Zacznę od tego co najważniejsze. Uwiodłam męża przyjaciółki. Właściwie sprawa wyglądała trochę inaczej, ale chodzi właśnie o to. Niezależnie od tego, co ktoś powie, nie mam wyrzutów sumienia. To było konieczne, ponieważ ona po prostu niszczyła swoje małżeństwo i życie osoby, którą kochałam. Moim zdaniem, należą mi się podziękowania.

Janek i Marta poznali się na jednej z imprez i od razu zaczęli się spotykać. Dobrze pamiętam, że Marta była zachwycona nowym chłopakiem. Dużo żartował, był czarujący, przystojny. Zabiegał o względy. Miałyśmy po 25 lat i opowiadałyśmy sobie o wszystkich szczegółach naszego życia osobistego. Typowe dziewczyny, które nie mają przed sobą żadnych tajemnic.

Z czasem Janek i Marta zaczęli mieszkać razem i układać sobie życie. Często ich odwiedzałam, przyjaźniliśmy się z Jankiem, wszystko wyglądało zabawnie i wesoło. Miałam też chłopaka, ale nie żywiłam do niego silnych uczuć. Uważałam, że jest jeszcze dużo czasu i raczej za wcześnie, aby myśleć o poważnym związku. Chociaż moi rodzice już narzekali, że zostanę starą panną. Cóż, tacy są rodzice.

Pewnego dnia Marta zadzwoniła do mnie i poprosiła, żebym przyszła do niej. Chciała coś mi opowiedzieć. Pomyślałam wtedy, że to tylko kolejna okazja do zorganizowania małej imprezy i zabrałam ze sobą wszystko, co niezbędne do udanego wieczoru. Ale moja przyjaciółka odmówiła świętowania. Powiedziała, że nie może. I nie będzie mogła przez kolejne dziewięć miesięcy. Rzecz jasna, zaszła w ciążę.

Potem wszystko przestało się układać między nimi. Dostrzegłam, że Janek zmienia się nie do poznania. Z wesołego przystojniaka zmienił się w zmęczonego mężczyznę o smutnych oczach. Marta, która nie była szczególnie pracowita, nie wychodziła z domu, przybierała na wadze, domagała się coraz więcej prezentów i zaangażowania.

Nie miałam ochoty do nich przychodzić: Janek przygotowywał kolację po pracy, a Marta oglądała telewizję, jedząc kaloryczne jedzenie i opowiadając mi z pełnymi ustami o tym co się dzieje w jej ulubionym serialu. Nie było to zbyt przyjemne.

Pewnego razu spotkaliśmy się z Jankiem w mieście i zaproponowałam, żebyśmy poszli do kawiarni, napili się herbaty i porozmawiali o ich życiu i przyszłym dziecku. Niechętnie się zgodził i na chwilę zmienił się z powrotem w tego miłego chłopaka z błyskiem w oku. Co prawda wyglądał teraz dość niechlujnie - pogniecione ubrania, zarost i worki pod oczami. Ale wciąż był sobą.

Wtedy byłam już sama, a Janek przyciągał mnie swoim urokiem. W końcu ja też jestem człowiekiem. Ale był mężem mojej przyjaciółki, więc nie miałam innego wyjścia, jak tylko zachować spokój i udawać, że puszczam oko do kelnera.

Wtedy Marta zrobiła awanturę. To była kłótnia z krzykami, bluzgami, potłuczonymi naczyniami i wezwaniem policji. Przyszła matka miała jakieś urojenia i postanowiła napomknąć swojemu mężczyźnie o tym, że wciąż nie wręczył jej pierścionka. W konsekwencji Janek również nie wytrzymał i na całym osiedlu było słychać kłótnię. Marta wyprowadziła się do swoich rodziców.

Kilka dni później zadzwonił do mnie Janek i zaprosił mnie na spacer. Powiedział, że nie może znaleźć sobie miejsca z powodu całej zaistniałej sytuacji. Zgodziłam się i przez chwilę spacerowaliśmy po mieście. W tym czasie znowu rozmawialiśmy, wspominaliśmy, jak wyglądało nasze życie, zanim się poznaliśmy. I... właśnie w tym momencie wszystko się zmieniło. Został u mnie na noc.

Kiedy powiedzieliśmy o wszystkim Marcie, jej reakcja była co najmniej dziwna. Powiedziała, że nie chce widzieć żadnego z nas i po prostu wykreśliła nas ze swojego życia. Jej rodzice to potwierdzili. Nigdy więcej się z nami nie skontaktowała. Widziałam ją później, spacerującą z wózkiem, ale nie miałam ochoty do niej podchodzić.

Jesteśmy teraz razem z Jankiem. Ponadto jestem w piątym miesiącu ciąży i bardzo się z tego cieszę. Mieszkamy razem z Jankiem, jesteśmy szczęśliwi, a jeśli dochodzi do sprzeczek, to udaje nam się je zakończyć w ciągu kilku minut wypadem na lody. Najwyraźniej nauczyłam się niektórych zawiłości życia małżeńskiego na cudzym przykładzie. Jesteśmy szczęśliwi.

Jedyną przykrą rzeczą jest to, że rodzice Janka mnie nie akceptują. Nadal są w kontakcie z Martą i uważają ją za swoją synową. Janek opowiadał, że ciągle pomagają Marcie finansowo i opiekują się dzieckiem.

Tyle że niedługo też urodzę dziecko. Co mam wtedy zrobić? Czy nie zamierzają go zaakceptować? Z jednej strony nie przeszkadza mi to zbytnio, ponieważ zależy mi tylko na Janku, ich synu. Ale z drugiej strony, oczekuje wyrozumiałości i spokoju. Zasadniczo uratowałam Janka przed depresją. Tyle że według nich jestem żmiją.

Gdy patrzę wstecz i zadaję sobie pytanie, czy chciałabym coś zmienić w tej sytuacji, zdaję sobie sprawę, że nie. Moim zdaniem postąpiłam słusznie. Uratowałam mojego mężczyznę przed okropnym losem i pozostałam u jego boku. Jeśli to przeznaczenie, to czy nie powinnam zrobić wszystko, co w mojej mocy, by osiągnąć cel? Myślę, że powinnam.