Mój brat Robert jest ode mnie starszy o pięć lat. Mimo to trudno nazwać go bardziej dojrzałym i niezależnym człowiekiem.

Podczas gdy ja od razu po ukończeniu szkoły poszłam na studia, przeprowadziłam się do innego miasta i stałam się w pełni samowystarczalna, mój brat nadal żył na garnuszku u rodziców..." — pisze Zuzanna.

Nie dość, że Robert nawet nie pomyślał o znalezieniu pracy, to jeszcze udało mu się sprowadzić do domu dziewczynę.

Podczas gdy brat żył beztrosko, przekonany, że jego zasiłek wystarczy, mama musiała zadbać nie tylko o niego, ale także o niespodziewanego gościa.

Po kilku latach brat trochę zmądrzał i zaczął się usamodzielniać. I prawdę mówiąc nie robił tego sam, ale dlatego, że jego ukochana była zmęczona ciągłym brakiem pieniędzy.

W końcu znalazł dobrą pracę i nawet wyprowadził się do wynajętego mieszkania. Ale w tym czasie stan zdrowia mamy znacznie się pogorszył i wymagała stałej opieki. Robert i jego dziewczyna musieli więc zostać z mamą i opiekować się nią.

Już dawno temu zamieszkałam w innym mieście, założyłam rodzinę i nie mogłam rzucić wszystkiego i wrócić do domu.

Nie mogłam też zabrać mamy do siebie, bo z mężem i dwójką dzieci ledwo sami mieściliśmy się w dwupokojowym mieszkaniu.

Zdawałam sobie sprawę, że mam zobowiązania wobec mojej starszej matki. Ale miałam też zobowiązania wobec własnej rodziny. Przyjeżdżałam więc do niej podczas urlopów, by być z nią i pomagać w każdy możliwy sposób.

Trwało to nie dłużej niż dwa lata. Po tym czasie mój brat zdecydował, że już wystarczająco zaopiekował się moją matką i teraz przyszła kolej na mnie. Zaraz po nowym roku Robert przyprowadził mamę do mnie.

Powiedział też, że zamierza sprzedać mieszkanie mamy, a pieniądze ze sprzedaży podzielić na pół. Połowę zamierzał przeznaczyć na swój ślub z dziewczyną, a połowę dać mojej mamie i mnie.

Powiedzieć, że byłam tym faktem zaskoczona, to nie powiedzieć nic. Zawsze wiedziałam, że mój brat to obibok. Ale takie zachowanie przerastało moje najśmielsze oczekiwania...

Oczywiście nie wyrzuciłam mamy z domu. Zresztą, gdzie mogłaby pójść w takim stanie? Rozmawiając z mężem, zdecydowaliśmy, że umieścimy ją w naszym pokoju i spróbujemy jakoś się dogadać.

Jeśli chodzi o mojego brata, to od tamtej pory ani ja, ani mama nie chciałyśmy o nim słyszeć.

Mama pamięta tę rozmowę i również jest bardzo zdenerwowana tym, jak jej ukochany syn ją potraktował.

Mieszkania mamy Robertowi nie udało się sprzedać. Brat nie pomyślał o tym, że najpierw trzeba uzyskać jej zgodę. A po tym wszystkim, co wtedy powiedział, nie było szans, by mama się na to zgodziła.

Po jakimś czasie mama poczuła się lepiej i wróciła do swojego domu. Ja i mój mąż również przeprowadziliśmy się do mojego rodzinnego miasta, aby w razie potrzeby móc się nią zaopiekować. A Robert zniknął z naszego życia po tym incydencie...

Często ludzie przemilczają swoje problemy, bo nie chcą urazić lub obciążać swoich bliskich. Potem czują w sobie urazę, ponieważ nikt ich nie rozumie.

Wydaje mi się, że gdyby Robert nie planował sprzedaży mieszkania za plecami mamy, ale otwarcie porozmawiał z krewnymi o swoich problemach, to można by uniknąć tej kłótni.

Główne zdjęcie: planet