Zaraz po powrocie z porodówki zostałam sama z dzieckiem. Tata oczywiście jest, ale cały dzień jest w pracy i wieczorem chce, żeby jedzenie było na stole. 

Na początku trochę zazdrościłam tym, którzy mają babcie. Gotują, zabierają dziecko w wózku na spacer i pomagają w domu. No i mogą popilnować dziecka, kiedy mama chce wziąć prysznic lub zjeść w spokoju.

Kiedy więc jedna z babć mojej córki powiedziała, że przyjdzie nam pomóc, ucieszyłam się. Niestety radość była krótkotrwała. Babcia była chętna do pomocy, nie w tym, czego potrzebowałam, ale w tym, w czym sama chciała pomóc.

Siłą chciała dać wodę dziecku, bo uważała, że tak trzeba. I nie przeszkadzał jej fakt, że dopiero co odstawiłam córkę od piersi i nie chciało jej się pić.

Argument brzmiał:

- Pojadła, teraz musi się napić.

Karmienie na żądanie przy pełnym wyrzutu spojrzeniu babci:

- Niech krzyczy, to nic takiego. Możesz ją po prostu ukołysać i nie dawać jej jedzenia od razu.

Potem babcia próbowała dać dziecku sok.

- Musisz jakoś dostarczyć jej naturalnych witamin. Twoje mleko to nic!

Potem babcia zdecydowała, że naszą córkę trzeba przewinąć, ale nie tak jak my to robimy, tylko z użyciem prawdziwych pieluszek, jak za dawnych czasów. Była oburzona, że mam tylko kilka i nie używam ich zgodnie z przeznaczeniem. Mimo mojego oporu kilka razy owinęła dziecko ciasno w tetrową pieluszkę.

- Żeby lepiej spało. Żeby miała wyprostowane nóżki.

Nie, nie spała lepiej. Krzyczała w niebogłosy, bo nie była do tego przyzwyczajona. Babcia odbierała mi dziecko, gdy próbowałam wykąpać je w wodzie, która według niej nie była wrząca albo lodowata.

Pewnej nocy znalazłam dziecko spocone owinięte z termoforem. Tak, babcia stwierdziła, że wnuczce jest zimno. Zamknęła też okno. Nie przeczę, że nas tak wychowywali i jakoś wyrośliśmy. Ale to nie znaczy, że to jedyna słuszna metoda.

Ostrożnie zapytałam:

-Czy możemy wychowywać nasze dziecko po swojemu?

-Nie chcecie pomocy to nie! - powiedziała babcia i wyszła.

Nie, nie obraziła się i nawet czasem przyjeżdża w odwiedziny. Patrzy, jak targam wózek do przychodni. Jak jedną ręką zakładam ochraniacze na buty. Jak biegam z dzieckiem na ręku po urzędach z ważnymi papierami.

Jak udaje mi się wstukać kod do drzwi jedną ręką i otworzyć drzwi tą samą ręką, zanim ponownie się zablokują. Jak przytrzymuję drzwi stopą i pcham wózek rękami. Jak używam jednej ręki, by wepchnąć wózek do małej windy z dzieckiem na rękach.

Jak mogę się szybko umyć i zjeść, kiedy jestem głodna. Nie pomaga wcale. Chciała zajmować się dzieckiem, a nie gotować mi jedzenie. Tak naprawdę już dawno przyzwyczaiłam się do tego, że wszystko robię sama. A ja sama nie lubię bezradnych jędz.

Wiem, że babcia jest bardziej zainteresowana swoją wnuczką niż garnkami i patelniami. Może zacznie się z nią częściej zajmować, nie próbując robić wszystkiego po swojemu.

Główne zdjęcie: planet