Maryla ma trójkę dzieci, które już dawno opuściły rodzinne gniazdo. Najstarszy mieszka za granicą z rodziną. Wyprowadził się z domu w bardzo młodym wieku i od tamtej pory nigdy więcej nie widział matki. Tylko zdjęcia, listy i życzenia świąteczne.

Kobieta przechowuje wszystko starannie i często, szczególnie w zimowe wieczory, przegląda, czyta. "Synku, tęsknimy za tobą z ojcem, przyjedź choć raz, aby nas poznać z synową i wnukami...", —pisze matka. Ale syn nigdy nie ma czasu, bo ma swoje życie. Średnia córka, Paulina, wyszła za mąż za wojskowego. Dużo podróżują. Mają tylko jedno dziecko, czasami przyjeżdżają w odwiedziny, ale bardzo rzadko i na krótko.

Mąż Maryli bardzo szanuje swojego zięcia, Sebastiana, są bardzo zadowoleni ze swojej średniej córki, która dobrze sobie ułożyła życie. Kiedy przyjeżdża, widać to po jej oczach, które świecą ze szczęścia. Wszystko u niej dobrze, więc można być spokojnym.

Ale najmłodsza, Łucja, jest samotna. Po ślubie na wsi przeprowadziła się do miasta, bo po narodzinach syna małżeństwo się rozsypało. Posłuchała wtedy rady mamy: "Jedź do miasta. Co tu na ciebie czeka na wsi? Jesteś jeszcze młoda i piękna, ułożysz sobie życie”.  I tak Łucja wyjechała, zostawiła synka z mamą, nauczyła się szyć na różnych kursach i szybko znalazła pracę. Potem wzięła syna do siebie.

"Na pewno będzie mu lepiej w mieście, jest blisko szkoła i różne kółka, nie będzie się nudzić", — mówiła córka, zabierając synka, ale ten trzymał się sukienki babci i cicho płakał. Kto może sprzeciwić się matce...

„Jakoś tydzień beze mnie przeżyjesz, — powiedziała mężowi Maryla — nie mogę już tak żyć, serce mnie boli, muszę odwiedzić Łucję”. Dziadek też planował jechać, ale pod koniec lata zaczął się źle czuć. Maryla spakowała torby i pełno prezentów ze wsi. Józef wsadził żonę do pociągu, jeszcze zanim wstało słońce. Minęły już trzy lata od ostatniego spotkania, Jaś już na pewno wyrósł.

"Mamo, czemu nie uprzedziłaś wcześniej, że przyjedziesz? Mogłaś zadzwonić, przecież muszę wrócić z pracy, wziąć dziecko ze szkoły, potem zakupy, wszystko na wariackich papierach. Cały dzień latam po mieście, odkąd napisałaś wiadomość”.

„Przepraszam cię, kochana, tak bardzo chciałam cię zaskoczyć! Napisałabym wiadomość trochę wcześniej, ale wiesz jak u nas jest z zasięgiem na wsi”, — tłumaczyła się matka, idąc z przystanku autobusowego.

„Może masz mi coś do powiedzenia? Coś się stało? Jak się miewa ojciec?”.

"Wszystko w porządku, trochę zachorował, tak się czasem zdarza jesienią. Ale ogólnie jesteśmy w dobrej kondycji." Drzwi mieszkania otworzył Jaś, wnuk. Boże, jak on wydoroślał przez te lata. Jego ramiona stały się szerokie, jak u dziadka. I te ręce.

„No, cześć, wnuczku!” - babcia radośnie go przywitała.

„Cześć babciu”, — chłopak szybko wydostał się z objęć i zaczął uważnie przyglądać się babci.

„Czemu przede mnie nie wyszliście, ledwo dotaszczyłam te wszystkie torby”, — Maryla patrzyła na córkę z wyraźnym rozczarowaniem.

"No, przygotowywaliśmy się na twój przyjazd. Ugotowałam obiad. Przecież muszę cię czymś ugościć po takiej podróży”.

No niech będzie. Po kilku minutach kobieta krzyczała do męża przez telefon: "Wszystko w porządku! Przyszli po mnie, pomogli mi! Nie martw się, teraz siadamy do stołu, córka ugotowała kolację, jest pyszna. Wszyscy cię pozdrawiają!

