Moja synowa jest bardzo inteligentną i oczytaną dziewczyną. Chociaż nie uważam się za głupią, ale w porównaniu z Wiką czasami czuję się nieswojo. Różnica między nami wynosi ponad dwadzieścia lat.

W tym przypadku, żeby było jasne, nie mówię o wiedzy jako takiej. Prawie każdą informację można uzyskać z książek lub Internetu.

Mówię o tym, jak szybko potrafi podejmować właściwe decyzje. Potrafi podtrzymać każdą rozmowę. Takie osoby zawsze darzyłam szacunkiem.

Wtedy, gdy mój syn dopiero co zaczynał opowiadać mi o cudownej dziewczynie, którą poznał i o tym, jak bardzo chciałby, żeby została jego dziewczyną.

Że była piękna, miała dobry gust i potrafiła się dogadać z każdą osobą. Nie zwracałam wtedy uwagi na to, co mówi zakochany chłopak, gdyż czego jeszcze można się po nim spodziewać?

Według niego dziewczyna, w której się zakochał, nie ma żadnych wad. To tak, jakby przestał rozsądnie myśleć.

Jedyne, na co zwróciłam uwagę, było następujące: wkrótce Mikołaj przyprowadzi dziewczynę do domu. Powinnam posprzątać mieszkanie i ogólnie być przygotowana. Nie lubię, gdy ktoś przychodzi bez zapowiedzi, ale co mogę zrobić?

Mój syn jest dość emocjonalny, więc jeśli nagle coś przyjdzie mu do głowy, to najpierw zrobi, a dopiero później zacznie się zastanawiać nad konsekwencjami. Przynajmniej jest przystojny, więc podoba się dziewczynom.

Półtora miesiąca później ktoś zadzwonił do nas na telefon stacjonarny. Nie wyłączam go na wszelki wypadek, ponieważ na wsi mieszka wielu krewnych, a dzwonienie na telefony komórkowe jest uciążliwe.

Usłyszałam spokojny kobiecy głos. Dziewczyna przedstawiła się i wyjaśniła sytuację: to była ta sama Wiktoria, która chciała mnie uprzedzić, że za kilka dni mają zamiar przyjść z Mikołajem do nas do domu.

Mikołaj, rzecz jasna, zapomniał mnie uprzedzić, więc Wika postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.

Pierwsze spotkanie zrobiło na mnie miłe wrażenie. Skromna, inteligentna dziewczyna, gustownie ubrana, do tego ma dobrą pracę. Wie, kiedy przemilczeć, a kiedy powiedzieć to, co właściwe.

To mądra dziewczyna. Nie ma co owijać w bawełnę, powiem tylko, że pół roku później mój syn oświadczył się Wiktorii. Po czterech miesiącach młodzi się pobrali.

Przez cały ten czas nigdy nie słyszałam, żeby się pokłócili. Wtedy nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak przebiegłą kobietą była moja synowa.

Ponieważ młodzi ludzie wynajmowali mieszkanie, postanowiłam pomóc im w najważniejszej rzeczy, czyli rozwiązać problem z mieszkaniem. Tak się złożyło, że razem z byłym mężem ciężko pracowaliśmy w młodości.

Nie wydawaliśmy pieniędzy na różne bzdury, zrezygnowaliśmy z wakacji. Nieruchomości były tym, co interesowało nas oboje w pierwszej kolejności. Więc dałam im w prezencie ślubnym mieszkanie, które wynajmowałam i które, nawiasem mówiąc, przynosiło niezły dochód.

Jednopokojowe, ale po remoncie i w samym centrum miasta. Dla młodych ludzi lokalizacja jest bardzo ważna. Coś wiem na ten temat.

Rodzice Wiktorii mieszkali w innym mieście, więc jedyne, co mogli zrobić, to dać w prezencie pewną kwotę pieniędzy i porozmawiać przez wideo rozmowę. Jeśli dobrze zrozumiałam, Wika już dawno postanowiła wyprowadzić się od tych ludzi.

