Zarzuca mi, że nie chce go zrozumieć.
Mój mąż mieszka u swojej matki już od sześciu miesięcy. Ona ciągle udaje, że źle się czuje. Zdarzało się wcześniej, że mieszkał u niej przez trzy tygodnie, ale teraz to już lekka przesada. Jeszcze zarzuca mi, że nie chce go zrozumieć i w jakiś sposób mu pomóc.
W jaki sposób mam pomóc teściowej, która ciągle udaje w celu zniszczenia naszego małżeństwa? Ona po prostu przywiązuje syna do siebie w najprostszy możliwy sposób, udając swoją niedołężność. Już mieszkałam z tą kobietą. Dziękuję, nie popełnię tego samego błędu ponownie.
Jego matka bardzo boleśnie przyjęła wiadomość, że postanowiliśmy się pobrać z Mariuszem. Nawet nie ukrywała, że nie podoba jej się ten pomysł. Nie chciała otwarcie się kłócić, ponieważ pragnęła, aby syn uważał ją za dobrą matkę, ale za każdym razem starała się mnie sprowokować i miała do mnie pretensje.
Nie dałam się sprowokować, zwłaszcza że nie musiałyśmy się tak często komunikować. Miałam własne mieszkanie, w którym zamieszkaliśmy razem z Mariuszem. Jego matka zresztą też nie była z tego powodu zadowolona. Trudno jest mieć wpływ na życie syna, który nie zawsze jest pod twoją kontrolą, podobnie jak na życie synowej, która nie musi na wszelkie sposoby dążyć do tego, by się tobie spodobać.
Ale matka mojego męża wpadła na inny pomysł. W sumie nie jest ona jedyną osobą, która na to wpadła. Ten pomysł polegał na tym, by wyglądać na osobę, która jest poważnie chora i potrzebuje stałej opieki.
Mariusz, który nigdy wcześniej nie miał do czynienia z tego typu manipulacjami ze strony matki, stał się bardzo wrażliwy i ciągle przesiadywał u niej. „Biedna staruszka” miała tak wiele dolegliwości, że mogłaby zostać poddana badaniom. Instytucje medyczne walczyłyby między sobą o taki „okaz”.
Cierpiała zarówno na wysokie ciśnienie, jak i niskie ciśnienie, bóle w klatce piersiowej, bóle w dole kręgosłupa, chrupanie w kolanach i omdlenia. Ale muszę przyznać, że zajęło mi trochę czasu, aby zrozumieć że tak naprawdę udaje. Myślałam, że to wszystko się dzieje z powodu stresu. Jej ukochany synek przeprowadził się do jakiejś kobiety, dlatego nic dziwnego że organizm reaguje właśnie w ten sposób.
Kiedy pierwszy raz moja teściowa poważnie zachorowała, a mój mąż mieszkał z nią od tygodnia, ja też spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i pojechałam pomóc mężowi w opiece nad jego mamą. Myślałam, że to coś poważnego. Pierwszego dnia zachowywała się bardzo wiarygodnie.
Ale po dwóch dniach zauważyłam, że wszystkie te problemy zdrowotne nagle ustępują, gdy Mariusz opuszcza mieszkanie. Teściowa od razu lepiej się czuje i jest całkiem radosna. Ale gdy tylko mój mąż pojawia się na progu, teściowa znowu źle się czuje.
Podzieliłam się swoimi spostrzeżeniami z mężem, ale nie uwierzył mi, co nie jest zaskakujące. Przecież tak dobrze gra swoją rolę. Ale ja nie zamierzałam jej wierzyć. Spakowałam swoje rzeczy i pojechałam do domu.
Mąż wrócił kilka dni później, mówiąc, że jego matka czuje się lepiej. Najwyraźniej moja teściowa nie mogła powstrzymać radości, która wypełniła jej serce, gdy opuściłam jej dom, co było ceną, jaką zapłaciła. Ale kilka tygodni później znowu zaczęła udawać, że jest poważnie chora.
Bardzo mnie to wkurzało, gdyż za każdym razem, gdy teściowa znowu zaczynała „źle się czuć”, mój mąż wprowadzał się do niej na czas nieokreślony. Jego matka lepiej się czuła dopiero wtedy, gdy próbowałam go przekonać, by wezwał lekarza. Zdrowy człowiek nie może tak często chorować, musi być do tego jakiś powód.
Kiedy matka mojego męża rozumiała, że może dojść do wizyty lekarza, natychmiast zaczynała wracać do zdrowia. Mój mąż jednak, gdy był już pewien, że życiu jego ukochanej mamy nic już nie zagraża, wracał do domu, do mnie.
Tymczasem podobna sytuacja trwa już od sześciu miesięcy. Na początku rzeczywiście był dobry powód, by się nią opiekować - miała operację na nogę. Dwa lata temu spadła i miała problemy z kolanem. Lekarz zalecił przeprowadzenie operacji, aby uniknąć komplikacji w przyszłości.
Matka mojego męża przeszła operację i zalecono jej leżenie w łóżku przez tydzień. Mój mąż był przy niej, jak na kochającego syna przystało. Nie miałam nic przeciwko temu, gdyż człowiek naprawdę potrzebował pomocy.
Jednak ani po tygodniu, ani po miesiącu mąż nie wrócił do domu. Matka zaczęła udawać, że jeszcze nie wróciła do zdrowia. Mogła już chodzić, ale ciągle opowiadała synowi, jak idąc przewróciła się i ledwo się podniosła, gdy on był w pracy.
Od sześciu miesięcy mój mąż mieszka ze swoją matką i wierzy w jej historyjki. Chociaż żaden lekarz nic nie znalazł i wszyscy mówią, że nie ma powodu do zmartwień, operacja przebiegła pomyślnie, kobieta może normalnie chodzić. Nie może biegać, ale może chodzić nawet bez pomocy kul. Ale to są jacyś tam lekarze, co oni mogą wiedzieć.
Postawiłam mężowi warunek, że albo wróci do domu na stałe, albo zabierze swoje rzeczy, gdyż złożę pozew o rozwód. Teraz mój mąż oskarża mnie o to, że go nie kocham i nie chcę go zrozumieć. Przecież nie jest u kochanki i nie odpoczywa sobie, jest blisko swojej matki, która bardzo potrzebuje jego pomocy.
Wszystkie moje przyjaciółki pytają na co ja czekam, przecież to takie oczywiste i powinniśmy się rozwieść. Cóż, chyba nadszedł czas, że nawet ja zdałam sobie z tego sprawę, mimo że do ostatniej chwili wierzyłam, że rozsądek mojego męża zwycięży.
Główne zdjęcie: youtube