Kiedy usiedli do stołu, Łucja nalała zupy do talerzy i zapytała: „Jeden czy dwa kotlety, mamo? Maryla był tak głodna po podróży, że zjadłaby wszystkie pięć kotletów, ale spojrzała na córkę i powiedziała: "Postaw na stole, sama sobie wezmę."

Na talerzu było się pięć małych kotletów. Każdy zjadł po jednym. Kobieta sięgnęła po drugi, ale trzeciego nie wzięła - było jej głupio. Przypomniała sobie, jak zawsze gotowała dużo jedzenia dla dzieci, zwłaszcza w święta (cały garnek kotletów), aby najeść się do syta.

A tutaj... może córka ma trudności finansowe, może trzeba jej pomóc pieniężnie, ma pewne oszczędności. A ona z dziadkiem będzie nadal oszczędzać, tegoroczna uprawa była obfita. Następnie przeszła przez wszystkie pomieszczenia. Świeżo odnowione wnętrza, nowe meble, telewizor na ścianie w salonie. Pokój wnuka może niewielki, ale przytulny, wyposażony we wszystko.

„Na ile do nas przyjechałaś” - zapytała Łucja, myjąc naczynia na kuchni.

„A to nie cieszysz się? Dopiero przyjechałam, a ty już pytasz, kiedy wyjeżdżam?”

„Nie o to chodzi, teraz bilety trzeba kupować z wyprzedzeniem. Mogę jutro skoczyć na dworzec kupić ci bilet. Tak, żeby nie zostawiać tego na ostatnią chwilę”.

Maryla wzruszyła ramionami, no cóż, trzeba to zrobić. Spędziła wieczór w towarzystwie wnuka, oglądając zdjęcia, a potem filmy ze szkolnych uroczystości. Cieszyła się z Jasia, który wyrastał na mądrego chłopca. Och, jak szkoda, że dziadek nie widzi, trzeba będzie poprosić chociaż o podpisanie pocztówek.

Minęło kilka dni. Z każdym wieczorem relacje i komunikacja stawały się coraz chłodniejsze. Wnuk częściej zamykał się w swoim pokoju, ucząc się lub uciekając do sąsiadów, aby zagrać w gry.

A Łucja albo zostawała w pracy, albo spotykała się z przyjaciółmi wieczorem. Przychodziła do domu, ściągała buty i od razu kładła się spać. Maryla zaczęła tęsknić za prostym ludzkim ciepłem. Nie tak sobie wyobrażała spotkanie z córką.

Zadzwoniła do męża i zaczęła pakować swoje rzeczy. Idąc obok pokoju wnuka, przypadkowo usłyszała rozmowę córki z synem.

„Mamuś, a kiedy wujek Tomek przyjdzie? Obiecał zabrać mnie na mecz”.

„Już niedługo kochanie, babcia wyjedzie...”., — odpowiedziała Łucja.

"A kiedy babcia wyjedzie?"

Nie chciała słuchać dalej, oczy wypełniły się jej łzami. Trzymając się ściany i drugą ręką serca, przeszła do pokoju. Szybko zebrała swoje rzeczy, narzuciła płaszcz i stała już w drzwiach, kiedy córka wyszła z pokoju.

„Gdzie się wybierasz po ciemku? Przecież pociąg dopiero masz jutro wieczorem”.

„Nic nie szkodzi, zmienię bilet. Ech, kochana, nie tędy droga, nie tak cię z tatą wychowaliśmy. Nic mu nie powiem, bo zacznie się martwić. Za te zdjęcia dziękuję, ciągle o nie prosił, chce zobaczyć wnuka. Do widzenia!”.

Wsiadła w pociąg i podróż przebiegła pomyślnie. Miejsce trafiło się dobre. Niestety, musiała spędzić noc na dworcu, owinięta starym, znoszonym szalem, ale kto by się przejmował. Podczas nocnej podróży pociągiem kobieta spoglądała przez okno i zastanawiała się, jak szybko minęło życie, wszystkie te lata. I jak stali się zbędni dorosłym dzieciom, mimo że włożyli tyle miłości, troski i rodzicielskiego ciepła w ich wychowanie.

"Cześć, Marylko, jak ci minęła droga? — zapytał mąż na dworcu. — Miejsca nie mogłem sobie znaleźć, tak się stęskniłem, że schudłem!”

Maryla objęła go i uśmiechnęła się. Chociaż ktoś na nią czeka, chociaż ktoś nadal jej potrzebuje...

Główne zdjęcie: planet

var adsinserter = adsinserter || {}; adsinserter.tags = ['fullads'];