Mam dwoje dzieci, teraz już dorosłych. Syna i córkę. Mój syn ma wspaniałą żonę. Synowa jest rozsądną dziewczyną, dba o porządek w domu. Mają już dziecko. Mieszkają w innym mieście. Synowa ma własne mieszkanie. Syn ma dobrą pracę, więc na razie nie planują przeprowadzki.

Córka natomiast jest osobą niepoważną. Znalazła sobie chłopaka i trzyma się go kurczowo. Uważam, że nie pasuje do niej. Malwina zdobyła wyższe wykształcenie, a ten młody człowiek skończył jedynie szkołę średnią. Przyjechał do stolicy pracować na budowie. Jednak nie potrafię przemówić do rozsądku mojej córce, gdyż mówi, że go kocha.

Przed ślubem mój zięć mieszkał w akademiku. Postanowili urządzić skromne wesele. „Nie mamy pieniędzy na wielką uroczystość” - oznajmiła Malwina. „Spędzimy czas z rodzicami w kawiarni”. Czyli nie ma pieniędzy na przyjęcie weselne, ale na kawiarnię jak najbardziej. Na weselu powiedziałam, że mam mieszkanie po matce. Udostępnię mieszkanie córce i zięciowi, żeby mogli tam zamieszkać. Przecież nie mogą mieszkać w akademiku. Mieszkanie stoi puste. Chodzi o to, że nie chcę go wynajmować. Można trafić na takich lokatorów, którzy nie dość, że zniszczą całe mieszkanie, to jeszcze będę winna pieniądze sąsiadom. Zanim umarł mąż zrobiliśmy tam remont i wykorzystaliśmy do tego drogie materiały.

Postanowiłam, że nie będę ani sprzedawać, ani wynajmować mieszkania. Niech na razie mieszka tam moja córka. Po mojej śmierci razem z bratem mogą sprzedać nieruchomość i podzielić pieniądze. Tak, mój syn ma teraz dach nad głową, ale tak naprawdę jest to mieszkanie jego żony. W życiu wszystko może się zdarzyć. Nie chcę, żeby córka dostała mieszkanie w stolicy, a syn został z niczym.

„Razem z Arkiem postanowiliśmy przeprowadzić się do jego miasta” - powiedziała do mnie córka. „Dlaczego? Ludzie chcą przeprowadzić się do stolicy, lecz ty przeprowadzasz się na wieś. Przecież masz taką dobrą pracę. Rzucisz pracę, przeprowadzicie się z Arkadiuszem i co dalej? Później będzie znacznie trudniej znaleźć pracę, jest wielu ludzi, którzy chcą dobrze zarabiać” - próbowałam przekonać Malwinę. Córka powiedziała, że jej mąż niezbyt dobrze sobie tu radzi, do tego musi pomóc bratu dokończyć budowę domu. Jego krewni obiecali, że pomogą jej znaleźć pracę.

„Gdyby tak łatwo było dostać tam pracę, Arkadiusz nie musiałby tu przyjeżdżać”, dodałam, ale Malwina nie chciała mnie słuchać. Zrobiła to, co uważała za słuszne. Po prostu rzuciła pracę. Pięć miesięcy później wróciła. Zauważyłam, że moja córka jest w ciąży. „Mamo, przyjechałam na chwilę, chcę załatwić wszystkie sprawy związane z mieszkaniem, a potem wracam. Arek na mnie czeka” - powiedziała wesoło córka. „Jakie mieszkanie?” - zapytałam. „Masz tu mieszkanie?”. „Chodzi mi o mieszkanie po babci. W którym mieszkaliśmy” - Malwina spojrzała na mnie ze zdziwieniem.

„Chodzi o to, że już niedługo pójdę na urlop macierzyński, nie znalazłam tam pracy, więc utrzymujemy się tylko z pieniędzy, które zarabia Arek. Jednak tego nie wystarcza. Musimy rezygnować z wielu rzeczy. Przecież jesteśmy młodzi, chcemy jeszcze czerpać radość z życia, tym bardziej, że niedługo pojawi się dziecko, a to oznacza dodatkowe wydatki. Mamo, podarowałaś nam mieszkanie na ślubie, więc dlaczego teraz nie dotrzymujesz słowa?” - próbowała przekonać mnie córka.

Być może Malwina w ogóle nie powiedziałaby mi o swoich planach związanych z nieruchomością, ale w akcie notarialnym było moje nazwisko, więc bez mojej wiedzy nie można było nic zrobić.

„Przecież znasz jaką podjęłam decyzję. Nie podarowałam wam mieszkania, po prostu pozwoliłam w nim zamieszkać. Teraz też możecie tam wrócić, ale nie pozwalam wam ani wynajmować, ani sprzedawać tego mieszkania” - powiedziałam stanowczo.

Malwina nie była zadowolona z mojej odpowiedzi. Zaczęła płakać. Ze łzami w oczach zaczęła mówić, że nie bez powodu jej teściowa ciągle mówiła, że zostawiam dzieci bez dachu nad głową. Teściowa wszystko robiła dobrze. Jeden syn dostał dom po babci, który teraz buduje, drugi mieszkanie po babci, a trzeci mieszkanie po ciotce. „A ty jesteś egoistką. Niektórzy celowo przeprowadzają się na wieś, żeby móc wynajmować swoje mieszkanie w stolicy i mieć dodatkowe pieniądze do emerytury. W naszej rodzinie jest zupełnie inaczej”.

Ale jej słowa nie sprawiły, że poczułam się winna. Byłam oczywiście zmartwiona, że moja córka będąc w ciąży jest zestresowana, ale nie zmieniłam swojej decyzji - mieszkanie miało być podzielone po równo między dzieci.

Oczywiście przykro mi było, że rodzina Arkadiusza się wtrąca w cudze sprawy. Do tego nastawiają córkę przeciwko własnej matce. W końcu, jeśli obliczyć kwotę, którą moja córka dostanie po mojej śmierci, będzie to więcej niż dwa mieszkania i dom w wiosce, gdzie mieszka Arkadiusz.

Oczywiście czas to zweryfikuje, ale uważam, że rodzice powinni postępować zgodnie ze swoim sumieniem, a nie próbować kogoś zadowolić. Moja córka obraziła się na mnie i pojechała na dworzec, nie jedząc nawet obiadu.

Rodzisz dzieci, wychowujesz je, a potem zaczynają w taki oto sposób się zachowywać. Dlaczego tak się dzieje?

Główne zdjęcie: zerkalo.cc