Pół roku temu postanowiliśmy z żoną przeprowadzić się do innego miasta. Wcześniej mieszkaliśmy na obrzeżach miasta i pracowaliśmy w pewnym przedsiębiorstwie. Na początku wszystko było w porządku. Nie martwiłem się o niepotrzebne rzeczy, moja żona potrafiła zrozumieć, kiedy byłem zbyt zmęczony i nie dochodziło między nami do kłótni. Ale w pewnym momencie wszystko się zmieniło.
Firma zaczęła mieć problemy finansowe, zaczęła zwalniać pracowników, między innymi mnie i moją żonę. Nie mieliśmy żadnych oszczędności, ledwo sobie radziliśmy. W sumie jak oszczędzać, jeśli mamy małe dzieci i prawie wszystkie pieniądze wydajemy na nie? Ale ojciec żony, mój teść, wyciągnął pomocną dłoń. Mieszkał w innym mieście i wynajmował kawalerkę. Co prawda w mieszkaniu należało zrobić remont, do tego znajdowało się na obrzeżach miasta, ale należało do niego.
Wprowadziliśmy się do tego mieszkania. Byłem mu bardzo wdzięczny, gdyż pomógł nam w trudnej sytuacji. Pierwszy miesiąc był dla nas istnym koszmarem. To, co zostało nam, znikało w zawrotnym tempie. Wydawaliśmy pieniędzy na dzieci, jedzenie i media.
Szukałem pracy, a moja żona zajmowała się domem. Próbowaliśmy też odnowić mieszkanie, ale to wynikało bardziej z desperacji, by zająć się czymś i nie zwariować. Potem znalazłem pracę i dali mi zaliczkę, gdy wyjaśniłem w jakiej sytuacji się znaleźliśmy - zacząłem ciężko pracować. Wiadomo, że dla dobra rodziny trzeba dawać z siebie wszystko i to naturalne, że wraca się do domu późno w nocy.
Przynajmniej na początku. Sytuacja się trochę ustabilizowała i niewielką część pensji zacząłem oddawać teściowi. Mianowicie na media i pewną kwotę na czynsz. Czy to z nudów, czy z innego powodu, teść zaczął nas często odwiedzać. Robił to nie po to, by pomóc z obowiązkami domowymi. Siadał w kuchni, oglądał telewizję i... jadł.
Nie mam nic przeciwko gościom, nawet gdy nie ma mnie w domu. Tyle że mój teść zjadał całe jedzenie. Moja żona robiła śniadanie, obiad i kolację, a ja jadłem wieczorem tylko to, co zostało. Co więcej, teraz żona zaczęła mi się skarżyć, że jest zmęczona tym, że musi ciągle gotować. Rozumiem, że trzeba gotować dla dzieci. Ale mamy już dwójkę, po co nam trzecie?
Podsumowując, miałem już tego dość. Porozmawiałem z teściem, wszystko wyjaśniłem. Zdawał się rozumieć. Nie przestał jednak przychodzić do nas, ale teraz zabierał ze sobą coś do jedzenia. Dwa tygodnie później znudziło mu się to i po prostu kupował kilka jabłek dla dzieci i nadal jadał u nas.
Próbowałem porozmawiać z żoną na ten temat, ale na próżno. Zgadzam się z nią, że jej ojciec nam pomógł, mieszkamy w jego domu i tak dalej. Ale tak naprawdę, co będzie dalej? Robię wszystko dla rodziny. Nie mogę pozwolić sobie nawet na kupno nowych ubrań, teść tego nie może zrozumieć. Nie mam nikogo, kto by mnie wsparł.
Nie wiem, co mam zrobić. Z jednej strony teść nie ma racji, bo to jego córka i wnuki. A z drugiej strony bez niego nie poradzilibyśmy sobie. W międzyczasie firma, w której kiedyś pracowaliśmy z żoną, całkowicie zbankrutowała. Ludzie stamtąd uciekają. Oto jak wygląda cała sytuacja.
Główne zdjęcie: youtube
var adsinserter = adsinserter || {}; adsinserter.tags = ['fullads'];