- Nie wiem, co robić! - wzdycha ze smutkiem sześćdziesięcioletnia Pani Barbara. - Mój syn za każdym razem staje po stronie swojej żony! Zawsze jest po jej stronie. Cokolwiek powiem. Mamo, - mówi, - nie martw się, Julia sama wszystko wie, przecież nie jest głupia... Uważa, że Julia zawsze ma rację! Nawet kiedy robi coś złego!
Synowa Pani Barbary, Julia, ma dwadzieścia osiem lat. Razem z mężem Mikołajem mają dziecko, które ma półtora roku, i mieszkają osobno - wzięli kredyt hipoteczny i kupili sobie mieszkanie. Julia jest na urlopie macierzyńskim, więc pracuje tylko Mikołaj. Dobrze im się mieszka, nie wydają pieniędzy na różne bzdury, starcza im na to, czego potrzebują.
Szczerze mówiąc, Pani Barbara nie przepada za Julią. Na początku była w szoku, gdy jej syn przyprowadził swoją narzeczoną.
- Długie paznokcie! Obcasy! Powiększone usta! - Pani Barbara opowiadała swojej najlepszej przyjaciółce o narzeczonej swojego syna. - W krótkiej spódniczce, z toną makijażu i tatuażem na karku. To było okropne... Na początku myślałam, że Mikołaj żartuje. Przecież nie mógłby wybrać sobie takiej kobiety.
Kilka tygodni po tym, jak poznałam jego narzeczoną, odbyło się wesele, na którym Julia również, według jej teściowej, pojawiła się w krótkiej skórzanej spódniczce i bluzce…
...W pierwszych latach ich małżeństwa Pani Barbara nie traktowała Julii poważnie - była pewna, że nie uda im się. Jej postawny, poważny i inteligentny syn nie mógł zakochać się w Julii, która była wieśniaczką. Mijały jednak miesiące, a rozstanie nie było brane pod uwagę. Dobrze im się układało. Pani Barbara nie wtrącała się w ich sprawy. Kilka razy w miesiącu dzwoniła do syna, pytała co słychać, przekazywała pozdrowienia jego żonie.
Z Julią zaczęła trochę się komunikować dopiero półtora roku temu, kiedy urodził się jej wnuk.
- Przyszłam do nich na drugi dzień po wypisie i zobaczyłam synową z manicure! Powiedziałam do niej: Julio, przecież tak nie można, zrobisz dziecku krzywdę! Ale ona nawet nie chciała słuchać, powiedziała tylko, że poradzi sobie. Poszłam do syna, a on powiedział: Mamo, nie wtrącaj się! To nie twoja sprawa! Cokolwiek im powiem, to zawsze mówią to samo - to nie twoja sprawa! W domu bałagan! Jest zbyt leniwa, żeby coś ugotować! Mówię do niej, zrób zupę dla syna, a ona odpowiada, że Paweł nie je zupy. Jak to nie je zupy? U mnie je! Jeśli nie będziesz leniwa i ugotujesz ją jak należy, to zje wszystko...
Pani Barbara próbuje wpłynąć na synową za pośrednictwem syna, ale to na próżno: Mikołaj zawsze jest po stronie Julii. Zawsze. Nieważne, co powie, zrobi czy nie zrobi - wszystko jest dobrze.
Ostatnio Pani Barbara jest bardzo zmartwiona tym, że Julia ciągle siedzi w Internecie.
- Od dawna nie widziałam Julii bez telefonu! - wzdycha teściowa. - Przecież ona ma dziecko. Trzeba z nim rozmawiać, uczyć, czytać mu książki, a nie siedzieć ciągle w telefonie!
Właśnie przez to Pani Barbara prawie miesiąc temu pokłóciła się z synową. Do tego stopnia, że teraz nie wiadomo, jak się pogodzić.
- Jak zwykle pojechałam do nich i zapukałam do drzwi - nikogo nie było. Pomyślałam, że pewnie są na placu zabaw. Mają fajny plac zabaw obok bloku, nowy, Pawełek chętnie się tam bawi. Poszłam tam i zobaczyłam, że rzeczywiście tam są. Julia siedzi na ławce, wpatruje się w telefonie, niczego nie zauważa. Nie widzi mnie. Mój wnuk bawi się w piaskownicy, trzy metry dalej, są również inne dzieci z matkami. Mój wnuk zauważył mnie, wstał i poszedł w moją stronę - jego mama nawet nie zwróciła na to uwagi! Dziecko wyszło poza ogrodzenie - prosto na drogę, po której jeżdżą samochody... czasami!
- Ale tym razem nikt nie jechał?
- Całe szczęście, że nie! Dobrze, że nie było samochodów! Co by było, gdyby dziecko się pomyliło? Gdyby to był ktoś nieznajomy? Albo jechał samochód? Nie chcę nawet o tym myśleć! W każdym razie wzięłam Pawełka na ręce, poszłam do niej, a ona ciągle siedzi w telefonie! Przeglądała Instagrama, jakby nic się nie stało. Podeszłam i powiedziałam: Julio, zaraz wyrzucę twój telefon! Żebyś zaczęła pilnować swojego dziecka, a nie siedziała w mediach społecznościowych! Co z ciebie za matka... Co prawda powiedziałam to zbyt głośno. Wszyscy się na nas gapili. Ona poderwała się, zabrała dziecko i pobiegła do domu. Paweł krzyczał, chciał do mnie na ręce. Poszłam za nią...
Synowa oczywiście była szybsza. Pobiegła z dzieckiem do mieszkania i zamknęła się od środka. Pani Barbara pukała i dzwoniła, ale bez skutku.
- Zaczęłam dzwonić do syna, opowiedziałam mu wszystko, a on powiedział: Mamo, z pewnością przesadzasz. Uspokój się, Julia jest dobrą matką, opiekuje się dzieckiem. Powiedziałam - Mikołaj, widziałam to na własne oczy! Musimy coś z tym zrobić, póki jeszcze możemy... Jak myślisz czym się to skoczyło? Teraz ani mój syn, ani synowa nie rozmawiają ze mną. Nie otwierają drzwi, nie odbierają telefonów. Już minął miesiąc! Nie wiem, co ona mu powiedziała.
Być może syn postępuje słusznie?
Nawet jeśli jego matka ma rację, ale on jest po stronie żony. Czy tak powinno być?
Główne zdjęcie: youtube