- Mój wypis ze szpitala wyróżniał się na tle innych. Mój mąż pracował i przyjechał po mnie prosto z biura. Poprosiłam go, by wziął urlop lub wolne, ale dyrektor nie zgodził się. Poprosiłam go, aby przygotował wszystko na przyjście dziecka na świat, a on zapewnił mnie, że ze wszystkim sobie poradzimy. Wypierzemy, zrobimy zakupy, posprzątamy. Tak, oczywiście! - narzeka 30-letnia Angelika.
- Nie dotrzymał obietnicy?
- Do szpitala się spóźnił, nic nie zabrał ze sobą. Zapomniał wziąć aparat fotograficzny. Wszyscy krewni patrzyli na mnie jakoś dziwnie. Kiedy przyjechaliśmy do domu, to zobaczyłam straszny bałagan. Zrobiło mi się wstyd przed gośćmi. Wszędzie było bardzo dużo kurzu. Żadnego wózka, żadnego stołu do przewijania, nawet nie kupił rzeczy dla dziecka. Dobrze, że przyjaciółki dały w prezencie pieluchy - kontynuowała swoją opowieść świeżo upieczona mama.
Angelika wyszła za mąż sześć lat temu. W końcu wraz z mężem zostali rodzicami. Ciągle to odkładali, żeby coś najpierw osiągnąć w życiu. Kiedy udało się, kobieta postanowiła zajść w ciążę.
- Powiedziałam przełożonym, że jestem w ciąży. Od razu mnie zwolnili, ponieważ nie chcieli, bym korzystała z urlopu macierzyńskiego. Inne walczyłyby o swoje prawa, ale ja pomyślałam, że przyda mi się odpoczynek. Spokojnie przygotowywałam się do porodu, haftowałam i cieszyłam się odpoczynkiem. Nie mieliśmy problemów z pieniędzmi, ponieważ mój mąż właśnie dostał awans - wyjaśniła.
Ciąża przebiegała prawidłowo. Przyszła mama dużo czytała, chodziła na spacery i powoli wybierała rzeczy dla dziecka.
- Mąż nie pozwalał mi nic kupić, dopóki nie urodzę dziecka. Powiedział, że gdy już urodzę dziecko i będę w szpitalu, wszystko sam kupi. Jego siostra obiecała dać nam stół do przewijania i łóżeczko dla dziecka. Zostawiła też dla nas inne drobne rzeczy. Kiedy pojechałam do szpitala, poprosiłam, żeby wszystko wcześniej pozbierać, wyprać i przygotować. Spakowałam tylko torbę, nie pozwolono mi zrobić nic więcej - wzdycha Angelika.
Jednak kiedy żona zaczęła rodzić, przyszły ojciec zaczął szukać pracy dorywczej, ponieważ nagle zdał sobie sprawę, że czekają ich ogromne wydatki. Angelika martwiła się, ponieważ nie miała nawet czasu na wyjęcie ubrań z pralki. Leżały w środku, dopóki nie wróciła do domu.
- Dobrze, że przyjaciółki dały w prezencie ubranka i pieluszki, więc miałam w co przebrać dziecko. Mój mąż szybko zaczął jeździć po mieście i zabierać rzeczy dla dziecka. Ale wszystko było brudne i w plamach. Trzeba było wszystko wyprać i poczekać aż wyschnie. W tym momencie chciałam pozabijać wszystkich krewnych i rozwieść się z mężem - Angelika prawie się rozpłakała.
Angelika sprzątała mieszkanie. Krewni nawet nie pojawili się. Minęły dwa miesiące od przyjścia na świat jej syna, ale kobieta nadal nie chce nikogo zapraszać do siebie.
- Krewni zdecydowali, że już się przyzwyczailiśmy do nowych obowiązków, więc mogą nas odwiedzić. Rzecz jasna trzeba było przygotować uroczystą kolację... No pewnie! Udało im się zrobić mi niespodziankę, kiedy z dzieckiem przyjechaliśmy do domu - powiedziała poirytowana Angelika.
Matka Angeliki nie rozumie, dlaczego jej córka jest niezadowolona. Nie posprzątali jej mieszkania. Przecież powinna była sama o tym pomyśleć! Co robiła przez dziewięć miesięcy, siedząc w domu? Mogła poprosić męża, żeby przywiózł meble, mogła wszystko wyprać i posprzątać. Nie trudno byłoby też namówić męża na zakupy. Wszystkim musiała zająć się sama. Kto polega na mężczyznach?
Czy uważacie, że Angelika nie powinna mieć pretensji do rodziny, czy może to jej wina? Czy faktycznie to ona powinna sama przygotowywać się do przyjścia dziecka na świat?
Główne zdjęcie: youtube