Czy dorosłe dzieci powinny mieszkać blisko rodziców?
Jedna z ostatnich rozmów z moją matką dała mi do myślenia. Myślę, że nie tylko ja o tym się zastanawiam. Rozmawiałyśmy o tym, jak szybko dzieci rosną. Wczoraj odprowadzałam córkę do pierwszej klasy, a dziś już kończy szkołę i przygotowujemy się do jej wyprowadzki z domu. Trzeba się do tego przyzwyczaić, zaakceptować, pozwolić na to i niczym się nie przejmować - powiedziałam. Przed nią wielkie, ciekawe życie. Może zamieszka w innym mieście albo w innym kraju. Trzeba się do tego przyzwyczaić...
Ale moja matka nie podzielała mojego zdania. Mówiła, że muszę trzymać swoje dzieci blisko siebie. „Nie chodzi mi o to, by mieszkać pod jednym dachem, ale nie tak daleko jak ty i siostra” - ubolewała. „Nie stajesz się młodsza, pojawiają się problemy ze zdrowiem. Trzeba myśleć o sobie. Bardzo trudno jest żyć samotnie. Kiedyś o tym nie myśleliśmy, pozwoliliśmy wam przeprowadzić się tak daleko. Teraz tego żałujemy. Nie popełniaj moich błędów. Nie pozwól jej wyjechać daleko od ciebie”.
Moja mama mówiła dużo różnych rzeczy, a ja przypominałam sobie, jak w 2005 roku wraz z mężem i córeczką przeprowadziliśmy się do nowego miasta oddalonego o prawie 2000 km od naszego rodzinnego miasta. Sześć miesięcy później moja siostra i jej mąż przyjechali do nas. Zostali z nami przez jakiś czas, a następnie wynajęli sobie mieszkanie. Z czasem kupili własne mieszkanie, urodziło im się dwoje dzieci. Dla mojej córki i moich siostrzeńców miasto do którego się przeprowadziliśmy, stało się ich domem.
Jak wyglądałoby nasze życie, gdybyśmy nie postanowili przeprowadzić się? Nie wiem, ale ciężko było z pracą, żadnych perspektyw. Zarabiałam w pracy za mało, a kiedy po przeprowadzce dostałam nową pracę, powiedziano mi, że pensja będzie o wiele wyższa. Teraz rozumiem, że to wcale nie było dużo jak na tutejsze standardy, ale dla mnie to była niebotyczna kwota. Potem, pomału, pensja była coraz wyższa, pojawiły się pewne możliwości i chęć dążenia do celu.
Tak, teraz widujemy się z rodzicami raz lub dwa razy w roku. Ale w życiu zawsze trzeba coś poświęcić. Moim poświęceniem okazało się właśnie to. Dziś, gdy myślę o tej rozmowie, mam wątpliwości, czy trzymanie dzieci obok siebie to dobra decyzja. Oczywiście byłoby to dla nas lepsze, ale czy powinniśmy myśleć tylko o sobie? Może najpierw powinniśmy pomyśleć o naszej córce, o tym, gdzie będzie jej lepiej, gdzie będzie mogła ułożyć sobie życie. Jeśli osiągnie sukces tysiące kilometrów ode mnie, to czy powinniśmy jej w tym przeszkadzać? Czy to nie jest zbyt egoistyczne?
Wiem, że czytają to ludzie w moim wieku i w wieku moich rodziców. Chcę zapytać, co sądzicie o takim podejściu? Czy musimy trzymać dorosłe dzieci blisko siebie, dążyć do tego, by mieszkały blisko nas? Czy nie stawiamy w ten sposób przeszkód na drodze naszych dzieci?
Główne zdjęcie: youtube