Mieszkałyśmy razem z matką, ponieważ ojciec zostawił nas, gdy miałam 6 lat i później nie było z nim praktycznie żadnego kontaktu. Matka wychowywała mnie sama według własnego uznania - ciągle byłam besztana za byle co.
Za kiepską ocenę w szkole po prostu biła mnie po rękach i głowie, obrażała, mówiła, że jestem głupia jak mój ojciec. Byłam przestraszona i często nie chciałam wracać do domu, gdyż rzadko kiedy wieczór mijał spokojnie. Pewnego razu poskarżyłam się ojcu, gdy go zobaczyłam. Myślałam, że zabierze mnie do siebie. Jednak obiecał tylko, że porozmawia o tym z matką, a potem nie widziałam go przez dwa lata. Nie wiem czy to zrobił czy nie, ale zachowanie mojej matki wobec mnie wcale się nie zmieniło. Skończyła studia wyższe, była kierownikiem zakładu produkcyjnego i ciągle powtarzała mi, że z takim podejściem do nauki nie zdołam niczego w życiu osiągnąć. W domu panowała żelazna dyscyplina - według mojej matki miała ona mi pomóc w życiu.
Mam teraz 28 lat i od dwóch lat moja mama nie żyje. Kiedy zdiagnozowano u niej nowotwór, do ostatniej chwili wierzyła, że zostanie wyleczona, bardzo cierpiała. Przed śmiercią przeprosiła mnie za wszystko, mówiąc, że jest jej przykro za to, co mi zrobiła, jednak zrobiła to dla mojego dobra. Ale ja nie mogłam jej wybaczyć nawet przed śmiercią, więc powiedziałam jej, że zniszczyła całe moje życie, moje dzieciństwo i zamieniła je w piekło. Nie wybaczyłam jej, nie obchodziło mnie to wtedy, ale teraz bardzo żałuję, że nie zrobiłam tego. Powinnam była po prostu skłamać, żeby nie musieć teraz cierpieć z tego powodu. Teraz myślę, że może ona cierpi przez to, że jej nie wybaczyłam, jednak nie wiem, co mam teraz zrobić.
Główne zdjęcie: youtube