Niedawno zmarł mój ojciec, a ja wyrzuciłam z jego mieszkania kobietę, z którą mieszkał przez ostatnie piętnaście lat. Moi krewni uważają, że to, co zrobiłam, było podłe, ale ja jestem innego zdania. Gdyby to zależało ode mnie, skończyłaby już dawno na ulicy.
Moja matka odeszła, gdy miałam dziesięć lat - miała raka. Mój ojciec okazał się człowiekiem, który kompletnie nie potrafił żyć sam. Niemal natychmiast zaczął szukać sobie innej kobiety. Ja natomiast zostałam przekazana pod opiekę najpierw jednej babci, a potem drugiej babci. Nie mogę powiedzieć, że czułam się z tym źle, ale chciałam mieć swój własny kąt, a nie ciągle się przeprowadzać, wraz ze wszystkimi swoimi rzeczami znajdującymi się w plecaku.
Tata kilkakrotnie przedstawiał mnie różnym kobietom, kiedy zaczynał z nimi mieszkać. Zapewne zależało mu na tym, byśmy zostały przyjaciółkami, ale ja odbierałam to jako zdradę. Byłam na tyle mądra, by nie robić awantur, ale też nie chciałam nazywać byle kogo „mamusią”. Z resztą te kobiety nie mieszkały w naszym domu zbyt długo.
Kiedy miałam piętnaście lat, tata zamieszkał z Magdą. Chciałabym napisać, że od razu zrozumiałam, że jest to złośliwa osoba, ale tak nie było. Na początku nawet ją lubiłam.
Magda traktowała mnie dobrze, tak mi się wydawało, ale tylko na początku. Potem szybko zaczęła ustalać własne zasady. Moje zdanie nie było oczywiście brane pod uwagę. Bardzo mnie to irytowało.
Doprowadzić do awantury, gdy nastolatka jest w okresie buntu, jest bardzo łatwo. Magda wykorzystywała to regularnie. Na początku powoli doprowadzała mnie do punktu wrzenia, a kiedy wpadałam w szał, upewniała się, że ojciec albo był tego świadkiem, albo szybko się o tym dowiadywał.
Moje relacje z ojcem zaczęły się pogarszać z powodu ciągłych awantur z Magdą. Bolało mnie to, że mi nie ufał, natomiast jego wkurzało to, że ciągle byłam niezadowolona. Zwłaszcza, że Magda zawsze mówiła, że też ma córkę, ale ona mieszka z babcią, ponieważ Magda nie chciała utrudniać życia ojcu.
Dopięła swego - pewnego dnia ojciec spakował moje rzeczy i zabrał mnie do swojej matki, czyli mojej babci. Ona już wcześniej przeprowadziła się z miasta na wieś, gdyż po śmierci męża nic jej nie trzymało w mieście.
To całkowicie wywróciło moje życie do góry nogami - musiałam zmienić szkołę, gdyż do starej było bardzo daleko, znaleźć nowych przyjaciół i pogodzić się z tym, że ojciec wybrał Magdę, zamiast własnej córki. Tata przyjeżdżał przez pierwsze kilka miesięcy, ale nie chciałam go widzieć, więc przestał to robić.
Zaczęliśmy się lepiej dogadywać po moich dwudziestych urodzinach. Pojechałam do miasta, zaczęłam tam studiować i od czasu do czasu zaczęłam się z nim widywać. Poprosił mnie, żebym zamieszkała u niego, a nie w akademiku, ale odmówiłam, pamiętając jak było wcześniej. Nie widywałam się z Magdą, ale wiedziałam, że nadal mieszkają razem z ojcem, choć nie są małżeństwem.
Wyszłam za mąż, urodziłam dziecko, mój ojciec przyjechał kilka razy zobaczyć wnuka, a potem zasłabł i już nigdy nie wyzdrowiał.
Lekarze stawiali różne diagnozy, leczyli go w szpitalu i ambulatoryjnie, ale po ostatnim udarze został wypisany do domu z zaleceniem dalszej opieki. Razem z mężem zabraliśmy go do domu, ponieważ Magda pojechała do córki, aby pomóc przy wnuczce. Nagle okazała się potrzebna pomoc, kto by pomyślał!
Razem z mężem przywieźliśmy ojca do naszego domu, byliśmy przygotowani na długą rehabilitację, ale tata najwyraźniej nie chciał być dla nas ciężarem. Trzy dni później odszedł.
Magda płakała i wyrywała sobie włosy z głowy, biadoląc, że ona by się nim zajęła, opiekowała, karmiła łyżeczką. Miała do mnie ogromne pretensje, ale nie obwiniała mnie bezpośrednio, tak jak wtedy, gdy byłam dzieckiem.
Razem z mężem zajęliśmy się pogrzebem, podczas gdy Magda udawała pogrążoną w żałobie wdowę i zbierała pieniądze, które ludzie przynosili do niej. Czy powinnam powiedzieć, że nie dała ani złotówki na pogrzeb czy konsolację?
Mój ojciec był najbliższą mi osobą, nawet kiedy się kłóciliśmy. Przez ostatnie kilka lat nasze relacje były wspaniałe. Rozumiała, że może umrzeć, ale do końca nie chciałam w to uwierzyć.
Nie pamiętam co się działo przez pierwsze 40 dni. Konsolację zorganizowała teściowa, ponieważ ja nie byłam w stanie, a Magda po prostu nie chciała tego robić. Nawet nie przyszła. Na cmentarzu nic się nie zmieniło od mojej ostatniej wizyty, nawet stare bukiety nadal tam były. Sama wszystko posprzątałam.
Po 40 dniach udałam się do notariusza, aby przyjąć spadek. Okazało się, że połowa mieszkania należała wcześniej do mojej babci, więc dostałam od niej w prezencie, a część po ojcu należała do mnie, ponieważ ojciec nie miał innych spadkobierców. Nie miałam zamiaru pozwalać na to, by Magda mieszkała w tym mieszkaniu.
Na początku nie wierzyła, że mogę ją wyrzucić, próbowała nawet ze mną walczyć, ale zadzwoniłam na policję, pokazałam niezbędne dokumenty i poprosiłam o wyprowadzenie tej kobiety z mojego mieszkania. Magda była nawet zameldowana pod innym adresem. Kazali jej opuścić mieszkanie, a ona krzyczała, że zamierza mnie za to pozwać. Życzę jej powodzenia.
Najbardziej zaskoczyła mnie reakcja moich krewnych. Wszyscy uważali za swój obowiązek powiedzieć mi, że zachowałam się podle. Wiecie dlaczego? Ponieważ Magda wymyśliła świetną historyjkę, że porzuciłam ojca i pojawiłam się dopiero po jego śmierci, żeby podzielić spadek. Natomiast ona opiekowała się nim, nie mogła spać po nocach, wypłakiwała sobie oczy.
Nie potrzebuję takich krewnych. Niech przyjmą do siebie biedną Magdę i nigdy więcej do mnie nie dzwonią.
Główne zdjęcie: youtube