młodą żonę do mieszkania matki, gdzie od razu urodziła dwoje dzieci jedno po drugim i nie spieszą się z wyprowadzką.
Ciocia Wiesia zawsze płakała matce, jak bardzo jest zmęczona takim życiem - w domu był ciągły hałas, nigdy nie dogadywała się z synową, a jej syn i jego żona często się kłócili. Krótko mówiąc, w domu nie ma spokoju. Moja mama współczuje siostrze, wczuwa się w jej sytuację, a kiedyś nie wytrzymałam i poradziłam jej, żeby wyrzuciła swojego syna i jego rodzinę z mieszkania. Mieszkanie jest w końcu cioci, dostała je po babci.
- Co ty wygadujesz! Rodzonego syna z wnukami mam wyrzucić na ulicę? - ciotka i mama machnęły na mnie ręką.
Wzruszyłam ramionami. Teściowa na pewno by nas wyrzuciła, gdybyśmy się tak zachowywali i żerowali na jej dobroci. A tutaj zrobiło się prawdziwe przedszkole.
W zeszłym roku moja babcia długo chorowała, a potem zmarła. Jej mieszkanie miało przypaść w równych częściach mojej ciotce i mamie, nie było innych spadkobierców, nie było też testamentu. Miałam nadzieję, że mieszkanie zostanie sprzedane, a część pieniędzy mama przekaże mnie i mężowi na spłatę kredytu albo wkład własny. No i jeszcze mój młodszy brat też już niedługo będzie musiał myśleć o jakimś mieszkaniu. Ale mama zdecydowała inaczej.
Zrzekła się spadku na rzecz cioci Wiesławy. Teraz była jedyną właścicielką kolejnego dwupokojowego mieszkania, gdzie natychmiast przeniosła syna z synową i wnukami.
Nikt nie rozumiał tego, co zrobiła mama ani ja z bratem, ani tata. Mogłabym się jeszcze pogodzić z tym, że pieniądze ze sprzedaży przeznaczyła nie na mnie i brata, ale na przykład na zakup domku na działce, o którym od dawna marzyła. To byłoby logiczne - swój spadek, wydaje na siebie. Ale dać to wszystko swojej siostrze?
- Tak, ty po prostu nie rozumiesz, w jakim piekle żyła Wiesia! To był wrak człowieka. A jej synowa znowu jest w ciąży. Ty i twój mąż zaoszczędzicie na kredyt hipoteczny, twój brat musi myśleć o studiach. W końcu to mój spadek, mogę z nim robić co chcę.
Oszczędzimy z mężem na mieszkanie, oczywiście. Ale nigdy nie zrozumiem i nie zaakceptuję tego co zrobiła mama. Po co zakładała własną rodzinę, mogła całe życie poświęcić pomaganiu siostrze.
Główne zdjęcie: youtube