Mój mąż Stanisław pokłócił się z moimi krewnymi i to bez jakiegoś konkretnego powodu. Teraz zarówno moi rodzice, jak i reszta rodziny mają zakaz wstępu do naszego domu.
Mieszkamy razem od trzech lat. Ogólnie układa nam się dobrze: kochamy się, mieszkanie wzięliśmy na kredyt, pieniędzy nam starcza.
Mój jedyny problem to charakter mojego męża. Staszek ma tak, że jak wbije sobie do głowy jakąś głupotę, to szkoda gadać.
Tym razem zdecydował, że moi rodzice go nie szanują, a ja nie mogę go przekonać, że to nieprawda. A przynajmniej nie ma ku temu żadnych sensownych powodów. Staś sam coś sobie wymyślił i obraził się. Teraz żyję między młotem a kowadłem.
Chodzi o to, że mój mąż pochodzi z miasta, a ja i wszyscy moi krewni urodziliśmy się na wsi. Oczywiście, mamy różne spojrzenia na życie, nie mówiąc już o różnych obowiązkach. Kiedyś, już po ślubie, pojechaliśmy z mężem do moich rodziców w odwiedziny.
Wioska to miejsce pełne pracy, więc mama i tata poprosili go o pomoc. Na początku Staszek zgodził się rąbać drewno. Naoglądał się filmów z drwalami i myślał, że to taka łatwa sprawa.
Od samego początku próbowałam go odwieść od tego pomysłu, przecież nigdy wcześniej nie trzymał topora w ręku, ale nie posłuchał. W efekcie ostrze siekiery przeleciało przez płot do sąsiada.
Dobrze, że nikt nie przechodził w pobliżu i nie ucierpiał. Razem z rodzicami śmialiśmy się z całej sytuacji, a Staś zaczął patrzeć na nas wilkiem. Jednak ten incydent nie zniechęcił go do pomagania.
Potem mój mąż postanowił wypielić grządki ziemniaków. Wykonał nawet dobrą robotę, ale nagle spod krzaka wypełzł wąż, zwykły zaskroniec.
Stanisław krzyknął z zaskoczenia, rzucił się do ucieczki i upadł. Nie wytrzymaliśmy i roześmialiśmy się głośno. Mój mąż koniec końców się wściekł i natychmiast poszedł do domu.
Minął rok od tego incydentu, a mąż nadal dąsa się na rodziców. Przez cały ten czas chodzę do nich sama - Staszek kategorycznie odmawia pójścia ze mną.
- Nie pójdę tam, gdzie mnie nie szanują! I nie zapraszaj ich tutaj - powiedział mi mąż.
Jeszcze niedawno pokłócił się z moim bratem Krzyśkiem. Mój brat zamierzał sprzedać komputer, ponieważ pilnie potrzebował pieniędzy.
Mąż bardzo chciał go kupić, ale poprosił Krzysia o spuszczenie z ceny. Mój brat zadzwonił do mnie i powiedział:
- Ja wszystko rozumiem, ale wiesz, że sam podkręcałem ten komputer, to już cena minimalna. Nie chcę go oddać za półdarmo, tak jak chce Staszek, potrzebuje pieniędzy.
Mąż nie ustąpił, myślał, że brat zgodzi się na jego propozycję. W rezultacie komputer trafił do kogoś innego, a dla męża stało się to powodem do kolejnych skarg na moją rodzinę.
I wychodzi na to, że jego rodzina jest cacy, a mojej trzeba unikać.
Do pewnego stopnia zaakceptowałam fakt, że mój mąż nie chce mieć z nimi kontaktu. Miałam nadzieję, że z czasem będzie lepiej.
Ale co teraz? Niedługo moi rodzice mają przyjechać do miasta na kilka dni coś załatwić.
Staszek nie chce słyszeć o tym, że moi rodzice zatrzymają się w naszym mieszkaniu. Ale jak pomagali nam z kredytem mieszkaniowym to nie narzekał.
Wysyłanie ich do hotelu to głupota i jeszcze mogliby się obrazić. Ale nie mam już siły kłócić się z mężem. Mama od początku mówiła mi, że Staszek jest uparty jak osioł.
- Jesteś gotowa znosić jego upór przez całe życie? Przecież jemu to nie przejdzie, z wiekiem to tylko mu się pogorszy, a nie poprawi. Takie życie będzie ciężkie.
Teraz coraz częściej myślę o jej słowach. Może powinnam skończyć ten związek zanim będziemy mieć dzieci?
Główne zdjęcie: planet