Córka powiedziała mi, że zdradziła męża. Czy miłość matki polega na tym, by chronić córkę za wszelką cenę? A zaczęło się wszystko tak. Nie spodziewałam się jej w środku tygodnia. Był wtorek, dzień jak każdy inny - zakupy, pranie, obiad.
Nagle w drzwiach stanęła ona, moja córka, z tym swoim uśmiechem, który zawsze rozjaśniał mi dzień. "Mamo, mogę zostać na kolację?” - zapytała. To było nietypowe, bo zwykle widywaliśmy się w weekendy. Ale przytaknęłam bez wahania.
W kuchni pachniało duszonym kurczakiem. Nakryłam stół, postawiłam trzy talerze, jak kiedyś, gdy jeszcze mieszkała z nami. Siedziała naprzeciwko mnie, podpierała głowę ręką i milczała dłużej, niż zwykle. W końcu spojrzała mi w oczy - i już wiedziałam, że ma do powiedzenia coś ważnego.
- Mamo - zaczęła - muszę ci się do czegoś przyznać.
Słowa wypowiedziane po cichu, jakby bała się, że ściany usłyszą. Serce zabiło mi szybciej. - O co chodzi? - zapytałam spokojnie, choć w środku poczułam nagły lęk.
- Zdradziłam Pawła. Z kolegą z pracy.
Talerz zsunął mi się z palców, stuknął o blat. W tamtej chwili wszystko zamarło - czas, oddech, moje myśli. Moja córka, moja duma, moja "grzeczna dziewczynka”, żona i matka, która miała wszystko poukładane. Siedziała przede mną i mówiła to spokojnie, jakby wreszcie pozbywała się ciężaru, który nosiła od miesięcy.
- To było tylko raz - dodała szybko, jakby chciała złagodzić siłę uderzenia. - Ale wystarczyło, żeby wszystko się we mnie posypało. Nie wiem, co dalej.
Nie odpowiedziałam od razu. W głowie dudniło mi jedno pytanie: dlaczego mi to mówisz?. Bo przecież nie mogłam tej wiedzy odłożyć na półkę jak książki, nie mogłam jej zapomnieć.
Rozmawiałyśmy długo. Powiedziała, że Paweł - jej mąż, mój zięć - od miesięcy był nieobecny, zamknięty w sobie, wiecznie w pracy, wiecznie zmęczony. Że czuła się przezroczysta, samotna w małżeństwie. I że ten kolega z pracy zobaczył ją, po prostu spojrzał jak na kobietę, nie jak na matkę czy żonę. "Poczułam się żywa” - wyszeptała.
Siedziałam w ciszy. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Bo oto nagle znalazłam się w roli strażniczki cudzego grzechu. Jej matką byłam od zawsze - ale teraz miałam być też wspólniczką w milczeniu?
Paweł przyjechał w weekend. Jak zwykle przywiózł ciasto z cukierni i bawił się z wnukiem na dywanie. Patrzyłam na niego i czułam, że w gardle mam kamień. Jego serdeczny uśmiech, jego "mamo, zrobię pani kawę”, jego naturalność - i świadomość, że on nie ma pojęcia. Że siedzę naprzeciwko niego i kryję tajemnicę, która mogłaby go zniszczyć.
Od tamtej kolacji każdy dzień był ciężarem. Córka dzwoniła, pytała, jak się czuję, a ja udawałam, że normalnie. Ale normalności nie było. Miałam wrażenie, że w moim domu jest dwóch gości: Paweł, pełen serdeczności, i ten cień, który podążał za nim, szeptem przypominając: "Twoja córka zdradziła”.
Najgorsze były spotkania rodzinne. Siedzieliśmy przy stole, śmialiśmy się, rozmawialiśmy o wakacjach, o planach na święta. A ja widziałam, jak Paweł z czułością nakłada jej sałatkę, jak poprawia krzesło, jak całuje ją w czubek głowy, i myślałam: czy on zasługuje na to kłamstwo?.
Nie wiedziałam, jak żyć z tą wiedzą. Z jednej strony - moja córka, moje dziecko. Chroniłam ją zawsze, od pierwszych kroków, przez złamane kolano, pierwsze egzaminy, rozczarowania. Teraz przyszła do mnie, bo chciała, żebym i teraz była po jej stronie. Ale z drugiej - jak spojrzeć Pawłowi w oczy? Jak przyjąć jego pomoc, jego troskę, wiedząc, że ona skrywa przed nim coś takiego?
Mój mąż powtarzał zawsze: "Rodzina to lojalność”. Ale co, jeśli lojalność wobec córki staje się zdradą wobec zięcia? Czy matka powinna wspierać dziecko zawsze, bez względu na wszystko?
Dni zamieniły się w tygodnie. Tajemnica we mnie rosła. Raz, gdy Paweł podziękował mi za obiad, chciałam mu powiedzieć wszystko - słowo po słowie. Już otwierałam usta, już zbierałam się na odwagę, ale zatrzymało mnie jedno: czy mam prawo niszczyć ich małżeństwo, jeśli może ono jeszcze przetrwać?
Córka powtarzała: - Mamo, nikomu nie mów. To był błąd, chcę to naprawić. - Patrzyła na mnie jak dziewczynka, która prosi o sekretne schowanie rozbitej lalki. Ale to nie była lalka. To było całe życie.
Czasem myślę, że zdradziła nie tylko męża, ale i mnie - bo uczyniła mnie współwinną. Postawiła mnie w miejscu, w którym każdy krok boli: jeśli powiem - zdradzę córkę. Jeśli zamilknę - oszukam Pawła.
Nie wiem, co wybiorę. Trzymam w sobie słowa, które mogłyby rozerwać całą rodzinę. Patrzę, jak oni żyją dalej - ona trochę bardziej spięta, on nieświadomy. A ja stoję pośrodku, rozdarta między byciem matką a byciem człowiekiem, który nie chce żyć w kłamstwie.
I zadaję sobie pytanie, które wraca każdej nocy: czy miłość matki polega na tym, by chronić córkę za wszelką cenę, czy na tym, by wskazać jej, że każdy czyn ma swoje konsekwencje? var adsinserter = adsinserter || {}; adsinserter.tags = ['fulladsnew'];