Iwona ma 27 lat. Jest młodą mamą przebywającą na urlopie macierzyńskim. Jak każda kobieta, Iwona bardzo chciała dogodzić swojemu mężczyźnie, więc starała się pomagać mu we wszystkim i nie obciążać go własnymi problemami. Jednak po tym, jak urodziła córkę, sytuacja uległa zmianie. Jednak nie znalazła zrozumienia i pomocy ze strony męża.
Przyjaciółka dobrze mi powiedziała, że to moja wina - skarży się Iwona. - Rozpieściłam go. Nie jest przyzwyczajony do obowiązków domowych i nie jest przyzwyczajony do pomagania mi. Odpoczywa w domu, więc nie rozumie, że jest mi potrzebny. „Pracuję od rana do wieczora, a ty jesteś w domu przez cały dzień. Tak czy inaczej jest ci o wiele łatwiej” - za każdym razem słyszę od niego to samo.
Córka Iwony i Dominika nie skończyła jeszcze roku. Jest bardzo energiczna. Potrafi wspiąć się na parapet w ciągu jednej sekundy, wdrapać się na stół kuchenny lub zrobić cokolwiek innego, co tylko przyjdzie jej do głowy. Jeśli wcześniej wystarczyło po prostu schować wszystkie niebezpieczne przedmioty, teraz to nie wystarczy. Córka wszędzie się wspina. Bierze taboret i włazi, gdzie tylko chce. Robi to wszystko w ciągu kilku sekund. Nie rozumie jeszcze słowa „nie można”, więc trzeba mieć ją cały czas na oku. To właśnie robi Iwona przez cały dzień. Chodzi wszędzie za córką i upewnia się, że dziewczynka nigdzie się nie wdrapie ani nie spadnie.
Najgorsze jest to, że obecnie jest zima i nie da się zbyt długo przebywać z małym dzieckiem na zewnątrz. Musi więc cały dzień siedzieć w domu. Iwona może odpocząć dopiero wtedy, gdy córka śpi w dzień. Jednak to nie trwa zbyt długo.
Kiedyś myślałam, że im starsze dziecko, tym jest łatwiej - narzeka Iwona - nic bardziej mylnego. Kiedyś nie było urlopu macierzyńskiego, tylko prawdziwy urlop. Córka była mała, tylko jadła i spała. Teraz życie zamieniło się w piekło. Nie ma ani sekundy spokoju.
Iwona radziła sobie ze wszystkim sama. Sprzątała, gotowała, robiła zakupy i opiekowała się dzieckiem. Miała nawet czas, by zrobić sobie paznokcie i poczytać coś ciekawego w Internecie. Teraz nie ma mowy o żadnym manicure, a prysznic bierze tylko wtedy, gdy córka śpi.
Dlaczego nie porozmawiasz o tym z Dominikiem? - doradza przyjaciółka Iwonie. - Przecież to też jego dziecko. Niech ci pomaga w weekendy. Zróbcie coś takiego, że jeden dzień w tygodniu Dominik będzie się opiekował dzieckiem. Ty z kolei idź na zakupy, do kosmetyczki, na kawę. Ty też potrzebujesz chwili wytchnienia.
Mąż Iwony wprawdzie nie wzbrania się pomagać jej po pracy, ale robi to bez większego entuzjazmu. Gdy tylko zostaje z córką, a ona zaczyna płakać, Dominik natychmiast pędzi do żony.
Iwono, długo jeszcze? - puka do łazienki. - Zofia płacze, a ja nie mogę jej uspokoić. Pewnie chce do ciebie.
Nie mogę mu niczego powierzyć - mówi Iwona. - Nie potrafi bawić się z córką, nie wie, jak odwrócić jej uwagę i jak ją czymś zainteresować. Cieszy się, gdy Zofia zaczyna płakać i od razu idzie do mnie.
Jasne, ponieważ ty zawsze jesteś obok! - mówi przyjaciółka. - Gdyby sam został w domu z córką, znalazłby sposób aby ją czymś zainteresować, ale ty nie dajesz mu takiej możliwości.
Iwona cierpliwie znosiła, aż pewnego dnia nie wytrzymała. Zrobiła Dominikowie awanturę. Powiedziała wszystko, co przyszło jej do głowy. Wspomniała, że przez ostatni rok ani razu nie wyszła z domu bez córki. I że jej też nikt nie uczył jak radzić sobie z małym dzieckiem, jakoś sama się tego nauczyła. Nie zapomniała wspomnieć, że Dominik obiecał pomóc jej z dzieckiem, tymczasem nic nie robi. Jej mąż wysłuchał i zgodził się z tym, że w weekend żona pojedzie na zakupy. W ten sposób ojciec miał opiekować się Zofią jeden dzień w tygodniu.
To jak? Jak poszło? Czy małżonek dobrze sobie poradził? - pyta przyjaciółka.
Było okropnie. Chyba nie mogło być gorzej! - opowiada Iwona.
Kiedy żona pojechała w sobotę na zakupy, Dominik poprosił swoją matkę, teściową Iwony, o pomoc. Relacje między synową a teściową od początku nie układały się zbyt dobrze. Teściowa oskarżyła Iwonę o bycie merkantylną, ciągłe wtrącała się w życie młodej pary i mówiła im, co mają robić. Emerytka opowiadała najbliższym różne okropne historie o synowej, które nie miały nic wspólnego z rzeczywistością.
Przez jakiś czas kobiety w ogóle nie rozmawiały ze sobą, ale po tym, jak urodziła się Zofia, postanowiły pogodzić się dla dobra dziecka. Jednak teściowa nie chciała spędzać czasu z wnuczką.
Kilka miesięcy temu Iwona po raz kolejny pokłóciła się z teściową, ale tym razem było to coś poważniejszego. Teściowa zagroziła nawet synowej, że odbierze jej dziecko i przejmie nad nim opiekę.
Dlatego, gdy Iwona wróciła w sobotę ze spaceru i zobaczyła w mieszkaniu swoją teściową, była w szoku. Podczas nieobecności synowej Pani Barbara sprawdziła wszystkie szafki, mówiła różne bzdury do syna i karmiła dziecko kaszą manną. Iwona jest przeciwniczką tego rodzaju jedzenia.
Teraz będzie miała kolejną okazję do opowiedzenia swoim przyjaciółkom i bliskim przerażającej historii o tym, jak jej synowa zostawiła dziecko i spędziła cały dzień nie wiadomo gdzie.
Gdy tylko Iwona weszła do domu, jej teściowa zaczęła się zbierać. Cieszyła się, że nie będzie już musiała niańczyć dziecka. Jednak Iwona nie mogła się uspokoić.
Nie rozumiem, o co tyle hałasu? Matka przyjechała mi pomóc i co z tego? Po co robić z tego aferę? - Dominik nie rozumiał, dlaczego jego żona zachowuje się w ten sposób. - Wrzeszczysz, jakbym zaprosił do domu nie wiadomo kogo. Nie zwracaj uwagi na to, co mama mówi o tobie swoim koleżankom. Co ty się nimi przejmujesz?
Może Iwona naprawdę przesadziła. Teściowa przyjechała do jej domu podczas jej nieobecności. Ale nic złego się nie stało. Dziecko żyje, jest zdrowe, zadbane, nakarmione. Po co się tak złościć? Czy może w tej sytuacji Dominik nie ma racji? Skoro zgodził się opiekować dzieckiem, powinien robić to sam, a nie dzwonić do matki i prosić o pomoc. Zwłaszcza, że jego matka niezbyt dobrze dogaduje się z Iwoną.
Główne zdjęcie: youtube