Nigdy nie potrafiłam znaleźć wspólnego języka z moją teściową. Ze względu na to, że mieszkaliśmy z mężem w moim domu, po prostu zabroniłam jej przychodzić do nas. Nie odwiedzałam jej, ponieważ nie chciałam się niepotrzebnie denerwować.
Podczas gdy ja nic jej nie mówiłam, ona lubiła kręcić się po moim domu i wprowadzać własne zasady.
Według niej „nie potrafię dobrze gotować, nie potrafię dobrze prać, nie potrafię dobrze sprzątać. I nie potrafię zadowolić męża”.
Na początku starałam się ignorować to co mówi i próbowałam jej wytłumaczyć, że nie powinno jej to obchodzić, gdyż to moja rodzina. Teściowa wydawała się rozumieć, zgadzać, przytakiwać, ale po 15 minutach zaczynała wszystko od nowa.
Nie mogłam więcej tego znosić, gdy w salonie, w którym wisiał portret moich zmarłych rodziców, musiałam jeszcze powiesić portret teściowej.
Cóż to była za prośba? Byłam tak wściekła, że powiedziałam do niej:
- Nigdy już więcej proszę nie przychodzić do mojego domu. Proszę wyjść!
Z czasem się uspokoiłam. Nareszcie miałam spokój i mogłam przestać się denerwować za każdym razem, gdy rozlegał się dzwonek lub pukanie do drzwi. Teściowa przestała przychodzić.
Wczoraj postanowiłam wyjść z pracy trochę wcześniej...
Chcieliśmy z mężem uczcić naszą pierwszą rocznicę ślubu. Postanowiłam zrobić mu miłą niespodziankę: kupiłam prezent, przyrządziłam kolację, kupiłam nawet butelkę czerwonego wina...
Wróciłam do domu i próbowałam otworzyć drzwi, ale bez skutku. Zdałam sobie sprawę, że po drugiej stronie zamka wsunięty jest drugi klucz.
„Kurczę, wrócił wcześniej, więc nie uda się zrobić niespodzianki” - byłam trochę zawiedziona. Po prostu nie zdawałam sobie jeszcze sprawy, co mnie czeka później...
Mąż otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka. Wyglądał na przestraszonego.
Postanowiłam nie przywiązywać do tego wagi. Przyrządziliśmy kolację, ustawiliśmy mały stolik w sypialni, zapaliliśmy nawet świeczki. Gdy po romantycznej kolacji zaczęliśmy miło spędzać czas, nagle z szafy wyszła moja teściowa!
Po prostu zaczęła cicho przemieszczać się w kierunku drzwi. Nie od razu zorientowałam się, co się stało. Chwyciłam za szlafrok i krzyknęłam:
- Proszę się zatrzymać! Co Pani wyprawia? Co Pani robiła w mojej szafie?
- Chciałam zobaczyć, w jakich warunkach mieszka obecnie mój syn. Oczywiście widzę, że macie tu bałagan, w sumie nie spodziewałam się, że będzie inaczej. Synu, ja już pójdę, zadzwonię do ciebie później.
- Dlaczego Pani podglądała? Czy nie można było od razu powiedzieć, że Pani tu jest? Proszę wyjść natychmiast! Potem wróciłam do męża i powiedziałam:
- Co się z tobą dzieje?! Wiedziałeś, że mama jest w szafie i nic nie powiedziałeś?
- I tak by nic nie zauważyła. Gdy poszłabyś później do łazienki, wypuściłbym ją. Nie chciałem ci mówić, że przyjechała do nas. Nie chciałem zepsuć tego dnia. To była jedyna opcja.
Proszę mi powiedzieć, czy to w ogóle normalne, że mąż tak uważa? Dlaczego tak jest? Straciłam panowanie nad sobą i postanowiłam, że tym razem niech wynosi się razem ze swoją matką.
Główne zdjęcie: youtube