Dwa lata temu moi rodzice w końcu złożyli pozew o rozwód. Szczerze mówiąc, powinni byli to zrobić dużo wcześniej. Odkąd pamiętam, nie mogli znaleźć wspólnego języka i ciągle narzekali na siebie nawzajem.

Zazwyczaj to właśnie ja byłam wszystkiemu winna. Najbardziej irytujące były dla mnie momenty, w których przypisywali sobie nawzajem wszystkie moje negatywne cechy.

Najwyraźniej moja matka i ojciec uważali, że potrzebuję rodziny, dlatego byli razem. Jednak z mojego punktu widzenia byłoby lepiej, gdyby mieszkali osobno.

Po ukończeniu liceum zaczęłam studiować w innym mieście. Nawet w akademiku, gdzie zawsze coś się dzieje, było o wiele ciszej i spokojniej niż w domu moich rodziców.

Chociaż mama i tata mimo wszystko potrafili wyprowadzić mnie z równowagi - wystarczyło zadzwonić.

Przyznaję, że często zostawiałam komórkę na stole i zajmowałam się swoimi sprawami. Musiałam tylko od czasu do czasu przytaknąć.

Rok po ukończeniu studiów wyszłam za mąż. Byłam bardzo szczęśliwa, że mój mąż Patryk nie pochodził z mojego rodzinnego miasta i nie musiałam wracać do domu rodziców.

Muszę powiedzieć, że rodzice urządzili nawet całe przedstawienie na moim ślubie, zaskakując moich przyszłych teściów. Kiedy zaszłam w ciążę, okazało się, że mama i tata złożyli pozew o rozwód.

Muszę przyznać, że odetchnęłam z ulgą, myśląc, że cały ten koszmar z pretensjami i oskarżeniami wkrótce się skończy. Jednak się myliłam. Stało się jeszcze gorzej.

Za każdym razem zostawiałam telefon na stole, tylko po to, by nie słyszeć tego wszystkiego, co moi rodzice mówili o sobie nawzajem. W końcu nie mogłam się stresować, będąc w ciąży.

Ale mama i tata ani razu nie pomyśleli o tym, jak się czuję gdy słyszę to wszystko, co mówią o sobie nawzajem. Kocham w tym samym stopniu zarówno mamę, jak i tatę.

Miałam wrażenie, że próbowali doprowadzić do kolejnej kłótni. Po narodzinach wnuczki mama i tata wymyślili coś nowego, a mianowicie zaczęli rywalizować ze sobą.

Tata wziął urlop i przyjechał do naszego miasta, zatrzymując się w hotelu niedaleko mojego domu.

Kategorycznie odmówił zostania w naszym mieszkaniu, twierdząc, że nie chce nam przeszkadzać. Nie nalegałam, gdyż myślałam, że dziadek nie chce słyszeć płaczu dziecka w nocy.

W ciągu dwóch tygodni przychodził do wnuczki, bawił się z nią, spacerował z wózkiem, kupował zabawki i ubrania. Po tym, jak wyjechał, matka zadzwoniła do mnie i powiedziała, że jestem okropną córką.

„Dlaczego nie zaprosiłaś mnie do siebie? Przecież wiem lepiej, jak zajmować się małymi dziećmi. Kochasz swojego ojca bardziej niż mnie?” - zapytała zapłakana matka.

Nie było sensu tłumaczyć jej, że tata przyjechał z własnej inicjatywy. Tydzień później przyjechała do nas moja matka.

Na początku nie rozumiałam, dlaczego wypytywała mnie o to, ile prezentów przywiózł ojciec, jak długo był w mieście i jak często spacerował ze swoją jedyną wnuczką.

Potem okazało się, że matka po prostu chciała być lepsza od byłego męża. Robiła więcej, niż on. Jeśli ojciec spacerował z wnuczką tylko wieczorem, to matka spacerowała z wózkiem jeszcze rano i po południu.

Ojciec kupił 3 komplety ubrań dla wnuczki, a matka 6. Ojciec kupił puder za 30 złotych, a matka za 60. W ten sposób popisywali się.

Co więcej, po powrocie do domu matka zadzwoniła do byłego męża i powiedziała co robiła podczas pobytu w moim domu.

Tak naprawdę chciała, żeby tata poczuł się bezwartościowy. Udało jej się to. Tyle że to ja musiałam radzić sobie z konsekwencjami.

Wkrótce ojciec zadzwonił do mnie, gdy był niezadowolony z tego, że matka, gdy przyjechała do wnuczki, mieszkała w moim mieszkaniu, a on nie. „Ale to ty zdecydowałeś, że chcesz zostać w hotelu!” - zaprotestowałam.

„Mogłaś mnie namówić, żebym został u ciebie” - upierał się tata. „Tak naprawdę, to próbowałam, lecz odmówiłeś”, - odpowiedziałam. „Chyba nie zależało ci na tym, skoro tego nie pamiętam” - powiedział tata z pretensją.

Po tym wszystkim od dwóch miesięcy nie miałam kontaktu z rodzicami. Każda wizyta lub prezent dla mojej córki jest powodem do kłótni i obrażania się.

Ostatnio ojciec i matka poinformowali mnie, że wzięli urlop (nie uzgadniali tego wspólnie) i przyjadą do nas. Wybrali te same daty. Podejrzewam, że nie jest to zbieg okoliczności.

Szczerze mówiąc, jestem w kropce. Nie jestem w stanie poradzić sobie z pretensjami ojca i matki niezależnie od siebie. Co jeśli oboje przyjadą do nas w tym samym czasie?

Korci mnie, żeby gdzieś wyjechać, żeby nie musieć się z nimi spotykać. Oczywiście to nie jest wyjście z sytuacji, ale jak inaczej mogę uniknąć kolejnej kłótni?

Główne zdjęcie: st