Nie mogę powiedzieć, że sama utrzymuję rodzinę, bo to nie byłaby prawda. Mój mąż ma bardzo dobry fach w rękach. Więc dzięki jego pracy ja i nasze dzieci żyjemy całkiem nieźle. Mamy trzypokojowe mieszkanie mieszkanie blisko centrum, samochód, działkę za miastem. Jestem mu za to bardzo wdzięczna, choć ze względu na jego pracę widujemy się bardzo rzadko. Potrafi zostać w domu na kilka dni, a potem wyjechać w delegację na cały tydzień.

Ale wiedziałam, w co się pakuje. A rola gospodyni domowej całkowicie mi odpowiada. Dziś kobieta w mieście nie ma bardzo wymagających fizycznie zajęć, nie trzeba rąbać drewna na opał, zbierać ciężkich owoców, warzyw, nosić wody ze studni. Tak więc moje dzieci i ja mamy czas, aby dużo spacerować, chodzić na zajęcia, do muzeów, po prostu dobrze się bawić. A jeśli nie mam czasu na gotowanie obiadu, to po prostu zamawiamy coś z dostawą do domu.

Z kolei moja mama mieszka na wsi, sama. Ma już ponad 70 lat i doskonale rozumiem, jak się czuje, bo jestem jedynaczką. Często odwiedzaliśmy ją z mężem i dziećmi. Przywoziliśmy jej prezenty, robiliśmy zakupy. Miała wszystko, czego potrzebowała. Ale z powodu ciągłego zapracowania mojego męża, jestem zmęczona proszeniem go, aby poświęcił swój wolny czas, żeby pojechać do domu mojej mamy, aby ją odwiedzić.

Sama nie umiem prowadzić, więc nasze wizyty stały się coraz rzadsze. Ale nie oceniajcie mnie pochopnie, konstruktywna krytyka jest potrzebna wszędzie. Nie zapomniałam o mamie i po przedyskutowaniu wszystkiego z mężem postanowiłam przenieść ją do nas, do miasta. Wnuki kochają mamę. Mój mąż również ją szanuje. Poza tym jest całkiem zdrowa, więc nie powinno to być dla nikogo ciężarem.

Jeśli tam, na wsi, potrafi o siebie zadbać, to tutaj, ze mną i wszystkimi udogodnieniami wokół, jej życie będzie tylko wygodniejsze. Takie przynajmniej były moje myśli. Ale życie pokazało, że nie jest to takie proste. Przydzieliliśmy mamie pokój, z którego na początku w ogóle nie wychodziła. Duży telewizor, mnóstwo kanałów. Ja gotowałam. Tak jak mama lubi. Pożywna domowa kuchnia, bez wymyślnych produktów, jak najprościej i jak najsmaczniej.

Trochę się bałam, że moja rodzina odbierze to negatywnie, ale rosół, schabowy i placki ziemniaczane smakowały nawet dzieciom, o mężu nie wspominając. On też zaczął mnie chwalić, aż miło się tego słuchało. Ale potem, kiedy moja mama trochę się przyzwyczaiła, jej stosunek do mnie diametralnie się zmienił.

Najpierw zmieniła wszystko w swoim pokoju według własnego uznania. Potem przejęła kuchnię, a nawet łazienkę. Nie prosiłam jej o sprzątanie czy zmywanie naczyń. Ale z jakiegoś powodu przeniosła wszystkie chemikalia z jednego miejsca na drugie, położyła ściereczki tam, gdzie nigdy bym ich nie znalazła. I nawet nie wiedziałam, dlaczego.

Wzięła przyprawy, cukier i inne drobiazgi z górnej półki i położyła je na stole. No miejsce na stole jest, ale to nie znaczy, że trzeba robić wystawkę od razu. Plus jedyną osobą w rodzinie, która pije kawę z cukrem jest mój mąż.

