"Wszystko przez ciebie!" - złości się mąż...
- ...Więc całe zeszłe lato, po śmierci teścia, teściowa mieszkała z nami! - opowiada trzydziestodwuletnia Karolina. - Mąż ją przywiózł, powiedział, że to tylko na jakiś czas, bo nie mogła znieść, że jest teraz sama w domu. No dobrze, rozumiem, ale ile może trwać „jakiś czas”? Cóż, kilka tygodni, miesiąc, pomyślałam i byłam gotowa wytrzymać. Ale na pewno nie od połowy maja do września!
- Rozumiem. Czyli została u was do jesieni?
- Tak. Mieszkałaby dłużej, gdybym wcześniej nie narobiła zamieszania... Widzisz, nasze mieszkanie wcale nie jest takie duże. Sypialnia i duży salon z kuchnią. To w zasadzie jednopokojowe mieszkanie, do jasnej cholery! Dwie osoby, młoda rodzina, to w sam raz, ale goście to już problem. My w sypialni, teściowa na kanapie w salonie.
-Jest niewygodnie, ale przez jakiś czas można to tolerować...
- No ale nie da się tak żyć miesiącami! Chodzimy z mężem późno spać, teściowa zasypia przed dziesiątą. To oznacza, że nie możemy pójść do kuchni. W dodatku ona chrapie jak nie wiem co, a my musimy tego wysłuchiwać! Cóż, cały czas jest coś nie tak. Raz oglądała telewizję przez cały dzień na dużej głośności, bo już niedosłyszy, próbowała ugotować nam owsiankę na śniadanie, a co najważniejsze, zawsze deptała nam po piętach, bełkocząc. "Och, co robisz?", "Co to jest?", "Gdzie idziesz? Na jak długo?" Czemu mam to wszystko znosić? Nie mówię mężowi, dokąd idę ani po co idę, ale jej mam powiedzieć?
Kolejną przeszkodą było to, że Karolina i jej mąż aktywnie leczyli się wtedy na bezpłodność i planowali już kolejny krok z pomocą nauki. Teściowa Karoliny nie chciała w ogóle słyszeć na ten temat, na horyzoncie było sztuczne zapłodnienie, więc irytowały ją ciągłe pytania Haliny: „A dokąd idziesz? Dlaczego tak późno wróciłaś z pracy, poszłaś gdzieś, tak?
- Ma też taką głupią manierę, wiesz: patrzy oczami kota ze Shreka i "Pewnie już cię nudzę?", albo "Przeszkadzam ci!", albo "no dobra, pójdę, nie będę cię denerwować!". I ty musisz zaprzeczyć. "Nie, nie, Halinko, wcale nam nie przeszkadzasz, wręcz przeciwnie, cieszymy się, że jesteś z nami! Ugh!..."
Bliżej września Karolina stała się szczerze poirytowana obecnością teściowej. Wydawało się, że Halina nie ma zamiaru wracać do domu.
- A raz przy kolacji zwróciła się do męża z prośbą - trzeba iść, powiedzmy, "do tego mieszkania" i przynieść jej ciepłe ubrania, płaszcze i buty, bo na zewnątrz jesień, robi się chłodno - mówi Karolina. - Ogólnie rzecz biorąc, zdałam sobie sprawę, że nie planuje wracać do domu. Więc powiedziałam wszystko, co myślałam! Zapytałam, Halinko, jakie są twoje plany w ogóle? Jak długo zamierzasz z nami zostać? A ona na to - no pomieszkam trochę dłużej, jeśli nie będę ci zbytnio przeszkadzać... Mówię jej, że właśnie o to chodzi, że przeszkadzasz i to bardzo! Zarówno mnie, jak i swojemu synu. Jesteśmy młodą rodziną, myślisz, że potrzebujemy prywatności? Nie po to płacimy kredyt za to mieszkanie, żeby mieszkać z rodzicami! Rozumiem twoją sytuację, ale minęło wystarczająco dużo czasu, prawie cztery miesiące. Czas wziąć się w garść!
