Przykuta do wózka inwalidzkiego, siedziała wpatrując się w dal. Jej piękne, rozpuszczone włosy zaczęły już trochę siwieć.
Jej długa biała suknia była ozdobiona ręcznym haftem. W rękach dziewczyna trzymała bukiet białych róż.
Obok niej stał on. Wysoki, dobrze zbudowany i przystojny. Przechodnie co chwilę spoglądali na parę. W oczach niektórych widać było podziw, inni patrzyli z politowaniem. I współczuli jemu, oczywiście.
Angelika niedawno wyszła za Antka. Ślub odbył się po cichu, bez gości. Świadkami byli przyjaciółka panny młodej Ania i przyjaciel pana młodego Sławek. Rodzice młodych nawet nie przyszli im pogratulować.
Tylko babcia Angeliki po cichu modliła się za nich tego dnia. Już wcześniej przygotowała osobny pokój dla swojej ulubionej wnuczki i jej męża. Teraz będą u niej mieszkać. Wygląda na to, że nikt poza babcią nie przejmuje się ich losem.
- Myślisz, że Antoni cię kocha? Że cię potrzebuje? - wielokrotnie pytała Angelikę mama. - Po prostu postanowił chwilę pobawić się w szlachetnego człowieka, a potem ucieknie do innych kobiet. A już na pewno do jakieś zdrowej.
- Gdyby Angelika była przy zdrowych zmysłach, odmówiłaby poślubienia ciebie - zganiła matka Antka. - Myśli, że może się leczyć na nasz koszt? Zrozumiałabym jeszcze, jakbyś to ty spowodował wypadek. Ale ten facet zwiał, aż się za nim kurzyło. A Tobie zachciało się ją ratować!
Jak do tego doszło
Ślub Damiana i Angeliki miał się odbyć za jeden dzień. Dzień wcześniej chłopak zaproponował pannie młodej, aby pojechała z nim w interesach do sąsiedniej wioski. Dziewczyna odmówiła, jakby czuła, że coś jest nie tak.
Ale ukochany nalegał. Zawsze lubił prędkość, nawet najstraszniejszą drogę z wybojami przemierzał, wciskając gaz do dechy.
Jednak tym razem nic nie poszło po jego myśli: po drodze wjechał w nich nadjeżdżający samochód. Damian wyszedł z tego z kilkoma siniakami i zwichnięciem. Ale sytuacja Angeliki była znacznie gorsza...
Kiedy oprzytomniała, Damian już zdecydował o ich losie. Bez cienia współczucia i żalu powiedział, że ślubu nie będzie.
- To wszystko twoja wina! - warknęła na niego matka Angeliki.
- Nie moja, tylko dziurawych dróg! Jechałem tak jak zawsze.
Rodzice Damiana szybko zamietli tę sprawę pod dywan. Przez cały ten czas ani razu nie sprawdził co u jego byłej narzeczonej. A dziewczyna bardzo długo leżała w szpitalu.
Angelika dobrze robiła na drutach. Aby odpędzić złe myśli, dziewczyna zajęła się zapomnianym hobby i zaczęła tworzyć urocze buciki dla niemowląt. Z niebieskimi i różowymi akcentami.
Pewnego razu sąsiedzi na oddziale zapytali, dla kogo Angelika robi na drutach. "Dla aniołów" - odpowiedziała dziewczyna. Kobiety spojrzały na siebie zdumione. Pomyślały, że musi być szalona.
Teraźniejszość
Przyjaciółka Angeliki, Ania, pracowała w sierocińcu. Codziennie odwiedzała dziewczynę i dawała jej wszystkie robione na drutach buciki dla chłopców i dziewczynek, którzy zostali porzuceni przez swoich rodziców.
Ania podziwiała swoją przyjaciółkę, mówiąc, że pewnego dnia jej praca zostanie nagrodzona. A Angelika dziergała i dziergała... Pewnego razu na oddział przyjęto nową pacjentkę. Urszula miała 70 lat i zranioną nogę. Ale dobrze się trzymała. Jej uwagę przykuły śliczne buciki.
- Wykonujesz piękną pracę. Jeszcze kiedyś zrobisz takie dla swoich dzieci. I wtedy odzyskasz swoje nogi.
Do oczu Angeliki napłynęły łzy.
- Nie płacz, wiem, co mówię. Urszula nigdy nikogo nie okłamała. Kiedyś przypomnisz sobie moje słowa.
W domu Angelika czuła się jeszcze gorzej niż w szpitalu. Rodzice pracowali, a ona była sama przez cały dzień.
Czasami odwiedzała ją babcia. Ale tylko wtedy, gdy jej matki nie było w domu. Babcia nie lubiła swojej synowej. Była bardzo samolubna i zła.
Czasami Ania przychodziła odwiedzić koleżankę. Pewnego dnia zaproponowała spacer na zewnątrz. Winda jednak nie działała, a z wózkiem ciężko było sobie poradzić. Wtedy w życiu Angeliki pojawił się on...
