Każdy ma własne zdanie na temat tego, czym jest opieka. Ale dla mojej mamy troska oznacza to, by robić wszystko za mnie. Od samego dzieciństwa miałam dość tego.
Próbowała wybrać dla mnie najlepsze zabawki, najciekawsze kreskówki, najlepsze dodatkowe zajęcia. Próbowała nawet wybrać dla mnie przyjaciół.
Wciąż pamiętam, jak bardzo było mi wstyd, gdy mama przyszła na zajęcia taneczne i pokłóciła się z nauczycielką tańca. Dowiedziała się wtedy, że nie będę brała udziału w występie.
Nikt nie zamierzał mnie obrażać, ale ćwiczyłam dopiero od trzech miesięcy. Mimo że chodziłyśmy z dziewczynami do tej samej grupy, tylko najlepsze brały udział w występie.
Ale moja matka przyszła, zrobiła awanturę, zagroziła, że napisze skargę, byle tylko zmusić nauczycielkę do zmiany decyzji.
Po tym wszystkim nie mogłam uczęszczać do tej grupy, ponieważ było mi bardzo wstyd zarówno przed nauczycielką, jak i przed dziewczynami z grupy.
Ale moja matka uważała, że mam uraz psychiczny, ponieważ nie mogłam wystąpić, więc wszystko co mówiłam było jedynie wymówką.
Ciągle chodziła do szkoły, żeby wszystko załatwiać, wtrącała się w moje relacje z koleżankami, ciągle dzwoniła i pytała, czy zjadłam, czy mam czapkę, czy nie zapomniałam butów na zmianę.
Nadopiekuńczość mamy sprawiała, że robiło mi się niedobrze. Prosiłam ją, żeby przestała, ale ona tylko płakała, gdyż była urażona, że nie rozumiem, jak bardzo starała się, żeby było mi lepiej.
Kiedy zaczęłam studiować, moja mama była przeciwna temu, żebym mieszkała w akademiku. Chciała wynająć mieszkanie i przeprowadzić się do innego miasta, żeby mi gotować i ogólnie pomagać.
Ledwo udało mi się ją odwieść od tego pomysłu, ale zajęło mi to trzy miesiące. Całe lato spędziłam na kłótni z mamą o moją przestrzeń osobistą.
Musiałam godzić się z jej cotygodniowymi wizytami z torbami pełnymi jedzenia i spędzaniem ze mną całego weekendu.
Moje współlokatorki nie miały nic przeciwko, gdyż zawsze miałyśmy coś do jedzenia. Przecież sama nie poradziłabym sobie z taką ilością jedzenia.
Podczas pierwszej sesji moja mama chciała chodzić ze mną na egzaminy. Chciała stać obok mnie, trzymać mnie za rękę i uspokajać. Ledwo jej to wyperswadowałam.
Jestem już po trzydziestce, a mama nadal nie może zrozumieć, że jestem już dorosłą osobą.
Nie podoba jej się, że mieszkam osobno, więc dzwoni do mnie kilkanaście razy dziennie, stara się przyjeżdżać wieczorem, żeby zostawić mi jedzenie, zawsze wydaje jej się, że mam chrypkę.
Jeśli wychodzę gdzieś z przyjaciółmi lub chłopakiem, ciągle dzwoni do mnie. Mieliśmy pojechać do ośrodku wypoczynkowego, więc dowiedziała się, gdzie jedziemy i wynajęła sobie domek, żeby się mną opiekować. Chciałam zapaść się pod ziemię.
Od dłuższego czasu próbuję wytłumaczyć, że jestem już dorosła, ale niezbyt mi się to udaje.
Moja mama wciąż nie chce tego zrozumieć i reaguje tylko wtedy, gdy zaczynam być nieuprzejma.
Bardzo chcę wyjechać gdzieś daleko i nie podawać jej ani adresu, ani numeru telefonu. Jednak wiem, że ona zwariuje.
Zabroniłam jej przychodzić do mnie co wieczór, żeby zrobić kolację, więc płakała tak długo, aż podskoczyło jej ciśnienie.
- Jesteś moją córką, dlaczego zabraniasz mi troszczyć się o siebie? - szlochała.
Ponieważ mam tego dość, gdyż to jest nie w porządku, a ja chcę żyć własnym życiem. Ona nie zdaje sobie sprawy, że wyrządza mi krzywdę.
Główne zdjęcie: planet