Mam na imię Andrzej. Bardzo kocham moją rodzinę, ponieważ mój ojciec od dzieciństwa powtarzał mi, że nie ma nic ważniejszego niż rodzina. Zawsze był dla mnie autorytetem, cała nasza rodzina, a nawet krewni byli na jego utrzymaniu. Zawsze pomagał wszystkim finansowo i nie tylko.
Niestety, odszedł, ale jego wychowanie we mnie pozostało. Od młodości starałem się ciężko pracować i osiągać swoje cele, i to nie poszło na marne. Po śmierci ojca, w naszej rodzinie to ja objąłem stery, nawet teraz nie pozwalam mojej matce pracować, a nawet pomagam jej z pieniędzmi!
Teraz mam 35 lat, jestem żonaty od 10 lat i tak, jak pewnie się domyślacie, moja żona nie pracuje. Utrzymuję całą naszą rodzinę, bardzo dobrze traktuję jej krewnych i pomagam im w każdy możliwy sposób. Kiedy jej matka przeszła na emeryturę, zasugerowałem, żeby przestała pracować, ponieważ mógłbym bez problemu pomóc mojej teściowej z pieniędzmi.
Pracuję jako nafciarz, zajmuję kierownicze stanowisko i od dawna nie jeżdżę na zmiany, tylko pracuję w mieście. Dlatego nie przegapiłem ani jednego rodzinnego święta. A każde rodzinne święto jest oczywiście na mój koszt i pewnie dlatego wielu moich krewnych lubi się zbierać z byle powodu lub wcale bez powodu.
Nie żałuję, bo dla mnie najważniejsza jest rodzina i nigdy nie szczędziłem na nią pieniędzy. Ale ostatnio moja teściowa naprawdę przesadzała z tymi zgromadzeniami, organizowała urodziny bardzo dalekich krewnych i oczywiście wszystko na mój rachunek. Pewnego dnia najwyraźniej za dużo wypiła.
Siedząc przy stole, rozmawiała ze swoją siostrą. Wszyscy byli już lekko podchmieleni i każdy rozmawiał o swoich sprawach, a wtedy moja teściowa rzuciła takimi słowami:
To ja rządzę w tej rodzinie! Ja urodziłam córkę, ja sprawiłam, że znalazła sobie bogatego mężczyznę, co oznacza, że ja tu rządzę, a nie mężczyźni, którzy siedzą przy stole. Kobiety rządzą światem, nie mężczyźni!
Oczywiście w pierwszej chwili byłem zszokowany, ale poprosiłem ją, aby się uspokoiła i nie kłóciła się z gośćmi, ponieważ świętowaliśmy. Na co ona odpowiedziała mi:
- Zamknij się, nie masz nic do powiedzenia. Ja tu rządzę i ja decyduję, kto może wyrażać swoją opinię na mój temat!
Oczywiście nie tolerowałem takiej bezczelności i powiedziałem jej prosto w twarz:
Po pierwsze, tutaj nie ma rządzących. Po drugie, żeby uważać się za pępek świata w całej rodzinie trzeba było coś zrobić dla wszystkich, a nie tylko siedzieć i pachnieć. Po trzecie siedzisz mi na karku, wszystkie twoje zachcianki, wyjazdy nad morze są opłacane z mojej kieszeni, tak samo jak dzisiejszy stół. Więc lepiej bądź cicho.
Po tym zamilkła i siedziała cicho jak mysz. Goście wyszli po około 15 minutach, ja również. Następnego dnia teściowa zadzwoniła do mnie z przeprosinami, oczywiście wybaczyłem jej, ale jej zachowanie dało mi do myślenia.
Główne zdjęcie: youtube