Urodzenie dziecka w wieku 38 lat i nie rozpieszczanie go jest niemożliwe. Zapytajcie każdego rodzica, który dość późno zdecydował się na dziecko, a z pewnością to potwierdzi. Tak to już jest w życiu, ale nie mogliśmy z mężem nic z tym zrobić. Staraliśmy się o dziecko, jednak nie mieliśmy szczęścia. Nawet nie chcę o tym wspominać.
Już w przedszkolu nauczycielki mówiły nam, że Olek jest bardzo rozpieszczonym chłopcem. Chciał mieć wszystkie zabawki, nie chciał się nimi z nikim dzielić. Próbował zabrać cudze rzeczy do domu i często płakał. Tak, to nie jest zbyt przyjemne, ale to tylko dziecko. Nawet dorośli zmieniają się z czasem. Dzieci również.
Nic się nie zmieniło nawet wtedy, gdy syn poszedł do szkoły. My, jako rodzice, staraliśmy się dać naszemu synowi wszystko, co najlepsze. Dlatego syn miał korepetytorów, markowe ubrania, kieszonkowe i tak dalej - wszystko, czego potrzebował.
Olek dobrze się uczył, ale od czasu do czasu był wzywany do dyrektora. Syn nie rozrabiał, ale potrafił zakłócić lekcję z powodu jakiegoś drobiazgu. Kolega z klasy ściągał na sprawdzianie? Będzie awantura. Nauczyciel wystawił niską ocenę? Lekcja się nie zacznie, aż wszystko nie zostanie wyjaśnione.
Nie chodziło o oceny jako takie. Nie przeszkadzały mu trójki. Chodziło o to, że Olek czuł się pokrzywdzony... To było dla niego nie do przyjęcia. Mieliśmy nadzieję, że to pomoże mu w dorosłym życiu. Ambicja jest niezbędna, jeśli nie chcesz całe życie pracować w fabryce, prawda?
Jednak koledzy z klasy uważali inaczej i Olek często musiał bronić własnych przekonań. Dzieci w dzisiejszych czasach są na ogół bardziej uprzejme i lojalne. Kiedyś było zupełnie inaczej. Znacznie gorzej! Niestety, nie udało mu się dostać na studia stacjonarne. Niezbyt dobrze poradził sobie na maturze. Musieliśmy więc zacisnąć pasa i opłacić studia.
Nie żeby to w jakikolwiek sposób motywowało Olka, ale obecnie bez wykształcenia nie da się nigdzie dostać. Niestety, po trzecim roku został skreślony z listy studentów. Słabe wyniki w nauce i ciągłe wagarowanie sprawiły, że nie można było nic zrobić.
Syn nie chciał pójść do pracy. Próbował zarobić w Internecie, ale każde przedsięwzięcie wymagało zainwestowania pewnej sumy pieniędzy. Nie mieliśmy pieniędzy, poza tym nie mogliśmy wziąć kredytu w banku. Do tego po sześciu miesiącach okazało się, że to wszystko było ściemą, więc dużo ludzi zostało bez grosza przy duszy.
Następnie Olek spróbował swoich sił w marketingu. Jeździł po mieście i rozdawał ulotki reklamujące nowy chiński produkt. To nie trwało zbyt długo, gdyż konkurenci zatrudnili więcej młodych ludzi, a wszystko skończyło się na tym, że te towary były produkowane masowo i przestały przynosić zyski. Agentom nawet nie zapłacono, a cały zarząd po prostu zniknął.
Olek stał się bezrobotny. Oczywiście o nic go nie oskarżaliśmy. Dokąd miałby pójść młody człowiek w takiej sytuacji? Nadal mieszkał z nami w naszym dwupokojowym mieszkaniu. Bałam się tylko, że uzależni się od komputera, zamknie się w sobie i przestanie wychodzić z mieszkania. Przez jakiś czas tak właśnie było, ale potem poznał Marysię.
Marysia jest dziwną osobą. Ona też nigdzie nie pracuje. Uwielbia odważny, jaskrawy makijaż. Jednak Olek jest zakochany po uszy. Będąc matką, cieszę się, że mój syn ma dziewczynę. Ale zdaję sobie sprawę, że jeśli nie nauczą się radzić sobie w życiu, wszystko skończy się bardzo źle. Problem polega na tym, że nie chcą się zmieniać.
Mój mąż, pomimo swojego wieku, nadal pracuje na cały etat, a nawet dorabia sobie. Ja również czasami sprzątam biura w pobliżu domu. Zajmuje to niewiele czasu i wysiłku, ale zawsze płacą mi na czas.
Dzięki temu można całkiem dobrze zarobić. Ale pieniądze znikają, kiedy przychodzi czas na robienie zakupów spożywczych. Olek i Marysia nie pomagają nam w żaden sposób. Marysia przewiozła już swoje rzeczy do nas. Wcale mi to nie przeszkadza: ciągle siedzą w swoim pokoju. Ale denerwuje mnie, że dziewczyna nigdy się nawet nie wita.
Nigdy nie zapyta, czy wszystko jest w porządku. Potrafi spędzić w łazience cały dzień, a w nocy grzebać w lodówce. Niezbyt dobrze ją znam, do tego nie mam możliwości poznać Marysię lepiej. Syn mówi, że mieszkają z Marysią w związku partnerskim. Więc musimy przyzwyczaić się do tego, by traktować ją jako rodzinę. Nigdy nawet nie poznałam jej rodziców. Tylko jej przyjaciół.
Często do nas przychodzą. Bardzo hałasują. Rozmawiam z nimi zupełnie inaczej. Nie powstrzymuję się, gdyż nie toleruję bałaganu w moim domu. Ale to wszystko jest irytujące. Stwierdziliśmy z mężem, że nie możemy kupić mieszkania dla syna. Nie mamy wystarczająco dużo pieniędzy. Jeśli chodzi o kredyt hipoteczny, nie wiemy, czy będą go spłacać, nawet jeśli pomożemy z wkładem własnym.
Nie możemy pozwolić sobie na stratę takich pieniędzy. Jednak Olek i Marysia potrzebują własnego mieszkania, a my potrzebujemy spokoju. Być może uda się zamienić nasze dwupokojowe mieszkanie na dwie kawalerki, oczywiście z dopłatą.
Niestety, nie widzimy innego wyjścia z danej sytuacji. Mamy nadzieję, że nasz syn w końcu się ogarnie, zanim sam zostanie ojcem. Nie stać nas na utrzymanie jeszcze wnuka. Pozostaje nam tylko wierzyć, że wszystko będzie dobrze.