I tylko on zawsze doprawia wszystko pieprzem. Dlatego wszystkie te rzeczy były na górze. On jest wysoki, jak chce je sobie wziąć to po nie sięgnie. A i ja i mama jesteśmy niziutkie, kuchnie urządzałam tak, żeby mi było wygodnie. W łazience było podobnie. Tam też zaczęła przekładać rzeczy. I jestem w stanie zrozumieć, jeśli ktoś chce mieć własne miejsce na mydło, rzeczy higieniczne, szczoteczkę do zębów.

Ale środek do przetykania rur? W czym jej przeszkadzał tam, gdzie stał? To pewnie przyzwyczajenie. Preferencje. Czy ona mi w ogóle powiedziała, że coś jej nie pasuje? Jakaś konstruktywna krytyka? Nie! I na tym to się nie skończyło. Wkrótce moja matka zaczęła mnie krytykować, że za mało się zajmuję domem. Jej zdaniem nie powinnam mieć dodatkowego czasu, zwłaszcza że jestem również matką dwójki dzieci.

Jeśli coś się robi w piekarniku albo w multicookerze, to już oznacza, że ja się nad tym nie napracowałam. Jedyne, co powinnam robić, to kręcić się po kuchni i ciągle coś zmywać, gotować lub sprzątać. A tu nagle problem w tym, że czajnik jest elektryczny i sam się wyłącza po zagotowaniu wody. Jak można robić z tego wielkie halo?

Okazało się, że dzieci też źle wychowuję. Za dużo czasu spędzamy razem. Dzieci powinny być w szkole, a kiedy wracają do domu, powinny odrabiać lekcje. Wszystkie moje rozmowy o samorozwoju i innych rzeczach są dla mamy niczym. To tylko gruszki na wierzbie, a ja pozbawiam jej wnuki samodzielności.

Przynajmniej nie kazała mi chodzić i odrabiać z nimi lekcji, jak to było kiedyś. Pamiętam, jak to trzeba było się uczyć podręcznika na pamięć, bo rodzic nad tobą stoi i grozi palcem. Taka sytuacja już trwa od około dwóch miesięcy i moja cierpliwość się powoli kończy. Na początku myślałam, że to tylko miasto tak na nią wpływa. Dlatego nie chciałam, żeby mama siedziała w czterech ścianach.

Pokazywałam jej zabytki, opowiadałam, co się dzieje, co grają w kinach, teatrze. Ale ona w ogóle nie była zainteresowana. Potem zapytałam ją, czy tęskni za przyjaciółmi z wioski i czy chciałaby ich odwiedzić. Odpowiedź była tylko jedna: „Jestem pewna, że u nich wszystko po staremu”.

W końcu nie wytrzymałam i zasugerowałam mamie powrót do domu. Może tam poczułaby się lepiej i nie byłaby tak zdenerwowana. Zgodziła się z nieukrywaną przyjemnością. Musieliśmy więc z mężem odwieźć ją z powrotem.

Załadowaliśmy samochód pełen jedzenia, wody i wszystkiego, czego potrzebowaliśmy. Od tamtej pory moja mama zawsze ma radosny i pogodny głos przez telefon. Chętnie ze mną rozmawia i nie zapomina zapytać, co słychać u zięcia i wnuków.

Nie rozumiem, skąd się wzięła ta zmiana w jej charakterze. Jest inteligentną, dorosłą kobietą. Ale dlaczego moja matka zaczęła zachowywać się w moim domu jak kapryśne dziecko? Czy obecność naszej rodziny tak ją zmęczyła? A może tylko ja? To wytrąca mnie z równowagi, a nawet sprawia, że czuję się dziwnie i nieszczęśliwie. 

Mam nadzieję, że naprawdę czuje się swobodnie u siebie na wsi. W razie czego zawsze chętnie przyjmiemy mamę z powrotem. Wszystko zależy od niej samej. I mam nadzieję, że cokolwiek nie postanowi, ona też będzie szczęśliwa.

Główne zdjęcie: planet

var adsinserter = adsinserter || {}; adsinserter.tags = ['fullads'];