Moja mama od roku próbuje mnie przekonać, żebym wybaczyła babci i zaczęła jej pomagać - przecież jest członkiem rodziny.
Jednak pamiętam, jak znęcała się nade mną i moją matką - o niczym nie zapomniałam. Więc teraz nie zamierzam nic robić, żeby w jakikolwiek sposób jej pomóc. Jestem pewna, że nadal nas nienawidzi, ale ze względu na okoliczności musi zachowywać się zupełnie inaczej.
Moje dzieciństwo nie było łatwe i beztroskie. Moja matka wcześnie wyszła za mąż, sama była sierotą, dlatego nie miała bliskich osób. Ojciec natomiast miał matkę i starszą siostrę, które wcale nie były zadowolone z tego, że w ich życiu pojawiła się taka synowa i nawet nie próbowały tego ukrywać.
Rodzice mieszkali w mieszkaniu mojej babci. Mama nie mogła ubiegać się o dodatek, ponieważ była tak jakby właścicielką jakiegoś domku na wsi, w którym mieszkali jej rodzice, ale tak naprawdę tego domu nie było, gdyż dawno temu spłonął. Ojciec zarabiał za mało – starczało jedynie na jedzenie.
Nie pamiętam zbyt dobrze mojego ojca, nie ma praktycznie żadnych dobrych wspomnień z nim związanych, ponieważ ciągle pił. Pracowała jedynie mama, która ciągle musiała znosić pretensje ze strony babci i siostry ojca. Zawsze mówiły, że to matka doprowadziła ojca do takiego stanu, gdyż dobra żona nie pozwoliłaby mężowi pić.
Nie wiem, dlaczego moja matka to wszystko znosiła. Moja babcia potrafiła ją spoliczkować jeśli uważała, że zachowuje się nieuprzejmie. Nigdy nie mówiono do niej po imieniu, tylko używano nieprzyjemnych przezwisk. Nie byłam też otoczona miłością. Moja babcia nie uważała mnie za swoją wnuczkę, ponieważ byłam „podobna do matki”. Potrafiła mnie uderzyć.
Ojciec pił, co przysparzało dodatkowych problemów. Kiedy był pijany, zaczynał się awanturować, krzyczeć i grozić. Bardzo się bałam, gdy matka chowała mnie do szafy i próbowała uspokoić ojca. Babcia nie wtrącała się, mówiąc nawet, że to jedyny sposób, by coś do matki dotarło. Co prawda sama była również krzywdzona przez swojego pijanego syna, ale znacznie rzadziej niż moja matka.
Kiedy ojciec został zwolniony z pracy z powodu tego, że ciągle pił, moja matka zaczęła pracować prawie na okrągło. W te dni mogłam głodować, ponieważ nie wolno mi było brać niczego z lodówki. Babcia mawiała, że tu nie ma nic naszego, że mama sama przyjdzie i mnie nakarmi.
Trwało to do mojego ósmego roku życia. Wtedy mój ojciec zapił się na śmierć. Tego samego dnia babcia kazała nam się wynosić z domu. Wyrzuciła nasze rzeczy na klatkę schodową, a my musiałyśmy je zbierać do worków. Mama płakała, ja też, ale raczej ze szczęścia. Byłam pewna, że gorzej już być nie może.
Oczywiście na początku było bardzo ciężko. Koleżanki z pracy mamy przygarnęły nas, a potem załatwiły nam pokój w akademiku. To był prawdziwy raj - żadnych awantur, bicia, chowania się, mama już nie miała siniaków i nie trzęsła się przy każdym skrzypnięciu.
Stopniowo wszystko się zmieniało na lepsze. Mama nie wyszła ponownie za mąż, więc mieszkałyśmy we dwójkę. Kiedy akademik postanowili zamknąć, udało nam się dostać osobne mieszkanie. O babci nigdy nie wspominałyśmy. Nie obwiniam matki o nic, po prostu nie wiedziała, że wszystko może wyglądać w inny sposób.
Teraz mam dwadzieścia osiem lat, jestem mężatką, mieszkam osobno, moje relacje z mężem są świetne, planujemy dziecko. Często odwiedzam matkę, jesteśmy ze sobą blisko. Ale od roku staram się z nią rzadziej rozmawiać, ponieważ za każdym razem powraca do tematu udzielenia pomocy mojej babci.
Pojawiła się w naszym życiu zupełnie niespodziewanie. Przyjaciółka mojej mamy pracuje w ośrodku pomocy społecznej i powiedziała, że zgłosiła się do niej była teściowa mojej mamy. Jest niepełnosprawna i potrzebuje pomocy.
Nie wiem o czym myślała moja mama, kiedy postanowiła odwiedzić babcię. Sama nie potrafi tego wyjaśnić. Ale pojechała - babcia nadal mieszkała w tym samym mieszkaniu, ale już sama. Długo rozmawiały i jak twierdzi moja mama, babcia bardzo się zmieniła, bardzo przepraszała i dużo płakała.
Moja mama przekonywała mnie przez długi czas, żebym też do niej poszła, ale ja nie miałam na to ochoty. Potem mama zaprosiła mnie do siebie, kiedy przyjechała do niej babcia. Nie wiedziałam o tym. To była nieprzyjemna niespodzianka. Babcia bardzo się postarzała, była gruba i śmierdziała. Próbowała mnie przytulić, ale się cofnęłam. Czułam się niekomfortowo przebywając z nią w tym samym pomieszczeniu, nie mówiąc już o dotykaniu jej.
Natychmiast wyszłam. Potem odbyłam długą rozmowę z matką. Wyjaśniłam jej, że ludzie się nie zmieniają i że moja babcia po prostu została sama, a teraz zrobi wszystko, by się z nami pogodzić dla własnej korzyści. Okazało się, że siostra ojca też zaczęła pić i spotkał ją taki sam los co jej brata.
Ale moja matka, która od dziesięciu lat jest osobą wierzącą, przekonuje mnie, że powinnam wybaczyć staruszce i jej pomóc. Nie chcę znajdować się obok niej, więc jak mogę jej pomóc? Jeśli moja matka zapomniała, co zrobiła ta cudowna babcia, w jaki sposób się zachowywała, wyrzuciła nas z domu, nie zrobiła nic, by nam pomóc, to ja pamiętam to wszystko, jakby to było wczoraj.
Zupełnie nie przejmuję się jej kłopotami i problemami. Nie jestem zła, ale musi być sprawiedliwość, więc nie zamierzam jej pomagać. Mówię o tym matce już od roku, a ona wciąż liczy na to, że uda jej się wzbudzić moją litość i współczucie.
Czuję odrazę, ale nie litość. Moim zdaniem, gdyby moja babcia odeszła jutro, świat wyglądałby trochę lepiej.
Główne zdjęcie: youtube