- Szczerze mówiąc, nie rozumiem, czego one oczekują ode mnie, Wiktoria i jej matka! - mówi pięćdziesięcioletnia Ewa - Kiedyś często się widywałyśmy, czasem w sklepie, czasem na ulicy.
Mieszkamy na tym samym osiedlu, one ciągle chodziły z wózkiem, albo jedna, albo druga, albo obie razem, i ciężko było przejść obok. Kiedyś Wiktoria powiedziała mi, gdy natrafiłam na nią: „Pani Ewo, w tym wózku jest Pani wnuczka!”. A ja powiedziałam: „Wiem, i co z tego?”. Doprawdy, co ja miałam zrobić? Nie rozumiem!
Syn Ewy i dwudziestoletnia Wiktoria znają się od dziecka - razem chodzili do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Ewa zna matkę Wiktorii całkiem dobrze. Swego czasu były nawet przyjaciółkami, na zmianę odbierały dzieci z zajęć i zabierały je na dodatkowe zajęcia. Potem Ewa przeniosła syna do innej szkoły, lepszej, więc przestały się przyjaźnić, jedynie mogły się przywitać z matką Wiktorii.
Dzieci dorosły, skończyły szkołę i studia i nagle, trafiając na siebie u wspólnych znajomych, zaczęły się spotykać.
- Nie mieszałam się w sprawy syna! - mówiła Ewa. - Byli już wtedy pełnoletni, a mój syn mieszkał osobno, wynajmując pokój. Pewnego dnia zobaczyłam w mediach społecznościowych jego zdjęcie z Wiktorią, na którym się przytulają i zdziwiłam się, że to stara znajoma... Zapytałam syna, czy spotyka się z Wiktorią. On zaś wymijająco odpowiedział. No cóż, nie wtrącałam się w nie swoje sprawy.
Któregoś razu zadzwoniła do mnie matka Wiktorii: „Chodzi o dzieci, powinniśmy się wszyscy spotkać, porozmawiać. Wiktoria jest w ciąży...”.
Ewa stanowczo odmówiła, nie chciała się spotykać.
- Gdyby dzieci miały szesnaście lat, to oczywiście można byłoby się spotkać i zdecydować, co robić dalej. Jednak miały wtedy dwadzieścia trzy lata. Powiedziałam, że załatwią to bez naszego udziału. Choć oczywiście poinformowałam syna o tej rozmowie i zapytałam, co planuje teraz zrobić...
Według Ewy jej syn wątpił czy dziecko jest jego. Małżeństwo nie wchodziło w grę. Jej syn też nie chciał dziecka, o czym od razu powiedział swojej dziewczynie. Wiktoria nie chciała słyszeć o aborcji, razem z matką postanowiły wychowywać dziecko samodzielnie. Półtora roku temu Wiktoria urodziła dziewczynkę, wychowuje ją razem z matką.
Zaraz po porodzie Wiktoria złożyła pozew o ustalenie ojcostwa i alimenty. Przeprowadzono test DNA, który wykazał, że syn Ewy jest ojcem tego dziecka.
Teraz syn Ewy płaci alimenty, nie widuje się z dzieckiem, nie ma kontaktu ani z Wiktorią, ani z jej matką. To był dla niego dość trudny okres i nie chce, żeby mu o tym przypominano. Ewa nie rozmawia z synem na ten temat.
- Kto zresztą lubi rozmawiać o błędach młodości? - mówi Ewa. - To byłą dobra lekcja. Myślę, że wyciągnął wnioski...
- Hm. Cóż, dobrze jest móc po prostu zapomnieć o błędach, wyciągnąć wnioski i zacząć życie od nowa. Tyle, że niestety nie każdy ma taką możliwość...
- Masz na myśli Wiktorię? - Ewa wzruszyła ramionami. - Przecież miała wybór! Zdecydowała się urodzić, zaproponowano jej inne rozwiązanie, byliśmy gotowi za wszystko zapłacić, ale postanowiła zrobić inaczej... Zrozumiałabym, gdyby coś jej obiecali - ślub, wspólne wychowanie dziecka. Albo wzięliby ślub, urodziłoby się dziecko, a potem rozwiedliby się po kilku latach - dosyć często to się zdarza. Ale tak się nie stało. Nikt nie oszukiwał. Wiktoria od samego początku wiedziała, że jeśli urodzi dziecko, to będzie je wychowywać z matką... Nie ma co się obrażać!
Syn Ewy mieszka teraz w zupełnie innej dzielnicy, ma dziewczynę, tym razem jest to poważny związek, zdaje się, że mówią o ślubie. Dziewczyna od początku wiedziała o dziecku. Nie jest zachwycona z tego powodu, ale jakoś to zaakceptowała.
Wszystko toczy się swoim torem. Ewa często spotyka na ulicy Wiktorię i jej matkę, czasem z dziewczynką, ale przechodzi obok nich zupełnie obojętnie. I najwyraźniej kobiety są tym zranione.
- Nie wiem, czego ode mnie oczekują! - mówi Ewa. - Dlaczego muszę mieć jakiekolwiek uczucia do ich dziecka? No dobrze, wnuczka, no i co z tego? Naprawdę nie interesuje mnie, jak one się mają. Dla mnie to cudze dziecko!
Czy Ty również uważasz, że babcia powinna zachowywać się zupełnie inaczej? Okazać zainteresowanie, nawiązać kontakt, może nawet pomóc finansowo? Mieć poczucie winy wobec dziewczyny - przynajmniej z powodu zachowania swojego syna?
A może Ewa zachowuje się zupełnie normalnie? Przecież ona nie jest dziewczynie nic winna. Jej syn płaci alimenty na dziecko i tyle…
Główne zdjęcie: youtube