Każdy z nas ma swoje własne marzenie. Wielkie, różowe, w fioletowych okularach, marzenie całego życia, za które można umrzeć. Wydaje się, że jesteśmy gotowi zrobić wszystko, aby je spełnić. Wszystko poza tym, co najbardziej oczywiste. Regularnie dostajemy szansę, by przenieść je ze świata wirtualnego do realnego i zacząć żyć tak, jak zawsze o tym marzyliśmy. Gdzieś natrafiamy na odpowiednią książkę, przydatny artykuł, słyszymy pewną rozmowę, „przypadkowo” wpadamy na osobę z odpowiednimi znajomościami itp. Jedyne co musimy zrobić, to podjąć wysiłek, aby ułożyć puzzle w całość:
„Czasami myślę, że tam na górze jest zespół kreatywny. To jest ich praca. Kreatywna. Pomaganie ludziom w spełnianiu ich marzeń.
W poniedziałek o 9:00 mają briefing i omawiają aktualne marzenia. Kierownik działu odczytuje nowe marzenia z planety Ziemia, a wszyscy inni wpisują je do swoich notatników. Adam marzy o tym, żeby zostać pisarzem. Ernest marzy o tym, żeby zostać kucharzem.
Natalia jest fotografem. Na przykład.
Wtedy kierownik mówi z takim entuzjazmem: „Do dzieła! Jesteśmy świetnym zespołem! Jesteśmy profesjonalistami!”.
Właśnie zaczęli. Wymyślają jakieś niesamowite scenariusze i wątki. Precyzyjnie obliczają czas i miejsce, aby doprowadzić człowieka do spotkania z przypadkowymi osobami. Tworzą plan i harmonogram. Koordynują działania z innymi grupami, aby sen Adama nie wpłynął w żaden sposób na sen Ernesta. Wykonują ogromną ilość pracy. Nie śpią w nocy, nie widzą dzieci ani kota. Marzą, że po tym projekcie na pewno poproszą kierownika o urlop.
Oto projekt gotowy. Wszystko zostało zaakceptowane.
Nadchodzi dzień X. Jest zaznaczony na czerwono w kalendarzu. Wszystko jest dostosowane do wydziału astrologii. Bliźnięta i Baran, tak jak powinno być.
Człowiek wychodzi z domu. Zdaje sobie sprawę, że zapomniał kluczy. Wraca do domu po klucze, spóźnia się na autobus. Ma okropnego kierownika i deadline. Dzwoni po taksówkę i zdaje sobie sprawę, że zostanie dziś bez obiadu, ponieważ musi oddać za taksówkę ostatnie pieniądze. Będąc w kiepskim nastroju siada do samochodu. Taksówkarz postanawia poprawić nastrój i włącza radio. Gra „Best Day Ever”. Człowiek prosi przełączyć na coś innego. Na kolejnej stacji radiowej mówią, że trwa rekrutacja do szkoły artystycznej. Numer telefonu powtarzają dwa razy. Taksówkarz mówi: „Trwa rekrutacja. Moja siostrzenica akurat dobrze rysuje. Ma teraz pięć lat, jednak wszyscy mówią, że jest utalentowana”.
Mężczyzna odpowiada smutno: „Ja też w dzieciństwie dobrze rysowałem”.
Powtarzają jeszcze raz ogłoszenie.
Tam, na niebie, wszyscy patrzą na niego trzymając kciuki. Nikt nie oddycha. Nikt się nie rusza. Nikt nie idzie do toalety.
Mężczyzna zapisuje numer telefonu.
Cały zespół kreatywny się cieszy. Otwierają szampana. Wszyscy biją brawo i śmieją się. Ktoś podnosi drugą osobę. Ktoś z radości zaprosił koleżankę na randkę.
Mężczyzna wrócił do domu. Opowiedział żonie. Ona mówi do niego: „Co ty wymyśliłeś? Co to za bzdury?”.
Mężczyzna mówi: „Rzeczywiście, co ja sobie myślę! Jakieś bzdury. Nie rysowałem od dziecka. Tak, ostatnio o tym myślałem. Chciałem nawet kupić pędzle. Ale nie miałem zbyt wiele pieniędzy. Jakże ja mogę tam pójść? Przecież będą się śmiać...”.
A tam w górze, na niebie, wszyscy mówią: „O co chodzi?! Jak to się stało?”.
Ktoś zrzuca papiery ze stołu mówiąc: „Już nie mogę tu pracować!!!”. Randka zostaje odwołana. Dyrektor wzywa kierownika działu spełniania marzeń żądając raportu. Czyja to wina? Co jest nie tak? Nikt nie dostaje premii. Żadnego urlopu. Dzieci i kotka nudzą się w domu.
W każdym razie, nie denerwujmy Wszechświata. Tam naprawdę się starają. Pracują bez żadnych urlopów.
Nie róbmy tego”.
Główne zdjęcie: fit4brain.com