Ku mojemu wielkiemu szczęściu, mój mąż i ja nie mamy kontaktu z jego ojcem od prawie dwóch lat. Szczerze mówiąc, ten człowiek nie reprezentuje niczego dobrego, ale uważa siebie za wielkiego pana.

Nigdy nic dobrego nie wychodzi z rozmów z nim. Szkoda tylko, że mój mąż Daniel tego jeszcze nie rozumie. Mój teść Tadeusz uważa się za pępek świata.

Skąd to wziął, nie wiem, bo w rzeczywistości jest po prostu budowlańcem. Nie wiem też kto mu wpoił takie bzdurne, średniowieczne zasady. W jego rozumowaniu kobieta, tak samo jak pies, nie ma prawa głosu.

Najważniejsze to, żeby prała, gotowała, sprzątała i rodziła dzieci. Do tych staroświeckich zasad podporządkowała się chyba tylko mama Daniela, Maryla. Jak się o tym dowiedziałam prawie uciekłam, gdzie pieprz rośnie.

Jednak Daniel przekonał mnie, że wcale nie jest podobny do ojca. Rzecz w tym, że przez pierwsze 15 lat rodzinnego życia teść pił na umór i nie angażował się ani w dom, ani w wychowanie syna.

Za to regularnie bił swoją "ukochaną" żonę i wynosił z domu wszystkie wartościowe rzeczy. Nie wiem, dlaczego Maryla nie wyrzuciła go wtedy z domu, chyba takie czasy.

Jednak, gdy Daniel skończył 14 lat, coś w jego ojcu "kliknęło" i prawie całkowicie zrezygnował z alkoholu. Jego przekonania jednak się nie zmieniły.

Teść nagle zaczął pokazywać wszystkim, jakim jest wspaniałym i troskliwym rodzicem. Według Daniela, w przypływie ojcowskich uczuć próbował nawet kilka razy zamachnąć się pasem na syna.

Ale wtedy już nie był bezbronny i potrafił się mu postawić. Wtedy teść postanowił pokazać dorosłemu Danielowi, jak trzeba traktować kobiety. Jego zdaniem kobieta nie ma prawa do głosu w ważnych sprawach.

Teść jest przekonany, że miejsce kobiety to kuchnia i porodówka. Nie przewidziano dla nas innych pomieszczeń. A o pytaniu o radę albo dawaniu prezentów nawet nie ma co myśleć!

Na szczęście Daniel słuchał tego jednym uchem i nie wierzył w takie bzdury, widział jak wyglądało życie jego mamy.

Ale po naszym ślubie zaczęłam dostawać niepokojące telefony. Teść przychodził do nas co drugi dzień, żeby sprawdzić, jak się mamy.

Pewnego dnia przyszłam z pracy, a on niemal krzykiem skierował mnie do kuchni. „Lepiej szybko przygotuj nam coś do jedzenia, póki piwo jeszcze zimne!” - usłyszałam od teścia.

"Przepraszam, ale jestem dzisiaj zmęczona pracą. Wszystko jest w lodówce" - odpowiedziałam. "Od kiedy to baba w domu sama otwiera gębę? No, Daniel, poradź sobie ze swoją królewną, inaczej sam ją pouczę" - nie ustępował teść.

Wtedy wybuchłam, podeszłam do ojca Daniela i patrząc mu prosto w oczy, powiedziałam: "Po pierwsze, nie jestem królewną, tylko żoną twojego syna. Po drugie, spróbuj mnie tylko palcem dotknąć.

Nie będę znosić twoich wybryków, jak twoja żona, od razu wezwę policję. Po trzecie, to ty przyszedłeś do MOJEGO domu, a nie ja do was. Jeśli coś ci się nie podoba - śmiało. Wiesz, gdzie są drzwi”.

Tadeusz był w szoku. Natychmiast zabrał puszki z piwem i ruszył w kierunku drzwi. Nigdy więcej nie pojawił się w naszym mieszkaniu. Za to zaczął zapraszać Daniela na posiadówki ze swoimi kolegami, żeby mógł się nauczyć życia.

W rezultacie usłyszałam od męża zdania, które wcześniej wypowiadał tylko jego ojciec. Szczerze mówiąc, zrobiło mi się dziwnie. Zrozumiałam, że przy takim ojcu Daniel szybko zamieni się w potwora.

Postanowiłam, że musimy pilnie przeprowadzić się do innego miasta. 200 kilometrów od nas mieszka moja siostra Anna. Jej mąż, Kuba, prowadzi firmę budowlaną.

Już kilka razy mówił, że chętnie przyjmie Daniela do pracy, wynagrodzenie w jego firmie jest dobre i do tego może liczyć na pomoc w znalezieniu mieszkania. Ale mój mąż ciągle znajdował jakieś wymówki, żeby nigdzie nie jechać.

A miesiąc temu Daniel stracił pracę. Nie mógł się nigdzie zatrudnić, więc Tadeusz wkręcił go do swojej brygady. Wtedy zrozumiałam, że trzeba działać.

Codzienny kontakt z ojcem nie doprowadziłby do niczego dobrego. Pewnego wieczoru przygotowałam kolację i powiedziałam mężowi: "W pracy nadchodzi fala zwolnień. Z twoją pensją długo nie wytrzymamy.

Ania dzwoniła do mnie i znowu zaproponowała ci miejsce w firmie Kuby. Do tego jest możliwość awansu. Ja też łatwo znajdę pracę w dużym mieście. Pomyśl o tym, wyjedźmy”.

"Kochanie, jak sobie to wyobrażasz? Zacząć życie od nowa po 30... " - zaczął Daniel. Ale nie dałam mu skończyć. "W tym mieście trzymasz mnie tylko ty. Tak czy inaczej, za dwa tygodnie wyjeżdżam. Mam nadzieję, że pojedziemy razem" - powiedziałam i poszłam spać.

Po dwóch dniach mąż zgodził się na przeprowadzkę. Oczywiście Tadeusz zrozumiał, że to ja namówiłam męża. Przyszedł do nas i awanturował się, że wychował pantofla i to w dodatku palanta.

Ale i tak wyjechaliśmy i teraz żyjemy spokojnie. Daniel jest cenionym pracownikiem w firmie budowlanej. Ja, rok po przeprowadzce, zaszłam w ciążę i urodziłam synka Mateusza.

Rodzice Daniela nie wiedzą o tym, że mają wnuka. Teść odmówił rozmawiania z synem, uważając, że uległ wpływom żony. Maryla, co prawda, od czasu do czasu dzwoni do nas.

Ale boi się, że mąż ją pobije za kontakty z nami. Daniel martwi się, że ojciec nie chce z nim rozmawiać. Ja natomiast cieszę się, że wszystkie wykłady teścia pozostały w przeszłości, a obok mnie jest kochający i troskliwy mąż i ojciec.

Główne zdjęcie: str