Mój problem polega na tym, że mąż jest zbyt „domowy”. I zawsze taki był.
Jesteśmy małżeństwem od 15 lat i mamy dzieci. Paradoksalnie prowadzi tryb życia niezbyt młodego człowieka. Rano wychodzi do pracy, po pracy wpada do sklepu no i potem do domu i od razu do kuchni coś zjeść. Nie interesują go żadne hobby, nie uprawia sportu, nigdzie nie wychodzi. Najważniejsze to się najeść, zrobić coś w domu, posprzątać i wcześnie iść spać.
Ja jestem zwolenniczką innego trybu życia. Przychodzę do domu, ćwiczę, dopiero potem idę coś zjeść. Próbowałam go namówić, żeby zrobić coś wspólnie, ale zawsze ma jakąś wymówkę. Jak idziemy w gości, to zawsze szybko chce wychodzić. Albo praca i obowiązki, albo do spania. Jest jak idealny mąż, ale nudny. Kiedy wyjeżdżamy za miasto do domku letniskowego, schemat jest ten sam - naprawić coś, posprzątać, a potem spać.
Doradźcie mi coś, proszę. Ja też jestem zajęta, mam wymagającą pracę. Ale wykorzystuję mój czas maksymalnie, jak tylko się da. Dbam o to, by jedzenie było wcześniej przygotowane, utrzymuję wszystko w porządku. Mój mąż działa jak w zegarku. Tak przyzwyczaili go do tego jego rodzice. Ma wiele atutów, ale jest nudny i to nie dla mnie. A patrząc na niego, czasem ja też nie mam ochoty na sport czy hobby. To tak, jakby ciągnął mnie w dół razem ze sobą.
Jak fajnie byłoby chodzić razem na jakieś zajęcia, siłownię, rower. A on ma sprawy do załatwienia i musi się wyspać. Seks w weekendy. To jest po prostu rutyna.
Różnica wieku to 2 lata, nie mamy jeszcze 40 lat.
Główne zdjęcie: ispovedi.com