I dobrze zrobiła: podczas naszej niezbyt długiej rozmowy zobaczyłam stare meble, stary telewizor, zaniedbanego psa siedzącego w kącie i coś, co wyglądało jak kredens, na którym nadal leżały włosy anielskie. Najwidoczniej jej rodzice nie są ambitni. Cóż, tym lepiej dla synowej, znowu podjęła słuszną decyzję.

Kilka razy chodziłyśmy z Wiką na zakupy. Nie tylko w tym celu, by coś kupić, ale żeby pogadać, podzielić się nowościami. I nie siedzieć w domu. Nie chciałam przychodzić do nich zbyt często. Chciałam być dobrą, wyrozumiałą teściową.

Nie było też sensu zapraszać ich do siebie. Co może być ciekawego w moim mieszkaniu dla młodej dziewczyny? Do tego tracić czas na drogę... Jak się później okazało, myliłam się. Wiktoria bardzo szybko mi to uświadomiła.

Któregoś ranka zadzwonił do mnie syn. Mikołaj był bardzo podekscytowany, mówił szybko, a nawet jąkał się. Dobra nowina: Wiktoria jest w ciąży. Zła nowina: niezbyt dobrze się czuje, więc bierze zwolnienie.

Ze względu na to, że niedługo zostanie matką, należy ją traktować inaczej. Łagodniej, starać się spełnić każdą jej zachciankę. Ale mnie to nie obchodzi, niech mąż to robi, taka jest jego rola.

Ale sprawa nie była taka prosta. W trzecim miesiącu ciąży przyjechałam do nich. By ją wesprzeć, zapytać jak się czuje. Traktowałam ją jak młodszą przyjaciółkę.

Nie było sensu niczego przed nią ukrywać, przecież nie jesteśmy rywalkami. Zresztą dobrze im się układało. Więc wszystko powinno być dobrze.

Nagle Wika usiadła naprzeciwko mnie i z poważną miną powiedziała, że muszę zamienić się z nimi mieszkaniem.

Mieszkam w trzypokojowym mieszkaniu, ponieważ uwielbiam mieć więcej przestrzeni wokół siebie. Nawet jeśli w mieszkaniu już dawno nie było remontu, to nadal pozostało w nim mnóstwo wspomnień. Mój dom to moja twierdza.

Ale synowa przekonuje mnie, żebym wprowadziła się na kilka lat do ich jednopokojowego mieszkania. Chodzi o to, że w jednopokojowym mieszkaniu jest zbyt mało miejsca dla dziecka, a tutaj - w sam raz. Jako przyszła babcia powinnam to zrozumieć. I się zgodzić.

Na każdy mój sprzeciw Wiktoria wymyślała nowe argumenty. Dała do zrozumienia, że gdyby musiała, byłaby nawet skłonna zwrócić przeciwko mnie własne dziecko. Wyglądało na to, że wcale nie żartuje. Wiktorio, chyba się przyjaźniłyśmy? Co za przebiegła kobieta.

W każdym razie jest teraz w 7 miesiącu ciąży, więc nie mam zbyt wiele czasu na zastanowienie się. Nawet syn się dołączył i pyta, dlaczego nie chcę się z nimi zamienić. „To tylko na pewien czas, tak będzie lepiej dla wszystkich”.

Gdybym wiedziała, że jest taką żmiją, na samym początku potraktowałabym ją zupełnie inaczej. Ale z drugiej strony nie udałoby mi się nic zmienić. Jest młodsza ode mnie, bardziej przebiegła, do tego wszyscy ją uwielbiają.

To pierwszy raz, kiedy to mówię, ale nam, kobietom, brakuje prostolinijności. Przecież można byłoby powiedzieć wszystko na samym początku.

Ale nie, najpierw próbuje wzbudzić zaufanie, a potem pokazuje swoje prawdziwe oblicze.

Główne zdjęcie: wazne