- Tak właśnie, Halusiu, wygląda sytuacja... Nigdy nie sądziłam, że mój syn będzie chciał mnie wyrzucić z własnego mieszkania... Pewnie popełniliśmy z Janem błąd w jego wychowaniu... - poskarżyła się Irena swojej najlepszej przyjaciółce przy herbacie...
Miały szczęście spędzić obok siebie większość swojego życia. Przyjaźniły się od czasów liceum. Przez pewien czas nie utrzymywały kontaktów. Los jednak sprawił, że kilkanaście lat później znów się spotkały. Irena i jej mąż, który jeszcze wtedy żył, kupili mieszkanie, które przez przypadek znajdowało się w tym samym bloku, w którym mieszkała Halina. W ten oto sposób już od wielu lat mieszkały w tym samym budynku i w tej samej klatce. Irena mieszka na piątym piętrze, a Halusia na szóstym. Mają nawet własny alfabet Morse'a. Trzy stuknięcia w kaloryfer - alarm. Cztery - spotkajmy się przy herbacie...
- Och, Irencia, jak to jest możliwe? Czy Sergiusz mógłby to zrobić? Poczekaj, nie wyciągaj pochopnych wniosków. - Halina cały czas dotykała serwetkę ażurową, która leżała pod czajnikiem.
- Na co tu czekać, Halcia! To jasne jak słońce! Rozpieściliśmy go, więc wyrósł na egoistę... - westchnęła ze smutkiem Irena, spoglądając na swoje spracowane dłonie...
...Sergiusz był bardzo wyczekiwanym dzieckiem Ireny i Jana. Tylko ona wiedziała, ile łez wylała, czekając na niego, ile razy była w szpitalu, ile kościołów odwiedziła. Prosiła Boga tylko o jedną rzecz - by pozwolił jej doświadczyć radości macierzyństwa. I jej modlitwy zostały wysłuchane. Urodził się syn, Sergiusz.
To były lata dziewięćdziesiąte. Mimo tego, że brakowało niemal wszystkiego, a ludzie byli zagubieni, Irena i Jan zdołali wychować syna w całkiem przyzwoitych warunkach. Co prawda niestrudzenie pracowali po to, by chłopiec miał wszystko, co najlepsze. Mąż pracował jako taksówkarz, pracował fizycznie, a nawet sprzedawał damską bieliznę, którą przywoził z zagranicy. Irena, która z wykształcenia jest pediatrą, pracowała też w fabryce i sprzątała klatki schodowe. Czasy były niespokojne...
Sergiusz dobrze skończył szkołę, poszedł na studia, co prawda dzięki wsparciu rodziców. Po studiach, po naradzie, postanowili kupić mu mieszkanie. Uważali, że mężczyzna powinien mieć swoje mieszkanie, do którego może przyprowadzić żonę.
Wówczas na ich rodzinę spadło wielkie nieszczęście - Jan zmarł na atak serca... Nie ulegało wątpliwości, że nie był w stanie poradzić sobie ze stresem. Irena została sama. Dobrze, że miała syna. Do tego przyjaciółkę, która mieszkała blisko i w razie czego zawsze jej pomoże...
- Irena, przerażasz mnie. Na litość boską, powiedz mi, co się stało! - Halusia błagała, będąc już zmęczoną tą niepewnością...
- Co się stało, co się stało... Syn zaproponował mi przeprowadzkę do domku letniskowego, podczas gdy razem z żoną będą wynajmować moje mieszkanie. No właśnie. Mają kłopoty, a ja mieszkam we własnym mieszkaniu, które można wynająć. Tylko on nie ma pojęcia ile poświęciliśmy z jego ojcem, by kupić to mieszkanie. Kosztowało nas wiele zdrowia, a może nawet życie Jana...
...Rok po tym, jak odszedł jego ojciec, Sergiusz znalazł swoje szczęście. Kasia była uśmiechniętą i bardzo ładną dziewczyną. Podczas spotkania z przyszłą teściową opuszczała wzrok...
Irena, z własnych oszczędności, zorganizowała wesele dla młodej pary. W ładnej restauracji, przestrzegając wszystkich zwyczajów i zachcianek nowożeńców. Goście i nowożeńcy byli zadowoleni. Irena patrzyła na syna z miłością i myślała o tym, żeby tylko on był szczęśliwy. Szkoda, że Jan tego nie widzi...
Po ślubie młodzi przeprowadzili się do mieszkania syna i żyli własnym życiem. Sergiusz coraz rzadziej odwiedzał matkę, usprawiedliwiając się brakiem czasu i napiętym grafikiem w pracy.
- Mamo, wkrótce urodzi nam się dziecko, syn. Chcemy nazwać go Adamem, po ojcu Kasi. - syn zadzwonił i powiedział o tym Irenie radosnym głosem. Wiadomość zaskoczyła ją. „Znają już płeć i wymyślili nawet imię, ale powiedzieli jej o tym, kiedy uznali to za stosowne. Tak jakby była cudzą... Chcą nazwać Adamem...” - tak pomyślała w tamtej chwili. Ale szybko porzuciła tę myśl. Będzie miała wnuka, nie ma co się obrażać!
Jednak wkrótce po narodzinach dziecka nastały ciężkie czasy dla rodziny syna. Jego żona była na urlopie macierzyńskim, a firma Sergiusza, w której pracował od wielu lat, nagle zbankrutowała. Nie miał pracy. Poszukiwania nowej nie przyniosły żadnych rezultatów. Po jakimś czasie znalazł nową, jednak zarabiał o wiele mniej. Dochody rodziny gwałtownie spadły, a kiedy Irena przyjechała do nich w odwiedziny, zaczęła zauważać, że twarz jej synowej stała się mniej przyjazna... Irena wówczas wzruszyła ramionami. Prawdopodobnie synowa miała depresję poporodową...
