Po latach weszłam do tej samej kawiarni na rogu. Pachniało tak samo jak kiedyś: mieszanką kawy, cynamonu i odrobiną dymu papierosowego, który osiadł w starych fotelach. Było w tym coś znajomego, jakby czas się cofnął.
Zajęłam miejsce przy oknie i dopiero wtedy zauważyłam, że przy stoliku obok siedzi mężczyzna, którego kiedyś kochałam do szaleństwa.
Serce zabiło mi szybciej, a dłonie zaczęły lekko drżeć. Nie widziałam go od ponad trzech dekad, a jednak wystarczyła sekunda, by wszystkie wspomnienia wróciły - spojrzenia ukradkiem, dłonie trzymające się pod stołem, te noce, kiedy czekałam na jego telefon.
Wyglądał inaczej, oczywiście - miał siwe włosy i głębsze zmarszczki - ale uśmiech, którym powitał kelnerkę, był dokładnie tym samym uśmiechem, w którym kiedyś tonęłam.
Próbowałam się opanować. "To tylko przypadek" - powtarzałam w myślach. "Zaraz wstanie i wyjdzie, a ja będę mogła spokojnie dopić kawę." Ale on nagle podniósł głowę i nasze spojrzenia się spotkały. Najpierw niedowierzanie, potem to ciepło, które znałam aż za dobrze. Zanim zdążyłam odwrócić wzrok, uśmiechnął się.
- To naprawdę ty? - zapytał, podchodząc. Głos miał ten sam, tylko bardziej ochrypły.
- Wygląda na to, że tak - odpowiedziałam, czując, jak policzki robią mi się gorące.
Usiadł przy moim stoliku, jakby nie minęło wcale trzydzieści lat, tylko kilka dni. Rozmawialiśmy ostrożnie, jak dwoje ludzi, którzy testują, czy wciąż potrafią ze sobą być. Najpierw o pogodzie, o mieście, które zmieniło się nie do poznania, potem o tym, że kawiarnia jest jedynym miejscem, które przetrwało. W końcu o życiu: jego córka mieszka w Londynie, syn w Krakowie. Rozwiódł się pięć lat temu. Ja opowiedziałam o swojej rodzinie, o wnukach, o tym, że od dawna jestem sama.
Kiedy wspomniał o rozwodzie, zrobiło mi się dziwnie lekko. Nie powinnam tak czuć - a jednak gdzieś w środku odezwał się cichy głos: "A więc nic już was nie łączy." Poczułam się jak nastolatka, która marzy o czymś zakazanym, choć przecież nie ma w tym nic zakazanego.
Rozmowa płynęła. Zorientowałam się, że minęła ponad godzina, a ja wciąż siedzę z pustą filiżanką, której nie miałam odwagi odstawić. On opowiadał o swoich podróżach, o tym, że nauczył się gotować, o samotnych wieczorach, które czasem bywają trudniejsze niż się spodziewał. A ja chłonęłam każde słowo, jakbym przez te wszystkie lata czekała, żeby znów je usłyszeć.
- Wiesz - powiedział nagle - ja często myślałem o tym, jak potoczyłoby się moje życie, gdybyśmy wtedy nie zrobili kroku wstecz.
Zamarłam. Pamiętałam ten moment. To ja odsunęłam się pierwsza, wybierając stabilność zamiast niepewności. Myślałam, że to była dojrzałość. Ale teraz, patrząc w jego oczy, nie byłam już tego taka pewna.
- Nie warto wracać do tamtych decyzji - odpowiedziałam, ale głos zadrżał mi bardziej, niż chciałam.
- A może właśnie warto? - odparł.
Poczułam, że grunt usuwa mi się spod nóg. Nie miałam planu, nie miałam odpowiedzi. Czułam tylko, że los dał mi drugą szansę - albo wystawił na próbę.
Kiedy się żegnaliśmy, zatrzymał moją dłoń trochę dłużej, niż wypadało. - Spotkajmy się jeszcze - powiedział cicho. - Choćby na spacer. Nie jako dawni kochankowie, tylko jako ludzie, którzy kiedyś byli sobie bliscy.
Wracałam do domu z głową pełną pytań. W lustrze widziałam twarz kobiety starszej, niż się czułam tego dnia. Czułam też, że w moim sercu otworzyła się dawno zamknięta szuflada - pełna uczuć, które myślałam, że umarły.
Teraz siedzę przy biurku i patrzę na wiadomość, którą przysłał chwilę temu: "Dziękuję za dziś. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak się śmiałem." Długo trzymam telefon w dłoni. Wreszcie piszę: "Ja też. Spacer brzmi dobrze." Wysyłam.
Potem chowam telefon głęboko do torebki, jakby to mogło ukryć nie tylko ekran, ale i to, co poczułam. Do wnętrza domu wchodzę jak zawsze - spokojna, z uśmiechem. Dzieci dzwonią wieczorem, pytają o zdrowie, o wnuki, o zwykłe rzeczy. Odpowiadam im tak, jak zawsze. Nie mówię nic.
Bo wiem, że ta historia - nasza historia - należy tylko do mnie. Może to błąd, może to początek czegoś, co skomplikuje mi życie. A może po prostu mały sekret, który sprawi, że znów poczuję się kobietą, a nie tylko matką i babcią.
I tu właśnie zaczyna się pytanie, na które nie mam odwagi odpowiedzieć: czy w moim wieku wolno jeszcze mieć sekrety przed własnymi dziećmi? var adsinserter = adsinserter || {}; adsinserter.tags = ['fulladsnew'];