Pierwsza miłość Kasi narodziła się jeszcze w szkole. Marek. Był dwa lata starszy, ale wyglądali zupełnie inaczej. Przeciwieństwa się przyciągają, prawda? Mała, wiecznie przestraszona Kasia, która zawsze martwiła się o stopnie i Marek, który w zasadzie nie dbał o szkołę.
Nie można powiedzieć, że chłopak zwracał jakąkolwiek uwagę na dziewczynę, ale pod koniec szkoły oficjalnie się poznali i nawet zaczęli razem chodzić. Dla Kasi to było jak gwiazdka z nieba. Wysoki przystojniak, z wieloma przyjaciółmi, najbardziej popularny chłopak, a do tego jaki zabawny...
Nic dziwnego, że po kilku latach się pobrali. Kasia wtedy studiowała, a Marek „robił interesy”: czyli imał się każdej pracy dorywczej, którą znalazł po znajomościach. Czas płynął, a młoda rodzina zaczęła powoli się rozpadać. Kasia urodziła syna, ale ojcu na nim w zasadzie nie zależało. Już znalazł sobie jakąś bardziej interesującą pracę, a wraz z nią nową kobietę.
Oczywiście, to wszystko nie było oficjalne. Ale często znikał, wychodził z domu w środku nocy, więc nie było wątpliwości. Z bólem serca, Kasia zdecydowała się rzucić Marka i wyprowadzić się do rodziców.
Półtora roku mieszkania u rodziców z małym dzieckiem nie było bajką. Codzienne pretensje, kłótnie i rozmowy za jej plecami doprowadziły do tego, że Katarzyna postanowiła skupić się na swoim życiu osobistym.
Z pomocą przyszli szkolni przyjaciele: poznali ją z Arturem, miłym młodym człowiekiem, który miał pecha w miłości. Mimo że Artur nie był zbyt wysoki i miał trochę nadwagę, naprawdę kochał dzieci, nie miał złych nawyków i zarabiał niezłe pieniądze.
Nie był ideałem, ale z rodzicami nie dało się już więcej wytrzymać, więc Kasia postanowiła dać mu szansę. Już po kilku miesiącach żyli razem w jego mieszkaniu i sprawy miały się dobrze. Mały syn pokochał swojego nowego ojczyma, ponieważ prawdziwego ojca prawie w ogóle nie pamiętał. A Artur naprawdę zaangażował się w nową rodzinę.
Zaczął pracować więcej, ale to pozwalało im wyjeżdżać na wakacje raz na pół roku, często za granicę. Mały Leoś poszedł do dobrego przedszkola, a następnie do pobliskiej szkoły podstawowej. Życie układało się dobrze.
A potem niczym bumerang, pojawił się znowu Marek. Okazało się, że życie mocno go poturbowało. Nie układało mu się z dziewczynami, ostatni związek przetrwał 4 lata. Potem się rozstali i od tamtej pory nie udało mu się nawiązać niczego poważnego.
Pracy nie miał zbyt dobrej, ale przynajmniej starał się ją utrzymać. Obecnie mieszka u byłej teściowej Kasi, czyli u mamy. A ponieważ mieszkanie jest na drugim końcu miasta, nigdy na siebie nie wpadli.
Spotkali się raz, potem kilka „randek”, i Kasia zrozumiała, że uczucia wcale nie wygasły. Marek przyciągał ją do siebie jak magnes. Ale wciąż szanowała Artura i chciała wszystko zrobić tak jak trzeba. Około miesiąc później Katarzyna wyznała mężowi wszystko. A ten jakby już wszystko wiedział. Długa, smutna rozmowa i kwestia została rozwiązana. Aż tu nagle pojawił się nowy problem, którego Kasia w ogóle się nie spodziewała.
Leon, który miał wtedy już 13 lat, stanowczo odmówił odejścia razem z mamą. Był z ojczymem jeszcze bliżej niż z nią. Nie zgodził się poznać swojego prawdziwego ojca, nawet nie zgodził się na zwykłe, przyjazne relacje.
„Mamo, jeśli chcesz odjeść, to odchodź. Ale ja zostaję tutaj”. Taka była jego decyzja i nie zamierzał jej zmieniać.
Kasia i Marek zamieszkali w mieszkaniu jego matki. Staruszka odeszła z tego świata trzy lata temu. Ogólnie rzecz biorąc, Marek nie jest takim złym mężem: stara się przynosić pieniądze do domu, chociaż nie zawsze mu to wychodzi.
Do żony podchodzi dokładnie w ten sam sposób. Nie próbuje nawiązać relacji ze swoim synem, bo wie, że to strata czasu. A Kasia ma teraz zupełnie inny problem. Najbardziej na świecie chce, żeby jej syn mieszkał z nimi. Ale jak wkraść się w jego dobre łaski - nie ma pojęcia.
Przecież jest już dorosły, a swojego zdania nie zmienił: nie wybaczył swojej mamie, że odeszła, kiedy miał 13 lat.
var adsinserter = adsinserter || {}; adsinserter.tags = ['fullads'];