Teściowa zalała się łzami i pobiegła zbierać rzeczy, mąż Karoliny Marek pobiegł się za nią...
- Ogólnie wybuchł niezły skandal, ale byłam stanowcza i nie ugięłam się - opowiada Karolina. - Mój mąż starał się przemówić jej do rozsądku, że powinna wrócić do domu i żyć normalnie. W pewnym momencie trzeba to zrobić, prawda? Ponadto planowaliśmy naszą pierwszą próbę zapłodnienia in vitro, musiałam odpocząć i być w dobrym nastroju. A jak można odpoczywać, kiedy za ścianą słychać chrapanie? Kiedy wszystko jest irytujące?
Następnego dnia teściowa spakowała swoje rzeczy i pojechała do domu, wyraźnie obrażona. Nie tylko na Karolinę, ale też na Marka.
- Ze mną nie rozmawiała kilka miesięcy - opowiada Karolina. - Marek zadzwonił do niej, rozmawiała z nim przez telefon sucho - tak, nie, w porządku, to była cała rozmowa. Myślałam, że będzie płakać, szukać litości, prosić o zamieszkanie u nas - nie, nic z tych rzeczy! Cóż, szczerze mówiąc, nie martwiłam się zbytnio, miałam wystarczająco dużo czasu z teściową przez lato. Ale mój mąż był bardzo zdenerwowany. Powtarzał mi, żebym zadzwoniła do mamy, przeprosiła ją i wszystko naprawiła. Ale nie sądzę, żebym miała za co przepraszać. Powiedziałam prawdę i tyle. Nikogo nie obraziłam, nie krzyczałam - po prostu spokojnie stwierdziłam, że czas wracać do domu...
Pięć miesięcy temu Karolina w końcu zaszła w ciążę. Za pierwszym razem para nie powiedziała o tym nikomu, bojąc się zapeszyć. Potem Marek próbował zadzwonić do mamy, żeby powiedzieć jej, że będzie miała wnuka. Jednak Halina nie odbierała telefonów, jeden dzień, drugi... Marek pojechał do domu matki i tam dowiedział się od sąsiadki, że jego matka jest w szpitalu z chorym sercem. Co więcej, nie po raz pierwszy. Pierwszy raz, gdy poczuła się tak źle z sercem, że musiała wezwać karetkę i pojechać do szpitala, wydarzył się zaraz po powrocie do mieszkania...
Teraz sytuacja ze zdrowiem Haliny jest dość poważna.
- Mój mąż, oczywiście, opiekuje się mamą od tamtego dnia, kupuje jedzenie, zabiera ją do lekarzy - mówi Karolina. - Codziennie po pracy jeździ do niej i spędza u niej weekendy. Ale najsmutniejsze jest to, że obwinia mnie za to, co się stało! Mówi, że gdybyś wtedy nie wyrzuciła matki z domu, to może teraz by się to nie wydarzyło...
Marek jakoś oddalił się od żony, mimo długo wyczekiwanej ciąży, stał się wobec niej zimny i obojętny.
- Z pieniędzmi też zaczęły się problemy! - wzdycha Karolina. - Mąż przestał dawać mi wypłatę, ukrywa, ile ma pieniędzy, i dużo wydaje na utrzymanie teściowej. Spłaca tylko swoją część kredytu na mieszkanie i to wszystko... Nadal pracuję, więc nie ma tragedii, niedługo dostanę jeszcze zasiłek macierzyński. Ale co dalej? Marek nawet się do mnie nie odzywa! Zawsze w ponurym nastroju, przychodzi późno, je i śpi, czasem nawet słowa nie powie...
Jak dalej żyć?
Czy Karolina jest naprawdę winna, czy to przez nią teściowa zachorowała? Powinna była znosić gościa tak długo, jak to było konieczne? W końcu to była matka jej męża i była w trudnej sytuacji.
A może Karolina nie jest niczemu winna i postąpiła słusznie? Na początku była po stronie teściowej i pomagała jej i to wystarczyło. Cztery miesiące to dość czasu, żeby się uspokoić i dojść do siebie, a potem to już przesada.
Główne zdjęcie: zerkalo.cc