Pojawienie się Antka
Przed każdym wielkim świętem Antek dostarczał prezenty do domów dziecka i domów opieki. Jego mała, ale odnosząca sukcesy firma aktywnie angażowała się w działalność charytatywną. Pewnego dnia spotkał Anię, która wychodziła z sierocińca.
- Jeśli chcesz, mogę cię podwieźć, Aniu.
- W sumie to bardzo chętnie, dziękuję. I tak muszę wpaść do przyjaciółki.
Po drodze Ania opowiedziała Antkowi smutną historię Angeliki. Chłopak chętnie zaoferował swoją pomoc. Zniósł wózek inwalidzki na parter i pomógł dziewczynie zejść.
Oczywiście Angelika była zaskoczona nagłym przybyciem nieznajomego. To było niezręczne, gdy on, wysoki i umięśniony, wziął ją na ręce, wyniósł na zewnątrz i posadził na ławce. A kiedy odszedł, Angelika odezwała się do przyjaciółki.
- Matko, ale on przystojny. I wydaje się bardzo miły. W dzisiejszych czasach to rzadkość. Musi być przed trzydziestką. Tacy mężczyźni dokładnie wiedzą, czego chcą od życia.
Kilka godzin później Ania zadzwoniła do Antka. Przyjechał i pomógł Angelice wrócić do domu. Zaproponowała gościom herbatę. Ania odmówiła, powiedziała, że się spieszy. Ale Antoni z chęcią przyjął zaproszenie.
Antek zobaczył zrobione na drutach buciki, a Angelika wyjaśniła, co robi. "Więc ty też jesteś filantropką" - powiedział mężczyzna z uśmiechem. Wymienili się numerami i Antek zaczął często odwiedzać dziewczynę.
Bała się, że zacznie się do niego przywiązywać. Nie chciała być ponownie tak zraniona. Jej matka zaczęła żartować na temat "szlachetnego" zalotnika. A babcia jak zawsze ją wspierała.
- Odpuść sobie przeszłość, ona cię tylko ciągnie w dół. I nie waż się przeganiać tego młodzieńca. Nie wygląda na naciągacza. Niech dalej tu przychodzi. A jeśli się do ciebie zaleca, tym lepiej.
- Babciu, jesteśmy tylko przyjaciółmi. Dobrymi przyjaciółmi.
Siła miłości
Od ich pierwszego spotkania minął cały rok. Antek wyglądał na bardzo wystrojonego i w jakiś tajemniczy sposób wyglądał zza dużego bukietu białych róż.
- Kocham cię, Angeliko. I chcę być zawsze blisko ciebie - powiedział Antek, klękając. Otworzył małe pudełeczko z pierścionkiem i wręczył go dziewczynie.
— Ale ja…
— Tylko ty się dla mnie liczysz!
Zarówno dla rodziców Angeliki, jak i dla rodziców Antka wiadomość o ślubie była jak grom z jasnego nieba. "Nie zaakceptuję takiej synowej" - kategorycznie stwierdziła matka pana młodego.
"W naszym dwupokojowym mieszkaniu nie ma miejsca dla zięcia" - powiedziała matka panny młodej. Antek zebrał wszystkie swoje rzeczy i tymczasowo przeniósł się do swojego przyjaciela Sławka. Angelika zamieszkała z babcią, która z radością ugościła młodych.
...Wszystko było gotowe na wyjazd do zagranicznej kliniki. Babcia zapisała wnuczce cały swój majątek. Część pieniędzy została natychmiast odłożona na operację.
Matka Angeliki była wściekła, gdy dowiedziała się, że nie dostanie ani grosza. Nękała męża, a on czuł się winny, że ani razu nie wsparł własnej córki.
Operacja zakończyła się sukcesem. Angelika i Antek kupili mieszkanie w nowym bloku. Życie wydawało się coraz lepsze. I jak powiedziała Urszula, dziewczyna odzyskała swoje nogi.
Szkoda tylko, że para nie miała nadziei na urodzenie dziecka. Ale Angelika nie rozpaczała: "Słyszałam, że po adopcji kobiety rodziły własne dzieci. Może to dar od Boga, wdzięczność Niebios. Dlaczego nie spróbujemy?"
Angelika ostrożnie włożyła do torby małe czapeczki i sweterki. I oczywiście buciki, które zrobiła.
Dziś ona i Antek będą szukać swojego dziecka wśród porzuconych niemowląt. Może to będzie chłopiec, może dziewczynka. Serce i oczy małego aniołka podpowiedzą...".
Trudno sobie wyobrazić, przez co przeszła ta dziewczyna. Nie straciła jednak wiary w lepszą przyszłość i odnalazła prawdziwe szczęście. Mimo problemów zdrowotnych poznała ukochaną osobę, która stała się dla niej wsparciem.
Ta historia dowodzi, że prawdziwa miłość może spotkać każdego i nie zna żadnych granic. Kochamy daną osobę nie za jakiekolwiek jej cechy, ale szczerze i bezinteresownie. A rodzice powinni traktować każdą decyzję ze zrozumieniem.
Myślicie, że wybór syna był słuszny? Dajcie znać w komentarzu.
Główne zdjęcie: planet