Świat jest taki, jaki jest, a dla wielu nie jest nalepszy i najłagodniejszy. Dlatego wydarzenia takie jak to, co stało się z nowojorką Jillian Rogers, zasługują na szczególną uwagę. Według niej nie wysiadła z wagonu, ale dosłownie unosiła się w powietrzu z powodu rosnących emocji. Więc co ona zobaczyła?
Wagon metra, ponury wieczór, nieznajomy i ... szara plamka na jasnym kocu
To był kociak i to bardzo głodny! Mężczyzna ostrożnie zawinął dziecko w koc i starannie karmił z butelki. Widok, którego najmniej spodziewasz się zobaczyć w metrze dużego i obojętnego miasta.
Rogers nie mogła się oprzeć, podszedła i zaczęła rozmowę. Mężczyzna powiedział, że po powrocie z pracy znalazł kociaka w alejce między budynkami. Na dworze jest już bardzo zimno, a maluszek też płakał z głodu i strachu. Decyzja była natychmiastowa, zdał sobie sprawę, że musi przynajmniej nakarmić i ogrzać kociaka. Co robi z różnym powodzniem - nie ma doświadczenia. Jako założycielka schroniska dla zwierząt Rogers była głęboko poruszona.
Ale potem pociąg zbliżył się do jej stacji i musiał awysiąść. Nie miała czasu zapytać nieznajomego o imię.
Takie działania ludzi przywracają przekonanie, że jeszcze nie wszystko jest stracone, że na świecie jest jeszcze dużo dobroci i miłosierdzia.
Główne zdjęcie: lemurov.net