Kocham mojego małżonka i naszą wspólną córkę. Prowadzimy szczęśliwe życie. Mój mąż ciągle się dla nas stara, pracuje. Podsumowując, robi wszystko dla szczęścia naszej rodziny. Staram się dotrzymać mu kroku, dbam o rodzinę i nasz dom.
Ale przecież nie może być wszystko idealnie. Przez osiem lat małżeństwa moja teściowa nieustannie upokarza mnie, gdy tego nie widzi ani małżonek, ani córka.
Po prostu zaczęłam się bać zostawać z nią sama. Nieustannie zadręcza mnie, daje rady, których nie potrzebuję. W obecności mojego małżonka czy córki zachowuje się przyjaźnie, tak jakby była zupełnie inną osobą!
Pewnego dnia nie wytrzymałam i zwierzyłam się mężowi, że jego matka ciągle się nade mną znęca podczas ich nieobecności. Powiedział mi, że jego matka martwi się o nas i po prostu udziela mi rad, które są niezbędne. Ona sama nigdy na mnie nie narzekała.
Zaczęłam myśleć, że może naprawdę to wszystko sobie wymyśliłam, a ona po prostu chce nam pomóc, by nasze życie było łatwiejsze i szczęśliwsze. Pokonując strach, postanowiłam zaprosić ją na szczerą rozmowę, gdy nikogo nie było w domu.
Gdy herbata stygła w kubkach, ona bez przerwy krytykowała mnie i moje zachowanie. Nie dbam o siebie, wszędzie jest bałagan. Tylko ona dbała o to, by jej syn miał czyste i wyprasowane ubrania.
Ponadto powiedziała, że jej syn miał idealną dziewczynę przede mną. Jest dużo lepsza ode mnie i jest jej bardzo przykro, że syn wybrał mnie zamiast niej. Z kolei ja jestem rozpieszczoną dziewuchą, która ciągle jest na utrzymaniu własnych rodziców.
Nie mogłam dłużej tego wytrzymać i natychmiast poszłam do kuchni, gdzie wypiłam trochę koniaku i wróciłam.
W końcu postanowiłam powiedzieć wszystko, co myślę. Próbowałam jej wytłumaczyć, że jestem dobrą żoną i matką. Dbam o dobro własnej rodziny. Jej syn kocha mnie za to, kim jestem, w przeciwnym razie nie bylibyśmy razem od ośmiu lat. Zaznaczyłam też, że nie potrzebuję jej dziwnych rad, które nie ułatwiają nam wspólnego życia.
Jej twarz zmieniła się nie do poznania. Zaczęła na mnie krzyczeć, że gdyby chciała, wprowadziłaby się do nas i zaprosiłaby byłą mojego męża, która wciąż była nim zainteresowana. Nie wytrzymałam i wylałam na nią herbatę, dzięki Bogu już była zimna. Wstała i wyszła z naszego mieszkania. Szybko pobiegłam i rzuciłam jej płaszcz, po czym zamknęłam drzwi.
Idąc do kuchni wypiłam jeszcze trochę koniaku i zaczęłam ryczeć. Czułam się okropnie, traktując w ten sposób starszą kobietę. W tym momencie wszedł mój mąż, który już wiedział, co się stało. Powiedziałam mu, że jego matka nie powinna więcej do nas przychodzić, w przeciwnym razie razem z córką przeprowadzimy się gdzie indziej. Następnego ranka porozmawialiśmy z mężem i doszliśmy do wniosku, że jego matka nie będzie już więcej wtrącać się w nasze życie.
Główne zdjęcie: youtube