Pewnej deszczowej nocy do weterynarza Gila Nuneza przyniesiono trzy malutkie kocięta. Były odwodnione, wychudzone i prawdopodobnie chore. Podrzutkowie nie mieli więcej niż dwa tygodnie. Kocięta zmokły od deszczu i drżały z zimna. Matka albo je zgubiła, albo porzuciła.
Gil przejął opiekę nad nowymi pacjentami. Pierwszego wieczoru Nunez od nich nie odchodził ani na krok. Po tym, jak lekarz je ogrzał i zbadał - nakarmił. Delikatnie przytulił je do siebie. Wydawało mu się nawet, że kocięta stały się bardziej aktywne. Brodata niania nadała kociętom przydomki: Donatella, Gianni i Santo.
Niestety małe zwierzęta przeziębiły się podczas deszczu. Bez względu na to, jak bardzo Gil się starał, bez względu na to, jak walczył o życie kociąt, nie mógł jednego uratować. Donatella zmarła na zapalenie płuc. Dwa pozostały przeżyły i przywiązały się do Nuneza. Przez cały miesiąc opiekował się maleństwami.
Brodata niania zabrała je do domu. Najbardziej go cieszyło, gdy kocięta zasypiały na jego piersi. Aby nie zostawiać sierot samych, Gil zabierał je ze sobą do pracy. Gdy tylko miał minutę między pacjentami, karmił je i bawił się z nimi. Głównym jedzeniem Gianniego i Santo było mleko.
Nunez wspomina z uczuciem, jak zaczynały piszczeć z radości, gdy zobaczyły w jego rękach butelkę upragnionego mleka. Z czasem lekarz weterynarii zaczął podawać kociętom karmy „dla dorosłych”.
Weterynarz uwielbia swoje maleńkie zwierzaki. Kocięta są rozpieszczane. Ale Gil uważa, że Gianni i Santo, poprzez swoje cierpienie, zasługują na to.
Source: youtube.com
Główne zdjęcie: storyfox.ru