Dorastając na farmie, pies robił wszystko, aby stać się użytecznym dla swojego właściciela. Ale owce nie chciały się go słuchać - z powodu jego wyglądu.
32-letni Jamie Boy Brewer posiada stado 200 owiec. Samotne radzenie sobie ze zwierzętami przekracza jego możliwości. Kilka lat temu mężczyzna postanowił kupić psa pasterskiego i stał się dumnym właścicielem szczeniaka teriera tybetańskiego o imieniu Nala. Miał nadzieję, że z Nali wyrośnie dobry pomocnik. Pies bardzo się starał wszystkiego nauczyć i stać się przydatnym dla właściciela, ale natura go zawiodła. Okazało się, że ze względu na długą białą sierść i mały czarny nos owce mylą Nalę z inną owcą. Ponieważ jedna owca nie będzie się słuchać drugiej, żadna perswazja psa nie ma na nie wpływu. Owce w ogóle nie traktują czteroletniego psa poważnie.
Przeszkadzało też zbyt wesołe usposobienie psa. Właściciel niejednokrotnie patrzył z goryczą, jak jego pomocnik, który spędził zaledwie minutę w roli pasterza, zaczął bawić się z owcami. Zupełna porażka!
„Cóż, nie zdał egzaminu na psa pasterskiego. Teraz Nala cały czas spędza w domu na kolanach” – opowiada rolnik.
Rolnik przestał męczyć zwierzaka. Był smutny, widząc żałosne próby Nali z owcami. Te zwierzęta parzystokopytne zdawały się szydzić z psa! Całkowicie zignorowali wysiłki psa i widząc go, po prostu kontynuowali swoje zwykłe czynności.
Jamie pogodził się już z tym, że Nala nie zostanie pasterzem i po prostu lubi komunikować się ze zwierzakiem. Sunia Nala jest szczęśliwa - teraz jej zadanie robi kto inny, a na nią czeka najwygodniejsze miejsce na kanapie.
Główne zdjęcie: goodhouse.ru