Już na pierwszym spotkaniu zdałam sobie sprawę, że ta dziewczyna nie jest gotowa na życie małżeńskie.

I nie chodzi o jej wiek, bo miała 23 lata. Problem polegał na tym, że nie miała poczucia odpowiedzialności. Ale mój syn zdaje się tego nie rozumieć - pisze Maria.

Kiedy przyprowadził ją do nas, żebyśmy się zapoznali, Justyna zachowywała się bardzo powściągliwie. Siedziała cicho, tylko kiwała głową.

Ale kiedy po herbacie przeniosła się na sofę, wydawało mi się, że zapomniała o naszej obecności. Nos w telefon i siedziała tam przez cały wieczór.

Trochę później syn powiedział mi, że Justyna jest w ciąży i będą brać ślub cywilny.

Zamiast ślubu złożyli podpisy i usiedli z przyjaciółmi w kawiarni. Postanowili zostać z nami do narodzin dziecka. Bałam się, że nie znajdę z tą dziewczyną wspólnego języka, ale wszystko poszło gładko.

Czasami robiła sobie przerwę od telefonu i pomagała mi w sprzątaniu i gotowaniu. Okazało się, że jest całkiem niezłą kucharką. Trochę się uspokoiłam.

Przed narodzinami wnuka wynajęliśmy mieszkanie niedaleko naszego domu, doprowadziliśmy je do porządku.

Powiedzieliśmy synowi, że nie będziemy się wtrącać w ich życie. Ale jeśli będą potrzebowali naszej pomocy, zawsze jesteśmy do ich dyspozycji.

Po wypisie spotkaliśmy się z nimi jak należy. Syn kupił Justynie drogi tablet. Powiedział, że jego żona będzie mogła poszukać przydatnych informacji do opieki nad dzieckiem.

Narodziny wnuka uczciliśmy trochę u nas, a potem zabraliśmy młodych do wynajętego mieszkania.

Minęło kilka dni. Minął tydzień. I nikt nie dzwoni, żeby przyjść w odwiedziny. A ja przecież chcę zobaczyć wnuka. Nie wytrzymałam i sama zadzwoniłam.

Powiedziałam, że wpadnę w niedzielę. Kupiłam pieluchy na promocji, wzięłam owoce i pojechałam w odwiedziny.

Mojego syna nie było w domu, więc Justyna otworzyła drzwi. Ale nie trzymała dziecka, tylko telefon. Na korytarzu nie było nawet gdzie położyć siatek. Wszędzie panował taki bałagan!

Brudne ubrania leżały wszędzie, chociaż w mieszkaniu jest pralka. W kuchni była góra nieumytych naczyń, których najwyraźniej nikt nigdy nie umył po wprowadzeniu się. Jak to możliwe?

Poszłam do pokoju. Obok łóżeczka dziecka stał stolik kawowy, a na nim nowy tablet. Synowa odłożyła telefon i skupiła się na swoim tablecie.

Podeszłam do dziecka i okazało się, że jest mokre. Umyłam go, przebrałam w suche ubranka i zaczęłam usypiać. Odczekałam chwilę i zajrzałam, żeby zobaczyć, co synowa robi na tablecie.

Grała! Nikt mi nie wmówi, że to coś pożytecznego. Brud wszędzie, dziecko mokre, a ona w gry gra?

Poczekałam, aż dziecko zaśnie i wyszłam. Na ulicy zadzwoniłam do syna i nie mogłam się powstrzymać. Powiedziałam wszystko, co myślałam o jego niechlujnej żonie.

Zagroziłam, że właściciele mieszkania, gdy zobaczą ten bałagan, natychmiast ich wyrzucą. I nie pozwolę im więcej ze mną mieszkać. To nie są małe dzieci!

Mamrotał coś i rozłączył się. A ja mam łzy w oczach. Jeszcze jestem w stanie zrozumieć syna, on pracuje, a w wolny dzień chce się spotkać z przyjaciółmi i odpocząć.

Ale Justyna siedzi w domu. Ma mnóstwo wolnego czasu. I nie może ani umyć, ani przebrać dziecka, ani posprzątać….

Jak jej wytłumaczyć, że jest już matką, a nie małą dziewczynką, która może bawić się tabletem cały dzień. Przecież nie mogę jej go zabrać, żeby zaczęła wypełniać obowiązki.

Nawet przez myśl mi nie przeszło, że mój wnuk będzie mieszkał w takim chlewie, ale nie ma co liczyć na to, że synowa nagle się opamięta - skarży się Maria

Główne zdjęcie: planet