- Tak więc, Halu, zaczął mi mówić o domku letniskowym. Zupełnie nie rozumiałam dlaczego nagle przypomniał sobie o tym domku i mówi o nim. Oto co wymyślili.
- Ircia, jak sobie poradzisz w domku letniskowym? Nie ma kanalizacji, toaleta na zewnątrz. Przecież nie jesteś już młoda... - powiedziała do niej przyjaciółka.
- Właśnie o to mi chodzi, Halcia. Nie ma nawet gazu, więc trzeba rozpalać piec. Gdy Jan żył, jeździliśmy tam latem, odpoczywaliśmy. Mieliśmy ogródek warzywny, nawet kury. Ale odkąd Jan odszedł, jeżdżę tam tylko latem. Zresztą bardzo rzadko. Uprawiam warzywa na grządkach, odpoczywam. Ale zimą nie da się tam mieszkać. Poza tym Sergiusz dobrze o tym wie. - Irena westchnęła.
...Wczoraj wieczorem Sergiusz przyszedł do matki sam, bez żony i syna. Kobieta była zaskoczona, nawet sprawdziła kilka razy czy na pewno jest sam. Zastanawiała się gdzie jest Kasia z Adamem. Zrobiła herbatę, położyła kawałek jego ulubionej rolady i usiadła obok niego. Uwielbiała patrzeć jak je. Ukochany syn...
- Mamo, wymyśliliśmy coś. Mieszkasz sama w dwupokojowym mieszkaniu. Zdajesz sobie sprawę za ile można byłoby wynająć to mieszkanie? Może przeprowadzisz się do domku letniskowego? Tak będzie lepiej, w końcu tam jest świeże powietrze. W ten sposób pomożesz nam z Kasią. Brakuje nam pieniędzy, z pracą jest kiepsko. Co ty na to, mamo? - Spojrzał na nią. Ona o mało nie upuściła czajnika, taka była zmieszana...
- Dlaczego, synu? Chcesz aby twoja matka zamieszkała w stodole, aby wynająć cudze mieszkanie? Tak? Nie jest ci wstyd, Sergiusz? - Usiadła na krześle, wpatrując się w syna. Zaczął się niepokoić.
- Dlaczego w stodole, mamo? Tam jest normalny dom, świeże powietrze, mili sąsiedzi... - mówił cichym głosem, ale jakby sam nie chciał w to uwierzyć...
- Świeże powietrze, powiadasz? Czy zapomniałeś, że nie ma gazu i dach przecieka? Droga w kiepskim stanie i w razie czego karetka nie dotrze - czy to też jest w porządku? Mili sąsiedzi? Tam mieszka głuchy dziadek Ignacy i babcia Maria, która ledwo chodzi. Cóż, synku, nie wiedziałam, że dorośniesz na taką osobę i będziesz miał czelność mówić mi takie rzeczy. Dobrze, że twój ojciec tego nie słyszy... - przetarła oczy, starając się nie rozpłakać.
- Dobrze, mamo, zrozumiałem. Nie powinnaś tak reagować. Mamy ciężki okres z Kasią. Poza tym dzieciom trzeba pomagać... - podniósł się i skierował do wyjścia.
- Pomagać? Bezczelny! Czy nie pomogliśmy ci z ojcem? Wykształciliśmy cię, zorganizowaliśmy wesele, kupiliśmy mieszkanie! Wciąż jest za mało? Jeszcze muszę oddać własne mieszkanie i zamieszkać w stodole, co? Wynoś się, Sergiusz, nie chcę cię więcej widzieć ani słyszeć! - powiedziała Irena do syna, który w milczeniu wyszedł z mieszkania...
... - O rany... - Powiedziała Halusia po wysłuchaniu opowieści przyjaciółki. - Wszystko robisz dla dzieci, jednak nie ma co czekać na żadne podziękowania. Nie spodziewałam się tego po nim... Wiem, kto jest temu winien, Ircia - to jego żona. Taka prawda... - westchnęła Halina, patrząc na zapłakaną przyjaciółkę.
- Czy on nie ma własnego rozumu, Halino? Nie wiem. Pokłóciłam się z nim. Zadzwoniłam do niego później i powiedziałam, żeby więcej nie przychodził do mojego domu... Tak wygląda cała sytuacja...
Przyjaciółki siedziały jeszcze przez chwilę, myśląc o różnych rzeczach. Halina zastanawiała się, czy jej córka mogłaby zrobić to samo. Prawdopodobnie nie, przecież jest dobrze wychowana. Co w przypadku Sergiusza - czy został źle wychowany? Rodzice dali mu wszystko - miłość, wykształcenie, kupili mieszkanie. Czy wychodzi na to, że nie trzeba było nic robić? Tak? Po osiemnastym roku życia pozwolić mu na przeprowadzkę i popełnienie własnych błędów? Przecież jest już pełnoletni. Radź sobie sam. Przecież tak nie można. Zatem jak należy postąpić? To, jak się czuje Irena - aż strach o tym myśleć. Jej mąż odszedł i prawie straciła syna. Ale może wszystko jakoś się ułoży? Czy zdarzają się takie cuda?
Westchnęła, pogłaskała przyjaciółkę po dłoni i nalała filiżankę herbaty. Mówią, że z siostrzaną duszą i przy rozmowie łatwiej poradzić sobie z problemami. Może im też się to uda...
Główne zdjęcie: youtube