Może los naprawdę nas prowadzi. Tego dnia wszystko układało się nie po mojej myśli. Mój budzik nie zadzwonił, przed wyjściem zorientowałam się, że zapomniałam wyłączyć wodę w zlewie, w tym czasie wpadła gąbka i woda zaczęła się zbierać. Następnie spóźniłam się na autobus i postanowiłam złapać stopa.

Podjechał piękny SUV, wydawało mi się w nim coś dziwnego, ale byłam spóźniona, więc wsiadłam. Powiedziałam mężczyźnie dokąd potrzebuje dojechać. Mężczyzna zdawał się mnie nie rozumieć, więc powtórzyłam, wspominając o punkcie orientacyjnym, o którym wszyscy w mieście wiedzieli.

Kierowca przez cały czas milczał, a gdy dojechaliśmy na miejsce, próbowałem dać mu pieniądze, ale w milczeniu potrząsnął głową, dając mi do zrozumienia, że nie ma potrzeby. Do wieczora zdążyłam już o nim zapomnieć.

Praca mnie wykańczała, więc z trudem doczekałam się wieczora i poszłam do domu.

Gdy jednak wyszłam, zobaczyłam ten sam samochód, a obok niego kierowcę, który mnie podwiózł. Trzymał w ręku bukiet kwiatów i kartkę: „Cześć, jestem Krzysiek. Jestem głuchoniemy, ale jestem dobrym człowiekiem. Poznajmy się”. Nie mogłam zrozumieć, czy to żart, więc dopisał na kartce: „Potrafię czytać z ruchu warg”.

Odeszłam, nie zabierając bukietu. Jeśli to był żart, to nie było to zabawne, ale jeśli to była prawda, to nie potrzebowałam takiego związku.

Chociaż tak naprawdę chciałam rozpocząć związek - byłam singielką od dawna, ale z jakiegoś powodu bardzo mnie to krępowało i wydawało się wtedy skomplikowane.

Następnego dnia znów na mnie czekał, a potem znów, jakieś dwa tygodnie później postanowiłam dać szansę. Podeszłam i powiedziałam mu, że możemy pójść do kawiarni.

Okazało się, że to naprawdę dobry mężczyzna. Mówiłam, a on uważnie obserwował moją twarz, czytając z ruchu warg - na początku mnie to krępowało, ale potem się przyzwyczaiłam. Odpowiedź szybko wpisywał na swoim smartfonie. Utrudnieniem było też to, że wiele osób na nas patrzyło.

Cztery miesiące, które spędziliśmy ze sobą były najszczęśliwsze. Wolny czas poświęcałam na naukę języka migowego. Oczywiście czasami się myliłam, ale dobrze sobie radziłam. Oświadczył mi się. Zgodziłam się wyjść za mąż.

Poznanie moich rodziców było bardzo skomplikowane. Mama źle zareagowała zarówno na niego, jak i na wiadomość o ślubie. Kiedy zostałyśmy z mamą same, próbowała mnie od tego odwieść, zresztą nie tylko ona. Mówili mi, jak ciężko będzie z nim komunikować się w towarzystwie, jak trudno będzie to zrobić dzieciom itd. Nie zwracałam na to uwagi. Dla mnie to był tylko drobiazg, nie wpływał na nasze życie ani na moje uczucia, ale dla nich to było po prostu nie do przyjęcia.

Pobraliśmy się. Przyszło tylko kilku moich przyjaciół, rodzice nie przyszli na mój ślub - powiedzieli, że ich zawiodłam.

Moje życie wcale nie różni się od tego, jak wyglądało kiedyś. W gronie przyjaciół jest czasem ciężko, nasi znajomi nie rozumieją języka migowego, a czekanie, aż mój mąż napisze na telefonie zajmuje trochę czasu. Oczywiście przekazuję to, co on mówi, ale znajomi są skrępowani.

Jesteśmy małżeństwem od ośmiu lat - nasz siedmioletni syn bardzo dobrze zna język migowy i porozumiewa się z ojcem. Nie ma problemów ze słuchem ani mową. Dopiero kilka lat po narodzinach naszego syna jego babcia zaczęła odwiedzać nas, ale widzę, że nadal czuje się nieswojo w towarzystwie mojego męża. Nie wiem jednak dlaczego. Może czuje zakłopotanie i wstyd przez to, że nie zaakceptowała go od razu.

Główne zdjęcie: storytail