Zawsze dziwiłam się rodzicom, którzy w ogóle nie pomagają swoim dorosłym dzieciom, a zamiast tego oczekują od nich pomocy. Mój mąż i ja zawsze pomagaliśmy naszym dzieciom.
Najpierw zapewniliśmy naszemu synowi i córce wyższe wykształcenie. Potem wyprawiliśmy im wesela. Nawet kiedy założyli własne rodziny, często zapewnialiśmy im jedzenie i wszystko, czego potrzebowali. Ale jak się okazało, nawet to im nie wystarczało. Pewnego dnia mój syn i synowa przyszli nas odwiedzić i zaczęli bardzo nieprzyjemną rozmowę.
- Rodzice, sprawa wygląda tak. Wiem, że kawałek mieszkania należy do mnie.
- Tak, nigdy tego nie ukrywaliśmy. Przecież kiedy kupowaliśmy to mieszkanie, ty i twoja siostra byliście mali, ale i tak od razu przyjęliśmy współwłasność.
- Zdecydowaliśmy, że sprzedam swoją część. Znaleźliśmy już chętnych na zakup. Naprawdę potrzebujemy teraz pieniędzy.
- Ale synu, jak to "sprzedać"? Chcesz, żeby obcy ludzie kupili twój udział i wprowadzili się tutaj? Będą z nami mieszkać? Jak to sobie wyobrażasz?
- Wiele rodzin tak teraz żyje, mamo. Wszystko będzie dobrze. Będziecie mieszkać jak sąsiedzi. Zrozum nas, chcemy powiększyć naszą przestrzeń. I potrzebujemy pieniędzy teraz, na już. Jaki jest pożytek z tego udziału? Więc zdecydowaliśmy się użyć go tak, jak tego potrzebujemy.
- Skoro tak zdecydowaliście, nie będziemy cię powstrzymywać. Tylko nie sprzedawaj obcym. Sami kupimy tę część. Jutro skonsultuję się z pośrednikiem, żeby wycenił nieruchomość.
- W porządku.
Mieszkanie jest nieduże i w starej zabudowie. Więc to nie będzie dużo. A część to już w ogóle. Córka zrzekła się swojego udziału na naszą korzyść, więc syn sprzedał nam tak jakby czwartą część mieszkania. Nie spodziewał się, że kwota będzie tak mała. Ale to moja synowa była najbardziej zdenerwowana. Zrobiła synowi awanturę, a potem przyszła do mnie, żeby mi powiedzieć, co o mnie myśli.
- Pani Wiktorio, dlaczego Piotrek dostał tak mało za swoją część?
- Dostał tyle, ile była warta ćwiartka mieszkania. Wiesz, że pośrednik wycenił mieszkanie.
- Ale to twój syn. Co pośrednik ma z tym wspólnego? Powinnaś była dać mu dużo więcej tylko dlatego, że potrzebuje pieniędzy. A ty zachowałaś się jak prawdziwa sknera.
- Nie rozmawiaj ze mną takim tonem.
- Jak inaczej mam z tobą rozmawiać? Normalny rodzic sam przeprowadziłby się do mniejszego mieszkania. Przekazaliby to mieszkanie synowi i synowej. Mieliśmy nadzieję, że tak właśnie zrobisz. Ale zrobiłaś to, co dla ciebie najlepsze.
- Wiesz, Natalko, zawsze wam pomagaliśmy. Dlaczego mielibyśmy oddać też mieszkanie? Inne dzieci nie oczekują pomocy od rodziców, a sami im pomagają. A my byliśmy dla was za dobrzy. Czy Piotr w ogóle wie, że do mnie przyszłaś?
- Tak, wie. I zgadza się ze mną we wszystkim. On też uważa, że to, co zrobiłaś, było złe.
- W takim razie możesz iść do domu. I powiedz naszemu synowi, że dopóki nie przeprosi, nie będziemy z nim rozmawiać.
- On i tak nie chce cię widzieć ani z tobą rozmawiać po tym, co zrobiłaś.
Synowa wyszła po tej rozmowie i trzasnęła drzwiami. Okazało się, że liczyli na to, że kupimy sobie jakiś malutki pokoik na przedmieściach i po prostu przekażemy im mieszkanie. A my nawet nie zrozumieliśmy tej aluzji. Niby zrobiliśmy to, o co prosiliśmy, sprzedali swoją część, ale i tak zrobiła się z tego awantura. Teraz mój syn nie rozmawia z nami i nie odwiedza nas. Nie wiem, czy to wpływ synowej, czy to my wychowaliśmy takiego niewdzięcznego człowieka. Jak na razie żyjemy jak obcy ludzie. Choć oczywiście czekam, aż zadzwoni i przeprosi.
Główne zdjęcie: youtube